28 listopada 2025

Gdy pamięć staje się przedmiotem sporu

W polskim prawie istnieje kult pamięci osoby zmarłej. Dzięki temu  bliscy mogą iść do sądu, jeśli ktoś w rażący sposób narusza pamięć o zmarłym, np. przedstawiając go w zniekształcony, uwłaczający lub nieprawdziwy sposób – mówi Krzysztof Czyżewski, adwokat i partner w kancelarii Czyżewscy Kancelaria Adwokacka, w rozmowie z Antoniną Kryńską.

Fot. arch. prywatne

Czy prawo chroni nasz wizerunek po śmierci?

W Polsce wizerunek osoby, która już nie żyje, nie jest chroniony tak jak za życia. Dobra osobiste, w tym prawo do wizerunku, kończą się w momencie śmierci danej osoby – z jednym wyjątkiem. Prawo autorskie przewiduje, że roszczeń związanych z naruszeniem wizerunku nie można dochodzić po upływie 20 lat od śmierci osoby przedstawionej. Pojawia się pytanie: czy to oznacza, że prawo do wizerunku „przeżywa” śmierć, czy po prostu wydłuża termin, w którym można dochodzić roszczeń za naruszenia, które miały miejsce jeszcze za życia?

Większość prawników uważa, że chodzi o to drugie, czyli że ochrona dotyczy tylko sytuacji, w których naruszenie wizerunku zdarzyło się za życia danej osoby. W takim przypadku spadkobiercy mogą dochodzić swoich praw po śmierci. Natomiast jeśli naruszenie nastąpiło już po śmierci, ochrona wizerunku zasadniczo nie obowiązuje.

W praktyce, zwłaszcza w branży filmowej, reklamowej czy wydawniczej, przyjmuje się, że po upływie 20 lat od śmierci można wizerunek danej osoby wykorzystywać znacznie swobodniej.

Czyli po śmierci można nas obrzucać błotem?

Nie do końca. Nie wszystko po śmierci wolno. Trzeba rozróżnić dwie sprawy: wizerunek i inne dobra osobiste. Wizerunek to nie opinia o kimś, tylko konkretny obraz człowieka – zdjęcie, portret, rzeźba, karykatura. Dobra osobiste, jak np. cześć czy dobre imię, też są chronione, ale tylko za życia. W polskim prawie istnieje też kult pamięci osoby zmarłej. Dzięki temu bliscy mogą iść do sądu, jeśli ktoś w rażący sposób narusza pamięć o zmarłym, np. przedstawiając go w zniekształcony, uwłaczający lub nieprawdziwy sposób.

W jaki sposób można dochodzić takiego naruszenia?

Jeżeli ktoś narusza pamięć o zmarłym, można bronić się przez zwykły pozew cywilny o naruszenie dóbr osobistych. Ważne jednak, żeby pamiętać, że nie bronimy w tym procesie samych dóbr zmarłego, tylko własnego dobra, czyli prawa do pielęgnowania dobrej pamięci o tej osobie.

Nie chodzi przy tym o to, by pokazywać zmarłego wyłącznie w bardzo pozytywnym świetle. Jeśli za życia robił coś nagannego, można o tym mówić, ale zgodnie z prawdą. Kult pamięci osoby zmarłej chroni nie przed prawdą, tylko przed zniekształcaniem wizerunku. Przykład: ktoś był za życia konserwatywny i głęboko wierzący, a po śmierci przedstawia się go w książkach czy filmach zupełnie odwrotnie, wówczas można mówić o naruszeniu kultu pamięci.

Czy prawo do pielęgnowania dobrej pamięci o zmarłym przysługuje tylko osobom bliskim, czy także znajomym, a w przypadku osób znanych np. czytelnikom czy fanom?

Prawo nie robi różnicy, czy ktoś jest rodziną zmarłego, czy nie. Ważne jest, czy miał z nim prawdziwą więź emocjonalną lub duchową. W praktyce zdarzało się, że sprawy w tym zakresie wnosili przyjaciele, współpracownicy, a nawet osoby niespokrewnione, które naprawdę blisko znały zmarłego.

Jednym z głośnych przypadków był proces dotyczący pamięci Jana Pawła II. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że wypowiedź Roberta Biedronia o Janie Pawle II sugerująca związek papieża z przestępstwami seksualnymi naruszyła kult pamięci, ale jednocześnie oddalił powództwo Fundacji Instytut Działalności Religijnej, ponieważ uznał, że fundacja nie miała prawa do występowania w tej sprawie jako powód. Sąd uznał, że dobro osobiste w postaci kultu zmarłego zostało naruszone, ale z powodów formalnych nie uwzględnił dalszych roszczeń organizacji.

Natomiast w innym przypadku sąd oddalił pozew dalekiej krewnej znanej osoby, bo nie było dowodów na prawdziwą więź emocjonalną. Chodziło o dalekiego kuzyna George Sand, który postanowił bronić dobrego imienia krewnej po przeszło 100 latach od jej śmierci.

