2 maja 2025

Agresja wobec profesjonalistów medycznych przybiera na sile

Wyzwiska, przemoc psychiczna i rękoczyny – to już niemal codzienność w pracy ratowników medycznych, lekarzy i pielęgniarek. Incydenty stają się nagminne. Dlatego coraz częstsze pytania, co można zrobić, by do nich nie dochodziło, i propozycje zmiany przepisów ze strony Ministerstwa Zdrowia.

Fot. freepik.com

W 2023 r. (dane uzyskane z Naczelnej Izby Lekarskiej) prawie 40 proc. lekarzy pracujących na SOR-ach, w izbach przyjęć i innych oddziałach szpitalnych zgłosiło przynajmniej jeden przypadek agresji ze strony pacjentów lub ich rodzin.

Frustracja i bezsilność

Pierwszy miesiąc 2025 r. przyniósł tragedię dla całego środowiska ratowników medycznych. Doszło do niej w Siedlcach, gdy 57-letni Adam Cz. wezwał do siebie pogotowie, ponieważ uderzył się w głowę. Gdy medycy chcieli go zabrać do szpitala, mężczyzna chwycił za kuchenne noże, a jednym z nich ranił w klatkę piersiową 64-letniego ratownika medycznego. Po przewiezieniu do szpitala mężczyzna zmarł. Sprawca usłyszał zarzuty i przebywa w areszcie.

Agresor miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu. Grozi mu dożywocie. Adam Cz. już wcześniej odsiadywał wyroki więzienia. Tuż po tym wydarzeniu personel medyczny SOR w Zielonej Górze apelował do rządu o to, by wprowadzić realne zmiany zapewniające większe bezpieczeństwo. „Praca medyka to misja ratowania życia, ale niestety wiąże się także z ryzykiem, które nie powinno być akceptowane jako ››część zawodu‹‹. Potrzebne są realne zmiany, aby zapewnić nam większe bezpieczeństwo i komfort pracy” – czytamy na profilu SOR Zielona Góra na Facebooku.

Przypadków agresji jest niestety coraz więcej. W jednym z oddziałów toksykologii pacjent złamał lekarce kość przedramienia, innej, dyżurującej w oddziale neurologii, zwichnął staw ramienny, a na jednym z SOR-ów uderzył lekarza w twarz z taką siłą, że doszło do pęknięcia kości jarzmowej.

Prof. Dariusz Timler, kierownik Zakładu Medycyny Ratunkowej i Medycyny Katastrof Uniwersytetu Medycznego w Łodzi oraz prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej, mówi, że wiele z tych przypadków nie jest rejestrowanych, ponieważ personel medyczny nie zawsze zgłasza agresję słowną, groźby i napastliwość psychiczną jako zdarzenie niepożądane. Przyczyn jest kilka.

Najczęstsza to brak czasu i niechęć personelu medycznego do wypełniania formularzy związanych ze zgłoszeniem. Takie sprawy wymagają wezwania policji i składania zeznań, co jest absorbujące. Problem jednak narasta. Z badań wynika, że dotyczy nie tylko dużych miast, ale także mniejszych miejscowości, gdzie dostęp do opieki zdrowotnej jest ograniczony i są trudności z uzyskaniem pomocy medycznej, co może wywoływać niezadowolenie pacjentów. Za agresją często stoi frustracja związana z bezsilnością wobec długiego oczekiwania na pomoc. Sfrustrowany pacjent jest nieprzewidywalny, zwłaszcza kiedy boi się o życie swoje lub kogoś bliskiego.

Obiektami jego agresji stają się więc lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, czyli osoby, które są na pierwszej linii frontu, a nie system, który jest dla niego pojęciem abstrakcyjnym. Zdaniem lekarzy do napięć i konfliktów prowadzi także brak odpowiedniej liczby personelu medycznego oraz przeciążenie pracą.

Kamery i ochroniarze

– W Polsce wciąż brakuje norm zatrudnienia lekarzy na SOR-ach, a rozporządzenie ministra zdrowia w tej sprawie jest nieprecyzyjne. W rozporządzeniu tym jest napisane, że powinno się zatrudniać lekarzy w liczbie niezbędnej do zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania oddziału, w tym do spełnienia warunków dotyczących czasu oczekiwania n a pierwszy kontakt z lekarzem w poszczególnych kategoriach pilności, przy czym co najmniej jeden lekarz przebywający stale w oddziale powinien być lekarzem systemu – cytuje fragment rozporządzenia prof. Dariusz Timler.

Podkreśla, że ten brak precyzji dopuszcza dowolność jego interpretacji i pozwala na pracę w mniejszych kadrowo zespołach, niż dyktują to potrzeby pacjentów. W odpowiedzi na rosnące zagrożenie agresją wprowadzono wiele rozwiązań mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa personelowi medycznemu. W niektórych szpitalach na SOR-ach zamontowano monitoring oraz zatrudniono ochroniarzy, co pozwala szybciej i skuteczniej reagować w przypadkach agresywnych zachowań.

Zainstalowanie kamer monitorujących oraz zatrudnienie ochroniarzy staje się powszechną praktyką w wielu placówkach. Lekarze i pielęgniarki coraz częściej też korzystają z tzw. alarmów napadowych, które umożliwiają szybką reakcję w przypadku zagrożenia. Wprowadzono także procedury, w ramach których personel medyczny jest szkolony, jak radzić sobie z agresją, zarówno jeśli chodzi o deeskalację zjawiska, jak i w zakresie obrony osobistej.

Potrzebne rozwiązania systemowe

Pracownicy służb medycznych sygnalizują jednak, że stosowane środki zapobiegawcze nie są wystarczające i należy poszukiwać bardziej skutecznych rozwiązań. Lekarze podkreślają, że samo wprowadzenie ochrony fizycznej nie zawsze wystarcza, zwłaszcza w przypadku agresji werbalnej, która jest równie szkodliwa, bo wpływa negatywnie na psychikę i pozostawia długotrwałe ślady. Proponują więc wprowadzenie dodatkowych szkoleń z zakresu komunikacji interpersonalnej oraz sposobów rozwiązywania konfliktów.

Sugerują też zwiększenie liczby ochroniarzy, a także stworzenie specjalnych stref dla pacjentów zachowujących się agresywnie. Zastanawiają się też, czy nie należałoby wdrożyć procedury szybszego reagowania na przypadki agresji, aby skrócić czas, w którym lekarz lub pielęgniarka są narażeni na niebezpieczeństwo ze strony agresora.

– Polskie Towarzystwo Medycyny Ratunkowej dostrzega problem i uważa, że konieczne są rozwiązania systemowe, a nie tylko interwencje na poziomie pojedynczych placówek. W naszej ocenie istnieje potrzeba wprowadzenia szkoleń z zakresu zarządzania stresem i technik deeskalacji, jak również konieczność monitorowania sytuacji w szpitalach i wprowadzania zmian w organizacji pracy, by zminimalizować stres związany z dużą liczbą pacjentów oraz długim czasem oczekiwania na pomoc medyczną – przekonuje prezes PTMR prof. Dariusz Timler. Podkreśla, że ważnym elementem tej strategii byłoby ograniczenie biurokracji w SOR-ach, co pozwoliłoby na skrócenie pobytów i uniknięcie przynajmniej części zachowań agresywnych.

Jak z problemem radzą sobie inne kraje

Z nasilającą się agresją wobec personelu medycznego mierzy się nie tylko Polska, ale także kraje, w których nakłady na ochronę zdrowia są znacznie wyższe i, wydawałoby się, zabezpieczenia są skuteczniejsze. Niektóre państwa, w których agresja pacjentów i ich rodzin utrudniała pracę personelu medycznego, wprowadziły posterunki policji na SOR-ach, a w stolicy Turcji, Ankarze, oprócz policji na SOR-ach stacjonowali uzbrojeni żołnierze pilnujący wspólnie porządku.

W krajach, takich jak Francja, Niemcy, Wielka Brytania, kraje skandynawskie czy USA, przypadki agresji są równie powszechne co w Polsce. W Niemczech w odpowiedzi na agresję wobec personelu medycznego wprowadzono specjalne jednostki ochrony, które zajmują się tylko zapewnieniem bezpieczeństwa w szpitalach. W Wielkiej Brytanii wprowadzono specjalne zespoły interwencyjne, które szybko reagują na przypadki agresji.

Z kolei w Stanach Zjednoczonych niektóre placówki wprowadziły system tzw. peace officers, który tworzą wyspecjalizowani ochroniarze, odpowiedzialni za zapobieganie przejawom agresji i szybkie rozwiązywanie konfliktów. Istnieją również wyspecjalizowane jednostki policji, które mają posterunki w szpitalach i zajmują się nie tylko przywoływaniem do porządku agresywnych pacjentów, ale też załatwianiem spraw związanych z urazami komunikacyjnymi, pobiciami i innymi przestępstwami związanymi z potrzebą hospitalizacji.

