20 lutego 2025

Wywiad lekar(s)ki: trudno się przyznać do zmęczenia (wideo)

Pracujemy więcej niż inni, a i tak wielu z nas ma poczucie, że nie daje z siebie wszystkiego – mówi Justyna Bogucka-Czapska, matka czworga dzieci, rezydentka pediatrii, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, lekarka z OIL w Krakowie, w rozmowie z Marią Kłosińską.

J. Bogucka-Czapska (P). Fot. A. Boguski

Przy czworgu dzieci zadań jest mnóstwo, wiem z doświadczenia. Jak sobie radziłaś, godząc obowiązki domowe z pracą zaczynającą się o siódmej rano?

Czasami mniej nie oznacza łatwiej. Niektórzy twierdzą, że z liczbą dzieci rośnie liczba problemów. Może coś w tym jest. Ale z drugiej strony, my też z czasem uczymy się lepiej sobie z nimi radzić. To, że ktoś ma jedno dziecko, nie oznacza, że jest mu łatwiej niż nam przy czworgu. Wszystko zależy od doświadczenia i organizacji pracy w domu, które nabywa się z czasem. Im dłużej pełnimy tę rolę i im więcej mamy dzieci, tym bardziej dojrzewamy do tych obowiązków i uczymy się być lepszymi rodzicami i lekarzami.

Jak udaje Ci się łączyć rolę matki i lekarki?

Wydaje mi się, że nigdy nie udaje się w pełni połączyć tych ról. Work-life balance to piękny ideał. Im dłużej jestem matką, tym częściej mam wątpliwości, czy to w ogóle jest możliwe. Zawsze towarzyszy mi niedosyt – zarówno bycia lekarzem, jak i spędzania czasu w domu z rodziną. Dzieci nas uczą, a z każdym kolejnym dojrzewamy do nowych wyzwań. Przy pierwszym spędziłam w domu rok i był to dla mnie bardzo trudny czas. Brakowało mi ludzi, pracy i tęskniłam za pediatrią.

Przy drugim dziecku wróciłam do pracy, gdy miało osiem miesięcy, i pracowałam na pół etatu. Było to trudne, ale pozwalało mi zachować równowagę. Przy trzecim wróciłam do pracy, gdy miało cztery miesiące, i chociaż pracowałam na pół etatu, zdarzało się, że byłam poza domem nawet 12 godzin. Mimo to czułam, że udaje mi się jakoś godzić obowiązki. Z kolei przy czwartym dziecku wróciłam do pracy, gdy miało pięć miesięcy. Było to dla mnie idealne rozwiązanie – mogłam na chwilę wyjść z domu, ale jednocześnie rodzina nie odczuwała mojego braku. Bardzo ważny jest odpoczynek, a wiele osób, w tym rodziców, nie uświadamia sobie, jak go potrzebujemy.

Czy Kodeks pracy rzeczywiście daje wystarczające możliwości, aby dokonywać lepszych wyborów na różnych etapach życia zawodowego i rodzinnego?

Kodeks pracy daje dużo możliwości, ale większość lekarzy pracuje na umowach cywilnoprawnych, na kontraktach, które również oferują elastyczność i pozwalają lepiej dostosować godziny pracy do swoich potrzeb. Jednak wszystko zależy od miejsca, w którym pracujemy, ponieważ każde środowisko ma swoją specyfikę. Często dzwonią do mnie lekarze z różnymi problemami i pierwsze, co słyszę, to: „wiesz, pracuję w bardzo specyficznym miejscu, gdzie…”. Najtrudniejsza sytuacja pojawia się, gdy nasze potrzeby nie mogą być zrealizowane w miejscu pracy niezależnie od tego, jaką mamy umowę.

Kodeks pracy daje większe możliwości w takich miejscach jak oddziały, gdzie np. jeśli dziecko zachoruje, na umowie cywilnoprawnej często nie możemy po prostu powiedzieć, że nas nie będzie. To bardzo stresująca sytuacja dla rodzica. Kodeks pracy pozwala nam po prostu nie przyjść. Ale my, lekarze, czujemy ogromną odpowiedzialność za naszych pacjentów. To niesamowite, jak lekarze potrafią odczuwać wdzięczność i dług wobec innych lekarzy, którzy przejmują opiekę nad „naszymi” pacjentami.

Na umowie cywilnoprawnej masz możliwość elastycznego dostosowania godzin pracy. Na przykład, jeśli wiesz, że dzieci mają zajęcia popołudniowe, możesz tak zaplanować pracę, by je na nie zawieźć.

Są tacy lekarze, którzy pracują tylko na umowach cywilnoprawnych, ale codziennie, jakby byli na etacie, mając określone dni dyżurowe. Są też tacy, którzy pracują wyłącznie w trybie dyżurowym i mogą swobodnie ustalać swój grafik dyżurów z pracodawcą. Z drugiej strony Kodeks pracy też daje nam duże możliwości, ale wprowadza pewne ograniczenia. Znajomość przepisów kodeksu daje nam elastyczność, jak np. możliwość łączenia urlopu rodzicielskiego z pracą na część etatu lub zmniejszenie wymiaru etatu, gdy ma się uprawnienia do urlopu wychowawczego. Większość z nas zaczyna być rodzicami w czasie rezydentury, która jest umową o pracę.

Zadań jest naprawdę dużo, a doba ma tylko 24 godziny…

Musimy pamiętać, że etat lekarza jest dłuższy niż zwykłego pracownika. Ludzie pracują średnio 168 godzin miesięcznie i mają maksymalnie 150 nadgodzin rocznie. Lekarze, zwłaszcza w trakcie rezydentury, mają obowiązek wypracować 48 godzin tygodniowo, wliczając dyżury, co daje około 200 godzin miesięcznie, czyli dodatkowe 450 nadgodzin rocznie.

Pracujemy więcej niż inni, a mimo to często czujemy, że nie poświęcamy wystarczająco dużo czasu na inne aspekty życia. W naszej kulturze pracy jesteśmy nauczeni, że musimy być zawsze dostępni, zawsze gotowi do pracy, co staramy się przełożyć na inne obszary życia. Próbujemy być na 200 procent, ale niestety nie jest to możliwe. W końcu pojawia się zmęczenie, a potem wypalenie zawodowe. Doświadczamy wypalenia tak zawodowego, jak i rodzicielskiego.

Dobrze, że istnieje związek zawodowy, który uświadamia lekarzom ich prawa, niezależnie od formy zatrudnienia.

Staramy się edukować lekarzy o ich prawach i pomagać im w ich respektowaniu. Często zgłaszają się do mnie matki lekarki, które mają problem z wyegzekwowaniem swoich praw. Zwracają się do pracodawcy z prośbą o coś, co im przysługuje, a spotykają się z odmową. Często problem pojawia się już na etapie pracownika, na przykład pani w kadrach, która po raz pierwszy spotyka się z takim przypadkiem, ponieważ do tej pory lekarze nie korzystali ze swoich praw. Jednak w ostatnich latach widać, że ta sytuacja się zmienia, a świadomość prawna wśród lekarzy rośnie. Zresztą nie tylko wśród nich, ale w ogóle.

Mamy coraz lepszy dostęp do informacji, ludzie więcej szukają, a my zaczynamy wychodzić ze swojej „bańki”, w której przez natłok pracy nie zauważaliśmy innych rzeczy. Dopiero teraz dostrzegamy, że poza szpitalem jest inny świat. Zawody, w których zarobki są dobre, a ludzie mogą cieszyć się większym work-life balance. Inni ludzie, spoza medycyny, nie rozumieją, jak można pracować tyle godzin. Kiedy mówi się im, ile pracuje lekarz, nie potrafią tego pojąć.

