16 października 2024

Głos dentysty na temat edukacji podyplomowej

Od wielu lat polscy stomatolodzy mają do czynienia z szeregiem drobnych kursów, wykładów, szkoleń i kongresów, które są skromnym dodatkiem do rozległych i potężnych targów stomatologicznych, w ciągu całego roku rozproszonych po całym kraju, lub są komercyjną promocją stomatologów-businessmanów-showmanów.

Foto: freeimages.com

Decentralizacja podyplomowego kształcenia, stojącego dzisiaj w cieniu marketingu materiałów, sprzętu stomatologicznego lub lansowania prywatnych klinik stomatologicznych, spycha na ubocze prawdziwą edukację i sprawia, że coraz bardziej zmniejsza się komfort i chęć zdobywania wiedzy przez coraz większą liczbę polskich lekarzy dentystów. A wszystko kończy się „kolekcjonowaniem punktów edukacyjnych”.

12. Kongres Stomatologów Polskich, czyli przemyślenia o podyplomowej edukacji polskiego stomatologa

W połowie kwietnia odbył się w Krakowie 12. Kongres Stomatologów Polskich (zobacz więcej). Wydarzenie szczególne, bowiem organizowane raz na pięć lat przez Polskie Towarzystwo Stomatologiczne. Sesje wykładowe obejmowały absolutnie wszystkie działy stomatologii i dziedziny medycyny z nią bezpośrednio związane. Impreza została przygotowana bezwzględnie perfekcyjnie, w pełnym tego słowa znaczeniu, na międzynarodowym poziomie.

Począwszy od sprawnie działającej strony internetowej, zapewniającej dostęp do najdrobniejszych szczegółów wydarzenia na długo przed nim, aż po dyskretne zachowanie firmy ochroniarskiej i cateringowej podczas trwania kongresu. Niestety, uczestniczyło w nim zaledwie 1000 stomatologów… przy liczbie 8000 członków PTS i ponad 18 000 wszystkich lekarzy dentystów w Polsce! Dlaczego?

Edukacyjny niezbędnik stomatologa

Spektakularna ewolucja wiedzy, różnorodność docierających informacji, mnogość nowych produktów i urządzeń wykorzystujących osiągnięcia najnowszej techniki, ale również presja oczekiwań ze strony pacjentów sprawiają, że obowiązek zdobywania wiedzy, narzucony przez ustawy polskiego parlamentu, staje się aktualnie dla każdego stomatologa absolutną koniecznością.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że otrzymanie dyplomu nie może być samo w sobie końcem edukacji. Nawet na krótki czas nie pozwala on w pracy opierać się tylko na podstawowej wiedzy zdobytej podczas studiów. Stomatolodzy bowiem zajmują się dziedziną medycyny, która z założenia promuje myślenie przed działaniem i wymaga równoczesnego udziału intelektu, wzroku i gestu w trakcie jej wykonywania. Inaczej mówiąc, umysł i wiedza są przewodnikiem dla rąk.

Codzienna praca z pacjentem wymaga, by wymiar stomatologicznej inteligencji nie miał tylko jednego oblicza, lecz by zgromadzona wiedza, umiejętność wyciągania wniosków z otrzymanych informacji i zrozumienie problemu, pozwoliły „wyszkolić” i podporządkować umysłowi ręce.

W pierwszym etapie teoria, następnie obserwacja pracy, zapamiętanie gestów, ruchów, z kolei wielokrotne ich powtarzanie i ćwiczenie, potrafią poprowadzić do prawidłowego i skutecznego przeprowadzenia wymaganego aktu terapeutycznego. Stąd wiedza teoretyczna, demonstracja zabiegów i zajęcia praktyczne wydają się być wspólnie nierozerwalne w procesie edukacji, nie tylko tej przed, ale także (a może przede wszystkim) po dyplomie. Nieliczni jednak tylko (zaledwie jednostki) stają się „wybrańcami”, którym dana jest możliwość specjalizacji. A wszyscy pozostali?

W cieniu targowiska…?

Cała reszta stomatologów gubi się w chaosie oferowanych kursów, wykładów, szkoleń i kongresów. Mnogość propozycji i brak ustalonych priorytetów edukacji sprawiają, że nauka tak młodego stażem stomatologa, stojącego przed wyborem konkretnej specjalności, którą chciałby się zająć, jak i stomatologa z wieloletnim doświadczeniem, pragnącego poznać jedynie najnowsze trendy interesujących go tematów, by zweryfikować je ze swoją dotychczasową wiedzą, ale także specjalisty, oczekującego konfrontacji swojej wiedzy z innym fachowcem, staje się przypadkowa, często weryfikowana okazjonalnie dysponowanym, wolnym czasem lub atrakcyjnością ceny czy ilością oferowanych punktów edukacyjnych.

A wszystko to w cieniu stomatologów pragnących stać się liderami w określonej dziedzinie lub przy okazji promocji nowych produktów, nowoczesnego sprzętu czy materiałów, reklamowanych przez zazwyczaj zagranicznych producentów.

