11 listopada 2024

Zjazdy koleżeńskie lekarzy. Czy ktoś nam dorówna?

W 1966 r. 220 młodych ludzi ukończyło studia na jednym z trzech wydziałów (ogólnolekarski, stomatologiczny i pediatryczny) wrocławskiej Akademii Medycznej i otrzymało upragniony dyplom lekarza – pisze dr Wojciech Pypno.

Foto: arch. prywatne

Po trzydziestu latach, a więc w 1996 r., kilka koleżanek pracujących nadal we Wrocławiu podjęło się organizacji zjazdu koleżeńskiego. Jak udało się powiadomić o nim liczne grono absolwentów, pozostanie ich tajemnicą.

Zjazd odbył się naturalnie w mieście naszej Alma Mater, z zaskakująco dużą frekwencją (ok. 120 uczestników). Wzruszające było pierwsze spotkanie przed katedrą św. Jana Chrzciciela, gdzie mszą świętą celebrowaną przez duszpasterza akademickiego księdza Stanisława Orzechowskiego rozpoczęliśmy zjazd.

Wszyscy uczestnicy, na wszelki wypadek, zaopatrzeni byli w plakietki ze zdjęciem z okresu studiów (kobiety z nazwiskiem panieńskim). W auli Collegium Anatomicum odczytano listę obecności i spotkaliśmy się z naszymi żyjącymi nauczycielami, którzy świetnie bawili się wieczorem na uroczystym bankiecie, na którym uaktualniono dane adresowe, co okazało się znakomitym posunięciem.

Ważnym punktem programu, a stało się to tradycją zjazdów odbywających się później we Wrocławiu, było odwiedzenie grobów naszych profesorów, w większości wywodzących się ze lwowskiego środowiska lekarskiego.

Niezwykle udane pierwsze po latach spotkanie spowodowało pragnienie następnych. I tak też się stało – organizacji podejmowali się coraz inni rozsiani po całej Polsce koledzy, a na zjazdy przyjeżdżali, prócz pracujących w kraju, absolwenci z Niemiec, Szwecji, Danii, a nawet z tak odległych zakątków świata, jak Kanada, USA czy Republika Południowej Afryki.

Zjazdy są organizowane co roku, rozpoczynają się mszą świętą, podczas której modlimy się m.in. za zmarłych kolegów. Ich nazwiska są odczytywane przez jednego ze starostów roku, a lista – niestety – z każdym rokiem staje się dłuższa. Spotkania trwają 3-4 dni, zawsze dzień lub dwa poświęcone są zwiedzaniu okolicznych atrakcji turystycznych.

W ten sposób poznaliśmy mnóstwo prześlicznych miejsc, do których z pewnością nigdy nie dotarlibyśmy inaczej, pływaliśmy Odrą, Sanem, Wisłą, odwiedziliśmy wiele zamków, skansenów i innych architektonicznych perełek, których nie brak w Polsce.

Na naszej trasie znalazły się więc: Dolny Śląsk (ze zrozumiałych względów najczęściej), Beskid Żywiecki, okolice Gorzowa Wielkopolskiego, Ciechocinek, Opolszczyzna (Głuchołazy, Nysa), Jura Krakowsko-Częstochowska, Podhale, okolice Warszawy, Bydgoszcz (z wycieczką do Gniezna), Nowosądecczyzna, Przemyśl, Sandomierz.

Na niemal każdym zjeździe występuje zaproszony przez organizatorów zespół folklorystyczny przedstawiający pieśni i tańce charakterystyczne dla zwiedzanego regionu. Każdorazowo również i sami przygotowujemy program artystyczny, m.in. wystawiliśmy przezabawną parafrazę „Hamleta” pióra Jeremiego Przybory (w oryginalnych strojach wypożyczonych z Teatru Dramatycznego w Warszawie i Operetki gliwickiej) czy też „Pana Tadeusza” w skróconej przez Andrzeja Waligórskiego i groteskowej wersji. Śpiewom i tańcom nie ma końca, mimo coraz częściej pojawiających się pewnych kłopotów w poruszaniu się.

W 2017 r. ukazał się wspaniale wydany i zredagowany przez kolegów z Wałbrzycha album podsumowujący dotychczasowe zjazdy, zawierający ich opis okiem organizatorów, dziesiątki zdjęć, wspomnienia uczestników, a także naszą własną, wcale bogatą twórczość. Ponieważ zjazdowa rodzina uległa w międzyczasie powiększeniu dzięki uczestnictwu małżonków, a w ostatnich latach również naszych dzieci, na każdym zjeździe uroczyście nadawano im tytuł „honorowego absolwenta”. Służy do tego przechodnia buława, którą od lat z rąk aktualnych otrzymuje przyszły organizator.

Ostatni (już 27.!) zjazd odbył się pod koniec maja 2023 r. w Turawie na Opolszczyźnie, nad pięknym Jeziorem Turawskim, a kulminacyjnym momentem było posadzenie drzewa Jedności Absolwentów Akademii Medycznej we Wrocławiu rocznika 1966. W poczet nowych honorowych absolwentów przyjęto trzy córki naszych kolegów, które zapewniły, że zjazdy będą kontynuowane nawet po odejściu ostatniego z nas. Następny odbędzie się za rok na Nowosądecczyźnie. Czy któryś rocznik nam dorówna?

Wojciech Pypno