Bo tak im… (felieton prezesa NRL)
Młodzi lekarze szykowali się do drogi po całej Polsce, by zdawać Lekarski Egzamin Końcowy daleko od miejsca zamieszkania – bo tak im zostało wyznaczone przez CEM. Młodzi lekarze szukali notariuszy i pytali o „zgodność z oryginałem” – bo taki los im przeznaczono w Systemie Monitorowania Kształcenia.
Foto: Marta Jakubiak
Młodzi lekarze nie otrzymali w stosownym czasie urzędowych informacji, czy konieczne jest dołączenie do wniosku o specjalizację skanu dokumentu potwierdzającego średnią ocen uzyskaną w trakcie studiów, bo nikt nie pomyślał, że może im się przydać. Młodzi lekarze obawiali się, że nie będą mogli rozpocząć specjalizacji w wybranej przez siebie jednostce z powodu usterek w działaniu SMK.
Kolokwialnie mówiąc: młodzi mieli pod górę, co mniej kolokwialnie zgłosiłem odpowiadającym za to władzom. Parę dni potem, 12 września, na stronie CEM pojawił się komunikat, że są już wyniki LEK, do którego przystąpiło 1275 osób, a na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia pojawił się „Podręcznik użytkownika systemu monitorowania kształcenia pracowników medycznych – wnioskowanie o rozpoczęcie szkolenia specjalizacyjnego”. Jakiś pożar na chwilę ugaszono, ale jestem pewien, że jeszcze nie raz w najbliższym czasie przyjdzie nam bawić się w strażaków.
W ostatnim numerze „Gazety Lekarskiej” wspominałem o dwóch lekarzach, którzy zmarli w miejscach swojej pracy. Nie wiedziałem wówczas, że przyjdzie się zmierzyć z kolejnym tragicznym zdarzeniem. Kolega chirurg miał zawał pomiędzy jednym a drugim dyżurem. Tym razem czas był już powakacyjny, więc media odżyły z pytaniami o przepracowanie, stres, warunki pracy w Polsce, emigrację, ale także o zachłanność naszego środowiska.
Na ile jesteśmy przymuszani do dyżurowania i ratujemy tak naprawdę służbę zdrowia po godzinach, a na ile sami chcemy mieć więcej w kieszeni. Ja jestem przekonany, że to właśnie ratowanie służby zdrowia jest przyczyną wypalenia zawodowego, rozpadu rodzin i skróconego czasu życia lekarzy. A przypadki, o których słyszymy, to wierzchołek góry lodowej. Jeden z dyrektorów szpitali napisał do mnie: „ubolewam, że przyczynkiem troski o warunki pracy lekarzy jest zdarzenie ekstremalne, a nie analizy rynku pracy tej grupy zawodowej”.
Panie Dyrektorze, ubolewam wraz z Panem. Zaznaczam jednak, że rzeczowa dyskusja na temat norm czasu pracy będzie musiała opierać się o szpitalne podwórka, gdzie – póki co – nie dostrzega się znaczenia faktu, czy lekarz jest pracownikiem zatrudnionym etatowo, czy wykonującym pracę w ramach własnej działalności gospodarczej i gdzie – w wielu przypadkach – utrzymywana jest klauzula opt-out. Ja żądam tej dyskusji od Ministra Zdrowia, bo uważam, że „lepszy żywy lekarz niż martwy”, a nie jak mówi Pan Minister „lepszy przemęczony lekarz niż żaden”.
Skoro przywołałem niezgodę ze zdaniem ministra, to i przywołam zgodę w jednym z tematów, jakie omawiano na konferencji „Prawo w obliczu zmian” współorganizowanej przez NIL. Pojawiło się światło w tunelu w zakresie tajemnicy lekarskiej. Konstanty Radziwiłł powiedział, co i samorząd lekarski podkreśla od momentu wejścia przepisów, że prawo jest złe i nie może być tak, aby lekarz mógł ujawniać osobom bliskim tajemnicę lekarską po śmierci chorego – bez względu na to, czy chory życzył sobie tego za życia czy nie. Pan minister dokładnie powiedział tak: „przepisy idą za daleko, jestem gotów wesprzeć zmianę”. Nareszcie!
Jadąc autostradą, w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego oniemiałem. Na jednym z bilboardów zobaczyłem zdjęcie płaczącego dziecka, nad nim ogromna dłoń w niebieskiej rękawicy, trzymająca strzykawkę, otoczona napisami grypa, polio, WZW B, MMR II i parę innych. Obok wypisane wielkimi zakrwawionymi literami hasło: „Szczepienia czy ludobójstwo?”. Pomyślałem: w chorym kraju żyjemy, skoro ktoś może bezkarnie takie plakaty rozwieszać przy publicznej drodze.
Jeszcze bardziej oniemiałem parę dni później, kiedy ogłoszono organizację konferencji antyszczepionkowej w Sejmie RP. W polskim Sejmie?! Na pewno?! Wrażenie po bilboardach to było nic wobec takiego newsa. Po szybko toczącej się burzy medialnej zrezygnowano z tego pomysłu. Powód: konferencja była komercyjna i trzeba było zapłacić za udział. Wrażenie po informacji o organizacji to było nic wobec takiego wytłumaczenia.
Jak w każdym numerze – apeluję o 6% PKB na zdrowie.
Maciej Hamankiewicz
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej