Dbajmy o czystość języka polskiego!
Sposób posługiwania się językiem polskim świadczy o poziomie naszej kultury. My, lekarze i lekarze dentyści, powinniśmy zwracać szczególną uwagę na poprawność nazw i zwrotów stosowanych w medycynie i naukach pokrewnych – pisze dr hab. Marek Czarkowski.
Pierwszy zwrot, który często znajduję w opisach różnych badań elektrokardiograficznych, to salwy pobudzeni komorowych lub nadkomorowych, które polegają na występowaniu więcej niż dwóch następujących po sobie dodatkowych pobudzeń komorowych lub nadkomorowych.
Co ciekawe, nie spotkałem się z określeniem salwy pobudzeń rytmu zatokowego. Według internetowego „Słownika języka polskiego” PWN salwa to albo jednoczesny wystrzał na komendę z wielu karabinów lub armat albo wybuch śmiechu, braw itp. Z tej definicji wynika, że salwa nie powstaje przy wystrzale jednego karabinu ani podczas śmiechu tylko jednej osoby.
A zatem z salwami pobudzeń moglibyśmy mieć do czynienia jedynie wówczas, gdy jednocześnie kurczyłyby się dwa serca u tego samego człowieka. Po raz pierwszy termin salwy pobudzeń pojawił w jęz. angielskim, a my jedynie bezkrytycznie przetłumaczyliśmy to określenie.
Przed wielu laty rozmawiałem w tej sprawie z prof. Wojciechem Zarembą, Polakiem z pochodzenia i wykształcenia, i mimo że później został on przewodniczącym International Society for Holter and Noninvasive Electrocardiology (ISHNE) oraz International Society of Electrocardiology, nie skorygował tego oczywistego błędu w angielskojęzycznej terminologii. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, byśmy pierwsi dokonali tej korekty.
Kolejno po sobie następujące pobudzenia zatokowe, komorowe czy nadkomorowe to serie, a nie salwy pobudzeń. Wracając do militarnych skojarzeń, pojedynczy karabin maszynowy wystrzeliwuje serie, a nie salwy pocisków. Liczę, że w nowych podręcznikach medycyny będą się od dziś pojawiały jedynie serie, a nie salwy pobudzeń.
Druga nazwa jest także związana z językiem medycznym, ale zamieszanie, jakie wprowadza, ma znacznie szerszy zasięg w porównaniu do salw pobudzeń. Chodzi mi o homofobię. Otóż homofobia według „Słownika języka polskiego” PWN oznacza silną niechęć do homoseksualistów i homoseksualizmu. Niestety ten znowu błędnie sformułowany termin przywędrował do nas z jęz. angielskiego.
Nazwa homofobia została utworzona w sposób nieprawidłowy, ponieważ zachowując obecne znaczenie tego słowa, nie wiadomo, jak nazwać postawy, z których pierwsza oznaczałaby silną niechęć do wszystkich ludzi, a druga – silną niechęć do heteroseksualistów lub heteroseksualizmu. Można to oczywiście skorygować. Silną niechęć do homoseksualistów i homoseksualizmu powinniśmy nazywać homoseksofobią, a nie homofobią, silną niechęć do heteroseksualistów i heteroseksualizmu – heteroseksofobią, natomiast silną niechęć do ludzi – homofobią. Proste, jasne i oczywiste.
Zwracajmy uwagę na poprawność stosowanych przez nas wyrazów i zwrotów. Ten tekst prześlę także do Rady Języka Polskiego PAN, w której działa Zespół Języka Medycznego, do którego należy 15 koleżanek i kolegów lekarzy. Jednocześnie proszę o zgłaszanie do Ośrodka Bioetyki NRL innych zdaniem państwa nieprawidłowych zwrotów. Będę starał się przekazywać te uwagi do Rady Języka Polskiego PAN.
Marek Czarkowski, przewodniczący Ośrodka Bioetyki NRL