Z Sobieskiego 110: Nowe spojrzenie prezesa NRL
Widok z okna przy ulicy Krupniczej w Krakowie zmieniłem na widok z okna przy ul. Sobieskiego 110 w Warszawie. Inny widok. Ale też inne spojrzenie.
Warszawa, ul. Sobieskiego 110
Foto: Marta Jakubiak
Inaczej wygląda świat z perspektywy stolicy, inaczej z perspektywy Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa (bo tak brzmi tytuł grodu Kraka, stanowiący jego pełną nazwę). A Kraków, jak wiadomo, lubi tytułować. No i tyle żartów.
Zupełnie inne są obowiązki prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej niż prezesa okręgowej rady. Nie większe ani mniejsze, ale po prostu inne. Więcej polityki, mniej kontaktów z politykami lub niby-politykami, więcej, a raczej przede wszystkim inne zadania.
Nikt nie zdoła pracować sam. Bez wsparcia współpracowników nie sposób podołać obowiązkom. Jestem jednak przekonany, że zespół ludzi wybranych do Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej jest zespołem, który podoła czekającym nas zadaniom. Bo nie zamierzam ustąpić z drogi, którą zadeklarowałem w swoim wystąpieniu programowym.
Samorząd lekarski jest reprezentantem wszystkich lekarzy, a rolą Naczelnej Izby Lekarskiej jest reprezentowanie koleżanek i kolegów zgodnie z ich wolą, przekazaną z okręgowych izb lekarskich. Przynależność do izb lekarskich jest obowiązkowa, stąd izby muszą „iść środkiem” – nie mogą reprezentować poglądów jednej grupy lekarzy.
Izba nie ma poglądów politycznych, ale jej apolityczność ma się wyrażać w jak najszerszych kontaktach z politykami wszystkich opcji. Tu każdy musi być serdecznie witany i dobrze się czuć. Także nasi koledzy lekarze, którzy chwilowo są parlamentarzystami.
Musimy stać się aktywniejsi we współpracy z władzą. Musimy uzyskać wpływ na tworzenie aktów prawnych, zanim trafią do zaopiniowania. Bo tylko wtedy ten wpływ będzie realny. Musimy przejąć kształcenie podyplomowe lekarzy. Naczelna Izba Lekarska musi stać się miejscem, w którym będą się ogniskowały działania wszystkich organizacji lekarskich: i tych naukowych, i tych społeczno-zawodowych.
Jeżeli nie będziemy działać wspólnie, to nie osiągniemy wiele. Wiemy, że nie ma współdecydowania bez współodpowiedzialności, dlatego gotowi jesteśmy ją przyjąć. Dramatyczna jest sytuacja w zakresie kadr lekarskich. Nawet zwiększenie o kolejny tysiąc liczby studentów na wydziałach lekarskich pozwoli odczuć efekty najwcześniej za 11-12 lat. A co w międzyczasie? Jakieś decyzje muszą zostać podjęte, bo „samo się” lepiej nie zrobi.
Lekarze cieszą się ostatnio coraz większym zainteresowaniem organów ścigania. Jest to jak gdyby „powtórka z rozrywki”. Każde niepowodzenie w leczeniu nie może skutkować dochodzeniem prokuratorskim ciągnącym się latami i szukaniem winnych i często oskarżeniem o przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. Pracy lekarza nie może towarzyszyć strach, o to też musimy walczyć.
Musimy wreszcie we wszystkich sprawach mieć do dyspozycji zespoły najlepszych ekspertów, którzy stworzą podstawy do podejmowania właściwych decyzji i pomogą nam ich bronić. Trochę mało czasu minęło od Zjazdu, abym mógł się Państwu pochwalić konkretnymi osiągnięciami, ale zdołałem się w tym czasie spotkać z ministrem zdrowia, prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia i marszałkiem Senatu RP.
Sporo czasu poświęciłem na zapoznanie się z systemem pracy Biura Izby i jego pracownikami. Z przyjemnością mogłem się przekonać, że w Naczelnej Izbie Lekarskiej pracuje zespół kompetentnych, zainteresowanych sprawami izby pracowników. Teraz czas na pracę merytoryczną.
A tymczasem, ponieważ zbliża się tradycyjny już okres urlopowy, życzę więc wszystkim miłego i udanego wypoczynku.
Andrzej Matyja
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej