Andrzej Sośnierz: W ochronie zdrowia zbyt dużo mówi się o misji
O zadłużeniu szpitali i przyczynach, które powodują, że część placówek przez długie lata nie wychodzi na prostą, mówi się od dawna. Dotychczas nie zrobiono nic, aby całościowo rozwiązać ten problem lub choćby spróbować tego dokonać.
Komentuje Andrzej Sośnierz, wieloletni parlamentarzysta, były prezes NFZ:
– Są różne przyczyny zadłużania się publicznych placówek ochrony zdrowia, ale jedną z najważniejszych jest stawianie przed świadczeniodawcami, w tym przed szpitalami, gdzie długi są najbardziej widoczne, celów, które muszą realizować bez oglądania się na rachunek ekonomiczny.
W związku z tym, że nie towarzyszy temu odpowiednio modyfikowane wynagrodzenie, pacjent otrzymuje świadczenie, za które szpital nie ma pełnego zwrotu poniesionych kosztów z Narodowego Funduszu Zdrowia. Wiele placówek zaczyna być na minusie także wtedy, kiedy rząd centralnie ustala poziom wynagrodzeń przerastający możliwości finansowe danego szpitala, a w ślad za wprowadzeniem przepisów nakazujących obligatoryjne podwyżki określonym grupom nie idą dodatkowe pieniądze.
Ważną przyczyną zadłużania się publicznych zakładów opieki zdrowotnej należących do władz samorządowych jest rozliczanie ich z realizacji działań na rzecz miasta czy powiatu. Spoglądając na to, czy mieszkańcy są zadowoleni, nie zawsze bierze się pod uwagę to, czy działalność szpitala się bilansuje, a właściciel, czyli władze powiatu, często po prostu unika podejmowania niepopularnych decyzji związanych z restrukturyzacją placówki.
Bywa i tak, że szpital staje się łupem partyjnym. Wtedy nieważne są umiejętności zarządcze, najważniejsze jest to, aby rządzili nim „nasi”. Czasami trzeba by zwolnić ordynatora, który piastuje stanowisko od wielu lat i choć źle zarządza oddziałem, to nikt tego nie zrobi, bo jest wpływowy w środowisku lokalnym.
W ochronie zdrowia zbyt dużo mówi się o misji, przez co tworzy się mityczny obraz branży niemającej funkcjonować tak, jak normalne przedsięwzięcie gospodarcze. Nikt nie zwraca uwagi, że producenci sprzętu medycznego czy maseczek ochronnych nie pracują dla wzniosłych idei, lecz osiągają z tego zyski. Skoro ciągle słyszymy, że lekarze i pielęgniarki mają pracować dla misji, to dlaczego tymi samymi pobudkami nie kierują się na przykład firmy farmaceutyczne?
W każdym zawodzie są osoby pracujące dla misji, ale prawda jest taka, że w Polsce większość ludzi podejmuje zatrudnienie w zamian za wynagrodzenie. Tak samo jest wśród pracowników ochrony zdrowia. Gdyby to, co mówię, było nieprawdą, należałoby wszystkim lekarzom i pielęgniarkom zaproponować pracę za darmo, zapewniając tylko możliwość wykonywania zawodu.
Jeśli wśród pracowników ochrony zdrowia są osoby mające wyższe cele i satysfakcję zawodową z dobrze wykonanej pracy, to trzeba się z tego cieszyć i należy ich promować jako przykłady szlachetności i wartości dodanej do zwykłego stosunku pracodawcy i pracownika, ale na misji nie da się wszystkiego oprzeć.
Notował: Mariusz Tomczak