Pamiętam protest, w którym opowiadaliśmy o tym, jak wygląda nasza praca – 48 godzin w tygodniu, klauzula opt-out. Dla wielu ludzi to było poza sferą wyobrażeń. Trudno jest zrozumieć, że dyżur trwa 24 godziny. Wracasz do domu, odpoczywasz, ale dla lekarzy rodziców oznacza to dalsze zajmowanie się obowiązkami domowymi, a później znowu czeka nas praca na etacie.

Które zmiany w środowisku uważasz za szczególnie ważne i przydatne, szczególnie w kontekście praw lekarzy?

Uważam, że jednym z największych sukcesów, które udało się wprowadzić, jest prawo, które zbliża matki lekarki do zwykłych matek. To prawo pozwala na to, aby nie wymagać od nas pracy ponad siły – zarówno w pracy, jak i w domu. Dzięki zmianom w ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty udało się wprowadzić przepisy, które pozwalają rodzicom, zarówno kobietom, jak i mężczyznom, na dwa lata zwolnienia z dyżurów. To prawo ratuje nasze zdrowie psychiczne i daje nam możliwość wyboru momentu, kiedy chcemy z niego skorzystać.

Rezydentura trwa najczęściej pięć lat, więc po uwzględnieniu tego prawa pozostają jeszcze trzy lata dyżurowania, ale przepisy przewidują, że te zasady mogą się zmieniać w przyszłości. Korzystanie z tego prawa wiąże się z koniecznością złożenia wniosku do pracodawcy, co nie jest skomplikowaną formalnością. Najważniejsze jest jednak uświadomienie sobie, czego potrzebujemy, aby być dobrymi rodzicami i lekarzami, oraz jakie kroki podjąć, by to osiągnąć.

Problemem nie jest sama formalność, lecz poczucie odpowiedzialności za pacjentów, zespół i nasze miejsce pracy. To poczucie sprawia, że trudno nam przyznać się do zmęczenia. Jako lekarze czujemy, że nasza rola to ciągła gotowość do pracy, a dyżury są uważane za nasz obowiązek. Zostaliśmy nauczeni, że nie możemy być dobrymi lekarzami, jeśli nie będziemy dyżurować, co często utrudnia nam podjęcie decyzji o skorzystaniu z przysługujących nam praw. Zwykle podejmujemy tę decyzję dopiero wtedy, gdy dochodzimy do ściany.

Czasami jest to poprzedzone okresem w życiu lekarza, kiedy zastanawia się, czy nie powinien przestać być lekarzem.

Lekarze pracują do końca życia, a bardzo niewielu z nich przechodzi na emeryturę. Bycie rodzicem trwa tylko kilka-kilkanaście lat, a ten czas jest niepowtarzalny. Jeśli nie wykorzystamy momentu, kiedy nasze dzieci rosną, nikt nam go już nie zwróci. Można w wieku 50 lat rozpocząć kolejną specjalizację, ale relacji z dziećmi, które zaniedbaliśmy przez pracę, nie da się już odzyskać. Kiedyś, przed wprowadzeniem prawa do niedyżurowania, lekarze, którzy decydowali się na przerwę od dyżurów, spotykali się z ostracyzmem. Musieli odpracować te godziny, co w przypadku specjalizacji wydłużało czas pracy nawet o rok. Niejednokrotnie nie otrzymywali za to wynagrodzenia.

Czy pamiętasz taki wyjątkowy moment, kiedy poczułaś, że udało Ci się połączyć rolę matki i lekarki?

Takich momentów jest wiele. Jednak później przychodzą chwile, kiedy myślę, że może jednak nie jest to możliwe. Czasami czuję, że jest za dużo obowiązków, że przez to cierpi zarówno moja praca, jak i życie rodzinne. Nie da się cały czas czuć zadowolenia z życia i mieć poczucia, że wszystko można zrobić. Dążenie do ideałów jest dobrym celem, ale trzeba mieć świadomość, że to długa droga.

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 2/2025