Źrenica. Gdy Pinokio niewinnie mruga mechanicznymi oczami
Na wypukłej powierzchni gałki ocznej, w czarnym oknie tęczówki, niczym w zwierciadle, odbijają się pomniejszone obrazy otoczenia. Przeglądający się w lustrach oczu ludzie przypominają małe laleczki.
Foto: archiwum prywatne
Łacińska „pupilla”, której polskim odpowiednikiem anatomicznym jest „źrenica”, to zdrobnienie od wyrazów: lalka, dziewczynka, sierotka. Synonimami opiszemy ponadto: ucznia, studenta, szczeniaka, marionetkę i poczwarkę, która zwiastuje metamorfozę. Światło, emocje i substancje psychoaktywne decydują o zmiennej średnicy źrenic oraz jakości analizowanych obrazów.
W czerwcowy weekend zwiedzałem Tallinn. Stolica Estonii jest nadzwyczaj piękna. Na starówce zachowano długi odcinek murów obronnych i średniowiecznych baszt. Tłumy turystów, gwar, jarmark, perełki architektoniczne, koncerty i doskonałe jedzenie. W dawnym kościele świętego Mikołaja zachował się fragment namalowanego na płótnie „tańca śmieci” z trzynastoma, spośród czterdziestu ośmiu, figurami.
Nagie kościotrupy z pustymi oczodołami stanęły między dobrze usytuowanymi duchownymi, władcami, mieszczanami, by w demonicznym pląsie, wspólnie zmierzać do kresu życia, gdzie status ziemski nie ma już żadnego znaczenia. Wszyscy są równi sobie, bez podziału na zawody, funkcje, polityczne wpływy, zgromadzone elektoraty i majątki. Każdy odpowiada za swoje czyny i bezwiednie patrzy w dal.
Nieopodal bramy dzielącej Dolny i Górny Tallinn zajrzałem do bogato wyposażonego muzeum lalek teatralnych. W kilkunastu salach zebrano różnorodne eksponaty ze spektakli działającej w tym samym budynku sceny, znanej głównie z prezentacji bajek dla dzieci. Kukiełki, pacynki, marionetki na sznurkach, lalki i pojazdy mechaniczne. Maski, peruki, parawany, dekoracje, ekrany cieni, pudełka sceniczne do przedstawień domowych.
Tradycje teatru lalkowego sięgają czasów prehistorycznych i wiążą się z wykorzystaniem figur w obrzędach religijnych o charakterze widowiskowym. Z czasem przedstawienia lalkowe stały się rozrywką świecką, komediową, wykorzystywaną w szopce, aluzyjną, bez aktorskiej koterii i wolne od przypadkowości. Lalkę odczytywano jako metaforę ludzkiej egzystencji, źrenicę, przez którą można pokazać więcej i odważniej.
Ponad sto lat temu legło to u podstaw teorii „nadmarionety”, pozbawionej egoizmu, służącej wyłącznie sztuce. U Kantora grały bezwiedne manekiny. Anatomiczne i położnicze figury woskowe z Florencji (lalki z wymodelowanymi narządami wewnętrznymi) zrewolucjonizowały szkolenie chirurgów w austriackim „Josephinum” założonym w 1784 r. Współczesna epoka wiedeńskiego muzeum rozpoczęła się od wystawy „Fantom oka i wykrywacz kul”.
W tallińskim muzeum jeden z kilkunastu eksponowanych Pinokiów zgromadzonych w przeszklonych gablotach zamrugał niewinnie mechanicznymi oczami. Drugi, zawieszony na sznurkach, czekał na „ożywienie” za pomocą krzyżaka połączonego ze stawami rąk i nóg. Kawałek pomalowanego drewna, mały kłamczuch z długim nosem i uroczym spojrzeniem. Poruszyłem nitkami.
Pinokio grzecznie usiadł i wysłuchał tekstu Władysława Reymonta opisującego ostatni Sejm z 1794 r.: „Mów takim do rozumu, to ziewają, ale praw im duby smalone o świętej źrenicy wolności szlacheckiej, ekscytuj bajędą o równości z królami (…) a wydzieraj się przy tym ze wszystkiej mocy, machaj rękoma jak wiatrak, to się w końcu z czułości popłaczą i gotowi cię nawet porwać na ręce a ogłosić zbawcą ojczyzny”.
Założyłem okulary, pochylając się nad samorządowymi dokumentami programowymi, które mają strzec źrenicy wolności lekarskiej w bliższej i dalszej przyszłości. Zapowiadają nową optykę i pociąganie za inne sznurki w teatrze polityki zdrowotnej, jakby otwierała się przed figurami sceniczna „Kraina snu” Edgara Allana Poe: „… kraj ten jest Eldorado, bo wędrowiec, co tu zboczy / Przez zamknięte widzi oczy. / Przed otwartą zaś źrenicą – Świat ten – wieczną tajemnicą. (…) / Duch, co błądzi ziemią tą / Przez zaćmione patrzy szkło”.
Odwiesiłem Pinokia na miejsce. W jego źrenicach dostrzegłem lustrzane odbicie otoczenia.
Jarosław Wanecki