W roli komentatora

A jednak nie dziwi mnie tak skromna liczba uczestników 12. Kongresu Stomatologów Polskich – wydarzenia, które powinno przecież być wpisane w kalendarz wszystkich stomatologów. Organizowane bowiem było przez najstarszą w Polsce, bo założoną w 1951 r., organizację. Wydawać by się więc mogło, że towarzyszyć mu powinna tradycja, popularność i prestiż…

Jednak, uczestnicząc w wybranych wykładach kongresu, miałam wrażenie, że czas jakby się cofnął i znalazłam się na Sesji Studenckiego Towarzystwa Naukowego lub kiepskiej obronie czyjegoś doktoratu sprzed prawie dwudziestu lat… Bardzo ciekawe tematy, którymi zajmowali się młodzi prelegenci lub wieloletni pracownicy uniwersyteccy, okazywały się w przekazie, a tym samym w odbiorze, całkowitą klapą, wynikającą z braku doświadczenia wykładowczego lub nieposiadaniem czy raczej nierozwijaniem kompetencji medialnych.

Nie każdy rodzi się z krasomówczym talentem, ale gdy ma się ambicje wykładowcy, konieczna jest w tym zakresie edukacja, trening i samodoskonalenie. Nie można jednak traktować wyjątkowego wydarzenia, jakim jest kongres odbywający się raz na pięć lat, jak pola do ćwiczeń lub pozwolić sobie na brak umiejętności przemawiania przed publicznością.

Nie umniejszając posiadanej wiedzy merytorycznej prelegentom, kongres nie może być też miejscem skostniałej prezentacji przeprowadzonego badania naukowego, która niewiele, jeżeli nie nic, wnosi do codziennej praktyki stomatologa praktyka, a nie naukowca. Nie chciałabym zostać posądzona o krytykanctwo. Doświadczyłam zdobywania wiedzy w trakcie dwustopniowej specjalizacji, przeprowadziłam też rozprawę doktorską.

Od dwudziestu lat uczestniczę czynnie w polskiej edukacji podyplomowej, będąc słuchaczem tak bezpłatnych kursów organizowanych przez izbę lekarską, jak i komercyjnych, wcale nie tanich warsztatów z udziałem zagranicznych gości. Równocześnie, przez cały ten okres, spędzałam po kilkadziesiąt godzin każdego roku na europejskich salach wykładowych. Stąd więc moja możliwość raczej porównania niż oceny tego, co oferuje stomatologom polska, podyplomowa edukacja.

Pora na zmiany?

Czy szanując swój czas, pieniądze, przede wszystkim jednak swój profesjonalizm zawodowy i oczekiwania pacjentów, polscy stomatolodzy nie przyjęliby z przyjemnością, ale także i ulgą, faktu, że sami nie ponoszą odpowiedzialności za wybór pośród zalewającej ich oferty szkoleniowej? Być może rozwiązaniem byłaby rutynowa, coroczna możliwość rezerwacji zaledwie kilku dni na jedno wydarzenie edukacyjne, które w zupełności zaspokajałoby podstawowe, coroczne podyplomowe szkolenie?

A aktualnie proponowane stanowiłyby tylko uzupełnienie dla szczególnie dociekliwych, głodnych wiedzy? Jedna wiodąca, szanowana przez zdecydowaną większość stomatologów Organizacja Zawodowa, jeden Komitet Naukowy, weryfikowany każdego roku, ale kompatybilny i autorytatywny dla wszystkich – tak dla środowiska akademickiego, jak i stomatologów praktyków – i wspólny cel: zadowolony pacjent wraz z usatysfakcjonowanym pracą stomatologiem.

Szeroki wachlarz form dydaktycznych zaplanowanych w jednym miejscu, o jednym czasie, we wszystkich dziedzinach stomatologii i wykwalifikowani, zawodowi wykładowcy, pozwoliłoby zrealizować każdego roku w sposób łatwy, prosty i – co dzisiaj bardzo ważne – ekonomiczny, cel edukacyjny, z którego skorzystałaby duża liczba, jeżeli nie zdecydowana większość stomatologów. Może możliwość połknięcia każdego roku tak przygotowanej i opracowanej podstawowej kapsułki wiedzy stomatologicznej, od A do Z, zostałoby mile przyjęte przez środowisko?

Perspektywa poświęcenia w całym roku tylko kilku (może dwóch, może trzech) dni trwania całej imprezy edukacyjnej, dająca szansę na zebranie faktycznie dobrej jakościowo wiedzy (firmowanej przez akceptowane w środowisku autorytety), w sposób łatwo przyswajalny, sprawiłaby, że problem z motywacją do regularnego, podyplomowego szkolenia przestałby istnieć? Stomatolodzy natomiast z przyjemnością uczestniczyliby w nim, nie mając presji „kolekcjonowania punktów edukacyjnych”, a raczej działając na korzyść swoją własną i pacjenta.

Zdaję sobie sprawę, że osiągnięcie tego wymagałoby czasu. Może jednak warto spróbować… Polskie Towarzystwo Stomatologiczne pokazało już podczas tegorocznego kongresu, że jest na takie przedsięwzięcie przygotowane organizacyjnie. Polscy stomatolodzy natomiast swoją absencją zamanifestowali, że nie są zainteresowani archaicznymi w przekazie, nic nie wnoszącymi do ich codziennej praktyki nudnymi, akademickimi wykładami…

Agnieszka A. Pawlik
Doktor nauk medycznych, specjalista periodontolog

Artykuł ukazał się w „Gazecie Lekarskiej” nr 11/2014


Jesteś lekarzem dentystą? Studiujesz na kierunku lekarsko-dentystycznym? Interesuje cię stomatologia? Sprawdź, co na ten temat ostatnio opublikowaliśmy na naszym portalu (zobacz więcej).