– Wiele z tych rozwiązań może stanowić dla nas inspirację, jednak przenoszenie ich na grunt polski wiąże się z pewnymi trudnościami. Polska ochrona zdrowia jest niedofinansowana, co może utrudniać wdrażanie kosztownych rozwiązań, takich jak zatrudnianie specjalistycznych ochroniarzy. Jednak niektóre z nich, takie jak szkolenia z zakresu deeskalacji czy instalacja monitoringu, mogą być skuteczne i możliwe do zaadaptowania w polskim systemie ochrony zdrowia – mówi prof. Dariusz Timler, dodając, że warto się nad tym zastanowić.

– Agresja ma swoje konsekwencje nie tylko dla zdrowia lekarzy, pielęgniarek czy ratownikówmedycznych, ale także dla jakości pracy lekarzy i dla bezpieczeństwa pacjentów. Może więc warto rozważyć, czy połączyć to, czym już dysponujemy, z tym, co proponują inne kraje, aby wypracować i wprowadzić nowe procedury ochrony. Działania te wraz z adaptacją międzynarodowych wzorców mogą pomóc w skuteczniejszej ochronie przed agresją – uważa profesor.

Przymus bezpośredni

Panuje przekonanie, że z agresją personel medyczny najczęściej styka się w szpitalach psychiatrycznych i tam jest najbardziej narażony na obrażenia fizyczne ze strony niektórych agresywnych chorych. Jednak jak wyjaśnia prof. Piotr Gałecki, zastępca dyrektora ds. medycznych Szpitala im. Józefa Babińskiego Specjalistycznego Psychiatrycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łodzi i krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii, agresja w psychiatrii to jedyny stan nagły poza kryzysem suicydalnym i lekarze w trakcie szkolenia specjalizacyjnego są instruowani, jak postępować z takim pacjentem.

Podkreśla, że nie wszystkie sytuacje da się przewidzieć i nie wszystkim przeciwdziałać, dlatego ustawodawca uwzględnił to w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego. Art. 18 ustawy pozwala zastosować przymus bezpośredni w stosunku do agresywnych pacjentów i przepis ten można egzekwować nie tylko w psychiatrii, ale i w każdym innym dziale medycyny somatycznej, o czym wielu lekarzy nie wie i z tego przepisu nie korzysta.

– W odczuciu lekarzy psychiatrów art. 18 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego spełnia swoje zadanie, precyzyjnie opisuje rodzaje przymusu, określa, kto może ten przymus stosować, jak długo, w jaki sposób ma być monitorowany i kontrolowany przez osoby, które nie uczestniczą w podejmowaniu decyzji o zastosowaniu przymusu bezpośredniego w celu uniknięcia nadużyć – tłumaczy prof. Piotr Galecki. Zwraca też uwagę, że paradoksalnie z jednej strony mówi się o konieczności wzmożenia działań na rzecz przeciwdziałania agresji, a z drugiej pojawiają się inicjatywy poselskie, aby zakazać stosowania przymusu bezpośredniego wobec pacjentów.

– Z mojej perspektywy i długoletniego doświadczenia pracy w psychiatrii wynika, że możliwość stosowania przymusu bezpośredniego chroni nie tylko personel medyczny przed agresją, ale i samego pacjenta, który w stanie różnego rodzaju zaburzeń psychicznych zagraża własnemu zdrowiu i życiu – mówi prof. Piotr Gałecki. Zastrzega, że są to sytuacje trudne, które należy rozstrzygać indywidualnie, nie licząc na uniwersalne rozwiązania. Kluczem jest tu znajomość prawa i ustawiczne szkolenia personelu medycznego dotyczące sposobu rozpoznawania sytuacji związanych z agresją i umiejętności reagowania.

W każdym szpitalu, nie tylko psychiatrycznym, zastosowanie przymusu bezpośredniego powinno być monitorowane, zapisy przechowywane, aby zawsze można było ocenić, czy przymus bezpośredni w stosunku do tego właśnie pacjenta był zasadny i stosowany zgodnie z art. 18 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Jednak nie wszędzie jeszcze szpitale są wyposażone w tego rodzaju urządzenia. Warto dodać, że wbrew obiegowym opiniom przymus bezpośredni nie jest stosowany w szpitalach psychiatrycznych najczęściej. Wyprzedzają je pod tym względem oddziały intensywnej opieki medycznej, oddziały pooperacyjne, internistyczne czy geriatryczne.

Środki psychoaktywne

Do ataków agresji często dochodzi pod wpływem alkoholu, narkotyków, substancji psychoaktywnych, tzw. dopalaczy, czy innych środków odurzających. Tak było w przypadku 29-letniego pijanego mężczyzny z Zielonej Góry, który w lutym tego roku pobił pracownika służby zdrowia. Brutalne zdarzenie miało miejsce na SOR-ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. W wyniku napaści mężczyzna doznał urazu klatki piersiowej i jamy brzusznej oraz złamania żeber.

Sprawca został zatrzymany dzięki błyskawicznej reakcji policjanta, który obezwładnił agresora. Zgromadzony materiał dowodowy pozwolił na postawienie podejrzanemu dwóch zarzutów: naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego i kierowania gróźb karalnych. Prokuratura po analizie dokumentów wystąpiła do sądu z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztu dla agresywnego mężczyzny.

Statystyki odnośnie liczby przyjmowanych pijanych pacjentów na SOR-y nie są optymistyczne. Z roku na rok jest ich coraz więcej. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że ponad dziesięć lat temu (2013 r.) na szpitalne oddziały ratunkowe przyjętych było 16 tys. osób z kłopotami spowodowanymi spożyciem alkoholu, natomiast w 2023 r. ta liczba wzrosła do 26 tys.

Dla lekarzy to wyjątkowo trudni pacjenci. Udzielanie świadczeń zdrowotnych osobom nietrzeźwym stanowi dodatkowe obciążenie. Kontakt z taką osobą bywa utrudniony, nie ma jak zebrać pełnego wywiadu medycznego, a co za tym idzie – trzeba wykonać dodatkowe badania. To generuje dodatkowe koszty i zwiększa liczbę zadań personelu.

Pracownicy SOR-ów nie mogą odmówić pomocy takim pacjentom. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 27 czerwca 2019 r. w sprawie szpitalnego oddziału ratunkowego (Dz.U. z 2024 r. poz. 336 z późn. zm.) w SOR udziela się świadczeń polegających na wstępnej diagnostyce oraz podjęciu leczenia w zakresie niezbędnym dla stabilizacji funkcji życiowych osób, które znajdują się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Wniosek jest jeden: niezależnie od tego, czy osoby trafiające na oddziały ratunkowe są trzeźwe, czy też pod wpływem alkoholu lub narkotyków, personel nie może odmówić pomocy, jeśli stan zdrowia może być zagrożony.

Co więcej, osoby pod wpływem alkoholu i narkotyków wydają się niepoczytalne i nie wiadomo, jakich zachowań można się po nich spodziewać, włącznie z demolowaniem szpitalnych pomieszczeń. Później zasłaniają się niepamięcią. Tymczasem art. 31 Kodeksu karnego w par. 3 mówi wyraźnie, że osoba dokonująca czynności agresywnych pod wpływem substancji psychoaktywnych, która wprowadziła się w ten stan w sposób świadomy, nie jest osobą niepoczytalną i podlega karze.

– Nigdy nie unikniemy takich sytuacji. To, co można zrobić, to poprawić standardy bezpieczeństwa na izbach przyjęć, SOR-ach, w ambulansach zespołów ratownictwa medycznego i uczyć postępowania z agresywnymi pacjentami. Należy też bezwzględnie zgłaszać każdy taki akt agresji na policję. Niestety, często lekarze właśnie pacjentów będących pod wpływem substancji psychoaktywnych traktują ulgowo i nie ponoszą oni żadnej odpowiedzialności za swoje czyny, a to duży błąd – podsumowuje prof. Piotr Gałecki.

Strategia na rzecz przeciwdziałania agresji

Interesujące wyniki badań przedstawił Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy (CIOP-PIB), na podstawie których określił, w jakim kierunku powinny zmierzać działania edukacyjne oraz zmiany organizacyjne mogące poprawić warunki pracy personelu medycznego. Badania te mają znaczenie w opracowywaniu strategii na rzecz przeciwdziałania agresji. Analizowano, które czynniki mają największe znaczenie dla zadowolenia z pracy i dobrostanu medyków.

Na ich podstawie opracowano zalecenia, które pomagają dbać o zdrowie psychiczne pracowników ochrony zdrowia oraz przeciwdziałać przejawom agresji wobec nich. Stwierdzono również, że agresja wobec medyków to problem wielowymiarowy, potwierdzając, że stoi za nią frustracja pacjentów, niedoskonały model funkcjonowania opieki zdrowotnej, substancje psychoaktywne, problemy psychiczne, ale nie tylko.

Konsekwencją doświadczania agresji przez personel medyczny jest pogarszające się samopoczucie, stany lękowe, wypalenie zawodowe i mniejsza efektywność pracy.

Agresja sprzyja także popełnianiu błędów i prowadzi do chronicznego stresu i wycofania w relacjach z pacjentami. Aby tego uniknąć, CIOP-PIB rekomenduje na poziomie organizacyjnym – wprowadzenie procedur monitorowania agresji wobec personelu i edukację pracowników medycznych w zakresie deeskalacji konfliktów, lepsze organizowanie pracy w placówkach, programy promocji zdrowia w miejscu pracy i kampanie edukacyjne, a na poziomie indywidualnym – treningi uważności, wzmacnianie odporności psychicznej i szkolenia z inteligencji emocjonalnej.

Kamizelka nożoodporna

W związku z atakami agresywnych pacjentów na zespoły ratownictwa medycznego (ZRM) Ministerstwo Zdrowia proponuje od 1 lipca tego roku wyposażenie ratowników w kamizelki nożoodporne po jednej na każdego ratownika w zespole. Ratownicy będą też mieli ustawowo zagwarantowane wsparcie psychologiczne i organizowane szkolenia z samoobrony. Zostanie przeprowadzona szeroko zakrojona społeczna kampania edukacyjna. Rozważa się także podniesienie kar zasądzanych za ataki na ratowników oraz wyposażenie ich w kamery nasobne.

Propozycje te wymagają jednak dopracowania i czasu na ich wdrożenie. Jak podkreślał wiceminister zdrowia Marek Kos, celem projektu ustawy jest usprawnienie funkcjonowania systemu oraz zapewnienie lepszego dostępu do świadczeń zespołów ratownictwa medycznego. Nowelizacja przewiduje m.in. zróżnicowanie zespołów ratownictwa medycznego na dwu- oraz trzyosobowe oraz wprowadzenie nowego typu zespołów – jednostek motocyklowych.

Na jednym z posiedzeń w tej sprawie w resorcie zdrowia, odbywającym się w połowie marca tego roku, omawiając kwestię wyposażenia ratowników w kamizelki nożoodporne, eksperci zwrócili uwagę, że nie ma norm określających właściwości techniczne tego rodzaju akcesoriów ochronnych.

Zapytany o opinię uczestniczący w spotkaniu prof. Jerzy Robert Ładny, kierownik Kliniki Medycyny Ratunkowej UM w Białymstoku, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej, zaznaczył, że nie chciałby, aby ograniczenia techniczne blokowały wprowadzenie kamizelek nożoodpornych i wpływały na bezpieczeństwo ratowników medycznych, dlatego ten problem wymaga pilnego rozwiązania. Opiniowanie wniosku NFZ w sprawie wyposażenia ratowników w kamizelki nożoodporne, także przez samorząd lekarski, musi więc uwzględniać ten aspekt techniczny kamizelek.

W świetle najnowszych badań okazuje się też, że taka kamizelka z jednej strony zabezpiecza ratownika medycznego przed atakiem ostrymi narzędziami, z drugiej jednak działa na pacjentów prowokująco, szczególnie tych pobudzonych, i nasila u nich agresję. – Często jesteśmy wzywani do pacjentów w stanie upojenia alkoholowego, będących pod wpływem środków psychoaktywnych, i tego nie zmienimy. Należy jednak liczyć się z faktem, że osoby w stanie pobudzenia są nadzwyczaj silne, potrafią zrywać z siebie nawet kaftany bezpieczeństwa, i środki zabezpieczające personel medyczny muszą to uwzględnić – konkluduje prof. Jerzy Robert Ładny.

W USA i Wielkiej Brytanii coraz więcej jednostek pogotowia decyduje się więc na odzież ochronną szytą z tkanin o zwiększonej odporności na przecięcie, przebicie ostrym narzędziem czy kamizelki pochłaniające energię przy uderzeniu tępym narzędziem. Rozważa się tam także wyposażanie zespołów ratownictwa medycznego w gaz pieprzowy, paralizatory czy tasery, ale za tym musi pójść wiele szkoleń. W Polsce do tych rozwiązań jeszcze daleko.

Lucyna Krysiak, Sylwia Wamej

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 4/2025