Dwa tygodnie w pracy, dwa tygodnie w kwarantannie, dwa tygodnie w domu
Z Michałem Madeyskim, koordynatorem Medycznego Zespołu Ratunkowego Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), uczestnikiem misji medycznych we Włoszech i Kirgistanie, rozmawia Mariusz Tomczak.
W czasie pandemii niósł pan pomoc mieszkańcom Włoch i Kirgizji. Czym się różniła sytuacja w tych krajach?
We Włoszech liczba zachorowań i hospitalizacji była tak ogromna, że byliśmy świadkami podejmowania dramatycznych decyzji o rezygnacji z dalszego leczenia niektórych pacjentów na rzecz tych, którzy wydawali się mieć większe szanse przeżycia.
Włoskie placówki były przepełnione, mimo że otwierano kolejne odziały intensywnej terapii. Z zupełnie inną sytuacją mieliśmy do czynienia w Kirgistanie, gdzie liczba zakażonych pacjentów była stosunkowo nieduża, a puste oddziały czekały na pacjentów z COVID-19, ale w oczy rzucał się m.in. brak profesjonalnych instalacji tlenowych – w dwóch szpitalach, gdzie byliśmy, tworzono je naprędce.
Jakie restrykcje tam wprowadzono?
W Kirgistanie obostrzenia były surowsze od tych, które obowiązywały w północnej części Włoch i z perspektywy czasu można powiedzieć, że chyba przewyższyły skalę zagrożenia koronawirusem. Wszystkie kirgiskie miasta zablokowano, mogły wjeżdżać do nich tylko osoby ze specjalnymi przepustkami.
Na checkpointach stali żołnierze z bronią, co chyba miało przemawiać do wyobraźni, by nie próbować przedostać się do miasta innymi drogami. Wprowadzono nakaz poruszania się w maseczkach maksymalnie 0,5 km od miejsca zamieszkania, funkcjonariusze policji każdego pytali o cel wyjścia z domu, nie dało się przejechać z jednego końca miasta na drugi bez natknięcia się na kontrole. W czasie godziny policyjnej, od 20.00 do 7.00 rano obowiązywał całkowity zakaz wychodzenia z domów.
Jakie procedury wprowadzono z myślą o pracownikach ochrony zdrowia?
Chcąc ograniczyć liczbę zakażeń SARS-CoV-2 wśród medyków, w Kirgistanie personel szpitalny na przemian spędza prawie miesiąc na terenie szpitala, a potem wraca na dwa tygodnie do domu.
Wygląda to tak, że przez 14 dni mieszka się i pracuje na terenie placówki, a przed udaniem się na dwutygodniową kwarantannę, która również odbywa się na terenie szpitala, jak i przed jej zakończeniem, pobierane są wymazy w celu przeprowadzenia testów RT-PCR. Gdy pracownik ma wynik negatywny, to wraca do swojego domu na dwa tygodnie. Przed powrotem do pracy pobierany jest od niego wymaz i jeśli nie wykazuje objawów zakażenia, to wszystko zaczyna się od nowa.
Jak ostatnie tygodnie zmienią świat?
Pandemia upowszechni wykorzystanie nowoczesnych technologii. Nie zawsze da się pomagać pacjentom na odległość, ale w ostatnich tygodniach wszyscy częściej kontaktują się online. Medycy dzięki webinarom wymieniają się wiedzą z osobami mieszkającymi w różnych częściach świata bez konieczności wychodzenia z domu i myślę, że ten trend wzmocni się w przyszłości.
Personel medyczny ma czasami do czynienia ze śmiercią, ale kiedy byłem we Włoszech, to w jednym regionie z powodu COVID-19 umierało po kilkaset osób dziennie, żaden tamtejszy lekarz czy ratownik nie miał do czynienia z taką liczbą zgonów dzień po dniu. W czasie pandemii wielu z nich towarzyszyło pacjentom w ostatnich godzinach życia, kiedy odchodzili z daleka od swoich najbliższych.
W związku z tym, że rodziny nie mogły opiekować się pacjentami z COVID-19 czasami wymagającymi tak naprawdę opieki paliatywnej, na personel spadały dodatkowe obowiązki, co nie pozostanie bez wpływu na kondycję psychiczną. Wydarzenia ostatnich tygodni chyba dodatkowo uwrażliwiły wiele osób. Wydaje mi się, że w przyszłości zajdzie potrzeba otoczenia pracowników ochrony zdrowia większą opieką psychologiczną niż dotychczas.