Sąd najpierw sprawdza, czy powód w ogóle ma prawo wnieść sprawę, czyli czy rzeczywiście łączyła go ze zmarłym na tyle silna relacja, że jego własne prawo do dbania o pamięć o tej osobie mogło zostać naruszone. Dopiero potem bada, czy faktycznie doszło do naruszenia i w jaki sposób.

A co w sytuacji, gdy broni się dobrego imienia osoby, która na to nie zasługuje, np. zbrodniarza wojennego?

Tak jak wspomniałem wcześniej, nie chodzi o to, by po śmierci o zmarłym mówić tylko dobrze lub wcale, ale o to, by nie zniekształcać realnego obrazu takiej osoby. Jeśli mamy do czynienia ze zbrodniarzem wojennym, to sądzę, że tak jak za życia, tak i po śmierci nie ma narzędzi, by chronić go przed publicznym wyjawieniem prawdy. Oczywiście w obu przypadkach będzie trzeba wykazać się rzetelnością i starannością działań tak w zbieraniu, wyborze, jak i prezentacji treści.

A co z prawdą historyczną?

Ochrona takich dóbr osobistych, jak prywatność, cześć czy wizerunek, nie ma nigdy charakteru absolutnego. Bardzo często dochodzi do konfliktu ochrony dóbr. Wolność wypowiedzi, wolność obiegu informacji, wolność do nauki, twórczości często pozostają w konflikcie z prywatnością i czcią.

Na szczęście, nie obowiązuje zasada, która by kazała chronić jedno dobro zawsze ponad inne. W sytuacji konfliktu dokonuje się ważenia racji i interesów. Próbując chronić obydwa dobra, niekiedy trzeba dać pewne pierwszeństwo jednemu z nich, szczególnie gdy przemawiają za tym względy interesu społecznego.

Jeśli występuję do sądu w związku z naruszeniem dobra osobistego dotyczącego pamięci o bliskiej mi osobie, czego mogę się domagać i jakie wyroki zazwyczaj zapadają?

Jeżeli ktoś wciąż powtarza nieprawdziwe lub krzywdzące treści, można zwrócić się do sądu, żeby nakazał zaprzestanie takich działań. Można też domagać się naprawienia szkód, np. poprzez publikację przeprosin w tym samym miejscu i w podobnej formie, w jakiej doszło do naruszenia, żeby osoby, które zobaczyły pierwotny materiał, mogły poznać to „sprostowanie”. Jeśli naruszenie było zawinione, można też ubiegać się o rekompensatę pieniężną za cierpienie, stres czy dyskomfort psychiczny spowodowany tym działaniem.

Czasami dodatkowo można poprosić, by pewna kwota trafiła na cel społeczny, np. do fundacji pomagających potrzebującym lub pielęgnujących pamięć ważnych osób czy wydarzeń historycznych. To taki sposób, by jednocześnie naprawić szkodę i symbolicznie ukarać sprawcę. W końcu gdyby naruszenie doprowadziło do powstania szkody materialnej, można by domagać się zapłaty odszkodowania.

Wspominał Pan wcześniej, że w innych krajach wygląda to nieco inaczej. Jakie są najważniejsze różnice?

W większości krajów europejskich, które – podobnie jak Polska – wywodzą swoje systemy z prawa francuskiego (Kodeks Napoleona) lub niemieckiego, ochrona dóbr osobistych wygląda dość podobnie.

Zupełnie inaczej jest w Stanach Zjednoczonych. Po pierwsze, w USA pierwszeństwo zwykle daje się wolności wypowiedzi, której ochronę gwarantuje pierwsza poprawka do ich konstytucji. Ma to szczególne znaczenie w przypadku osób publicznych. Te, by móc chronić swoje dobra osobiste, muszą wykazać, że ktoś działał świadomie, czyli wiedząc, że pisze nieprawdę, i tego procederu nie zaniechał. Po drugie, w USA ochrona prawa do wizerunku różni się w zależności od stanu, ponieważ nie jest to uregulowane na poziomie federalnym.

W niektórych stanach ochrona istnieje tylko za życia, w innych – przez kilka lub kilkanaście lat po śmierci, a w niektórych nawet ponad 100 lat. To prowadzi do ciekawych zjawisk. W USA mówi się wręcz o „turystyce prawnej”. Niektórzy celebryci dostosowują swoje miejsce zamieszkania, a nawet decydują się spędzić ostatnie lata życia w stanie gwarantującym szerszą pośmiertną ochronę wizerunku. Wybierają stan, który daje największe możliwości dochodzenia roszczeń i najwyższe odszkodowania. Wtedy ich spadkobiercy mogą korzystać z tych przywilejów, gdy ktoś chce wykorzystać ich nazwisko lub wizerunek po śmierci.

W niektórych stanach też dość szeroko interpretuje się to, czym jest chroniony wizerunek. Były przypadki, że ochroną objęto nawet bardzo charakterystyczne auto należące do słynnej osoby albo powiedzonko, dzięki któremu osoba była znana.

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 11/2025