Farmaceuta: jesteśmy podmiotem, a nie przedmiotem
Dyżury aptek mogą być wreszcie dobrowolne i płatne. Relikt przeszłości, czyli niepłatny przymus pracy w nocy i dni wolne, odchodzi do lamusa. To najbardziej satysfakcjonująca zmiana podejścia ustawodawcy do mojej grupy zawodowej.
Szybkość zmian w ochronie zdrowia jednych cieszy, innych smuci. Jedni twierdzą, że zmiany są zbyt powolne, a inni, że zbyt częste i szybkie. Jedni przytaczają przysłowie, że kto szybko daje, dwa razy daje. Inni sarkastycznie twierdzą, że pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł. Nie inaczej jest w polskiej farmacji, zwłaszcza aptecznej.
Pandemia COVID-19 zmieniła wszystkie dziedziny naszego życia. Także apteki, które ze „sklepów z lekami” zaczęły się stawać punktami udzielania świadczeń zdrowotnych, jak to nazwał polski ustawodawca. Szczepienia – pierwsza i największa zmiana sposobu wykonywania zawodu przez farmaceutów. Kursy teoretyczne i praktyczne, które zakończono egzaminami, odbyło około 11 tys. farmaceutów, czyli niecała 1/3 wszystkich, ale zarazem ponad połowa pracujących w aptekach.
Bardzo dużo, bo w odróżnieniu od studentów wydziału lekarskiego na farmację szły osoby „niemające w planach robienia zastrzyków”.
W szczycie pandemii działało około 2400 aptecznych punktów szczepień. Obecnie (felieton pisałem 5 listopada 2024 r.) z powodów biurokratycznych jest ich około 1100. Czyli statystycznie w co dziewiątej aptece osoby pełnoletnie mogą się zaszczepić przeciwko – uwaga, uwaga – 21 chorobom. Niestety, tylko zaledwie w trzech przypadkach NFZ pokrywa koszt szczepienia: przeciw grypie i pneumokokom (65+) oraz COVID (18+).
Warto przypomnieć, że na początku lipca 2021 r., a więc dopiero po 16 miesiącach od ogłoszenia w Polsce stanu epidemii, weszły w życie rozwiązania prawne, dzięki którym w aptekach rozpoczęto szczepienia przeciw COVID. Do zakończenia stanu epidemii farmaceuci podali 3 mln dawek.
Stała się rzecz niespotykana wcześniej. Coś, co nawet w obrębie mego zawodu kiedyś nie budziło akceptacji (eufemizm), stało się bardzo naturalną cechą kojarzoną z farmaceutami w aptekach. Już nie „sprzedawca leków”, a ktoś, kto realnie wykorzystuje wiedzę z uczelni medycznej. Na dodatek także w dniach i godzinach, kiedy POZ-y są nieczynne.
Wiem, o czym piszę, bo w czasie epidemii zdarzało mi się szczepić po godz. 21 oraz przez wiele godzin w niedziele. Polubiłem nowy element mej pracy. Pacjenci, którzy powracają na kolejne szczepienia, nie robiliby tego, gdyby nie byli zadowoleni. Początkowo uprawnienia farmaceutów obejmowały tylko szczepienia przeciwcovidowe. Trochę czasu zajęło, by decydenci zaakceptowali dość oczywisty fakt, że domięśniowe podanie szczepionki przeciw grypie niczym się nie różni od tej pierwszej.
Jeszcze więcej czasu zajęło, by lista szczepień została wydłużona do wspomnianych 21. Zakładam, że czytający to profesjonaliści nie mogą wyjść ze zdziwienia. Także i ten problem rozwiązano. Współpraca to cenna rzecz, więc podołaliśmy kolejnym wyzwaniom. Jednym z nich jest recepta farmaceutyczna (RpF) na szczepionki, głównie przeciw grypie. RpF wystawia i realizuje w aptece, w której to czyni, tylko magister farmacji. Przepis mówił, że jedynie w stanach zagrożenia zdrowia. Szczepienia to profilaktyka, a nie zagrożenie, więc dopóki w 2024 r. nie zmodyfikowano przepisów, dopóty farmaceuci nie mogli wystawiać RpF na szczepionki.
Także i to utrudnienie zostało zniwelowane, choć nie do końca. Kłopot w tym, że RpF zawsze jest receptą pełnopłatną. Tak więc seniorzy 65+, którzy skorzystaliby z RpF na szczepionkę przeciw grypie, zapłaciliby 100 proc. jej wartości, choć za usługę szczepienia zapłaciłby NFZ.
Na szczęście wszystko wskazuje na to, że w najbliższych tygodniach farmaceuci będą mogli wystawiać zniżkowe recepty, także z uprawnieniem S(enior), na refundowane szczepionki. Przyniesie to efekt w postaci znaczącego skrócenia drogi pacjenta, który dziś najpierw musi trafić do POZ, a potem z receptą do apteki.
Proszę zwrócić uwagę, że w przypadku szczepionek przeciw COVID nie potrzeba recepty, by ją bezpłatnie otrzymać. Na tle szczepień, których nowa, nomen omen, fala rozpoczęła się 25 października 2024 r., wykonywanie w aptekach testów covidowych wydaje się mało istotnym epizodem z czasów epidemii. A jednak było kolejnym wyłomem w dotychczasowym postrzeganiu mego zawodu.
Od 1 stycznia 2024 r., dyżury aptek wreszcie mogą być dobrowolne i płatne. Relikt przeszłości, czyli niepłatny przymus pracy w nocy i dni wolne, często w cyklach tygodniowych (!), odchodzi do lamusa. Dla mnie osobiście jest to najbardziej satysfakcjonująca zmiana podejścia ustawodawcy do mojej grupy zawodowej. Z przedmiotu staliśmy się podmiotem.
Mariusz Politowicz, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej