Zrobotyzowana apteka. Nowatorska dystrybucja leków w szpitalu
Łódzki start-up opracował technologię zautomatyzowanego procesu dystrybucji leków w szpitalu. Z przedstawicielami firmy, Jakubem Musiałkiem i Stanisławem Radomińskim, rozmawia Lidia Sulikowska.
Foto: arch. prywatne
Automatyzacja procesu przygotowania leków i wydawania ich z centralnej apteki do poszczególnych oddziałów to rozwiązanie popularne w wielu zagranicznych szpitalach. Jak apteka szpitalna działa w takim systemie?
Jakub Musiałek: Leki, które są dostarczane do apteki szpitalnej z hurtowni, umieszcza się w urządzeniu, które z oryginalnych opakowań przepakowuje je do jednodawkowych saszetek z nadrukowaną m.in. datą ważności, numerem serii, dawką i nazwą międzynarodową.
Na podstawie elektronicznych zleceń wypisywanych przez lekarzy są one kompletowane w kolejnej maszynie w zestawy przeznaczone dla konkretnego pacjenta i w formie pakietów trafiają na oddziały. Każdy pakiet jest oznaczony nadrukiem z indywidualnym kodem kreskowym chorego, datą oraz godziną podania. Pielęgniarka weryfikuje każdy pakiet przy pacjencie, a następnie podaje leki.
Stanisław Radomiński: Dzięki temu eliminujemy ryzyko pomyłki, co zdarza się przy ręcznej dystrybucji. Ogólnie szacuje się, że nawet 11 proc. leków podawanych jest błędnie – np. nie w tej dawce czy o złej porze. Zautomatyzowana dystrybucja leków nie jest tanim rozwiązaniem, ale w dłuższej perspektywie daje oszczędności.
Zmniejszamy zapasy leków, bo mamy większą kontrolę nad stanem magazynu, ponadto ograniczamy liczbę nieewidencjonowanych wydań oraz przeterminowanych farmaceutyków i zwiększamy bezpieczeństwo farmakoterapii, a pielęgniarka ma więcej czasu dla chorego.
Na rynku funkcjonują firmy sprzedające tego typu technologię, żadna z nich nie jest z Polski. Skąd pomysł, aby zająć się tym zagadnieniem?
J. M.: Kilka lat temu, podczas wizyty w USA, w jednym z tamtejszych szpitali zobaczyłem, jak to działa. W 2015 r. powstał nasz pierwszy, w 100 proc. polski prototyp takiego systemu. Potem udało się uzyskać dotację unijną na rozwój tej technologii.
Projekt zakończyliśmy w czerwcu ubiegłego roku wdrożeniem naszego urządzenia w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Planujemy już kilka kolejnych wdrożeń w kraju – obecnie realizujemy dwa takie projekty. Jest też zainteresowanie ze strony Turcji, Czech i USA.
Czym wasz sprzęt różni się od tych, proponowanych przez zagraniczną konkurencję?
S.R.: Jest to system modułowy, który może być dowolnie rozbudowywany i dostosowywany do potrzeb konkretnego szpitala. Takie podejście pozwala na zastosowanie naszego rozwiązania nawet w mniejszych szpitalach, które do tej pory nie miały szans na zastosowanie podobnego systemu.
Jak robot radzi sobie z lekami wielodawkowymi, np. w postaci syropu?
S.R.: W takich sytuacjach wydawane jest całe opakowanie, np. butelki syropu oznaczonej kodem kreskowym. Pielęgniarka sczytuje czytnikiem każdą pobraną dawkę.
W Polsce taki system to chyba jednak ciągle nowość?
S.R.: To prawda, u nas jedynie nieliczne szpitale posiadają takie rozwiązanie, podobnie jest np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, gdzie dotychczas tylko pojedyncze placówki zdecydowały się na ten krok. Z kolei w Stanach Zjednoczonych nie ma szpitala, który by podobnego systemu nie posiadał, a w Portugalii i Hiszpanii już około połowa szpitali ma zautomatyzowaną aptekę.