5 października 2024

Wolne tempo szczepień odbywa się kosztem dodatkowych zachorowań

W największych miastach powinny działać duże centra szczepień – mówi dr Michał Sutkowski, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej, rzecznik prasowy Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.

Dr Michał Sutkowski. Foto: Grzegorz Jakubowski/KPRP

– Akcja szczepień przeciw COVID-19 musi przyspieszyć. Zbyt wolne tempo odbywa się kosztem wielu dodatkowych zachorowań i zgonów.

Wszystko powinno być zorganizowane w sposób pozwalający na szczepienie przynajmniej 2-2,5 mln Polaków miesięcznie. Wyprzedzamy wiele krajów, ale daleko nam do Izraela, czy do Wielkiej Brytanii, gdzie mimo dużych problemów związanych z nową odmianą koronawirusa, od początku jest utrzymane całkiem niezłe tempo.

W największych miastach powinny działać duże centra szczepień, np. w Warszawie można by je stworzyć w kilku dużych szpitalach i na Stadionie Narodowym, gdzie stosunkowo spontanicznie przychodziliby pacjenci.

Można by również pomyśleć o tym, aby w godzinach wieczornych do tych punktów mogli przychodzić wszyscy chętni, a nie tylko osoby z grup wyznaczonych w Narodowym Programie Szczepień. Wymagałoby to jednak zmiany systemu dystrybucji szczepionek. W dużych miastach dopełnieniem powinna być sieć placówek POZ.

Natomiast mieszkańcy mniejszych miasteczek i wsi powinni szczepić się głównie u swojego lekarza rodzinnego, który w ciągu miesiąca jest w stanie zaszczepić bardzo dużo osób.

Działania informacyjne wyglądają całkiem nieźle, ale widzę potrzebę wzmocnienia ogólnospołecznej kampanii edukacyjnej, tak aby rozwiewać pojawiające się w dalszym ciągu wątpliwości. Jeśli ktoś pyta, czy w szczepionce nie ma materiału ludzkiego, to szczerze i otwarcie trzeba powiedzieć, że nie i wyjaśnić, dlaczego.

Zupełnie oddzielna kampania powinna obejmować swoim zasięgiem lekarzy, pielęgniarki, ratowników i innych medyków, bo w opinii dużej części społeczeństwa powinni oni nieść kaganek oświaty i zaszczepić się w całości, a z różnych powodów tak nie jest. To trochę ciąży na wizerunku tzw. grupy zero. Wprawdzie wszystkie organizacje lekarskie w sprawie szczepień mówią jednym głosem, ale przekaz płynący z postawy medyków powinien być bardziej jednoznaczny.

Osobne działania edukacyjne powinny objąć również osoby, które nie są przedstawicielami zawodów medycznych, ale jako personel administracyjny czy techniczny są zatrudnione w szpitalach czy przychodniach.

Notował: Mariusz Tomczak