25 lipca 2025

Jakub Sieczko: co jeszcze można wynieść ze śmigłowca? Dwanaście lekcji z LPR (cz. 2)

25 lat LPR to nie tylko liczby i statystyki, ale także styl pracy, z którego wiele mogłyby zaczerpnąć inne instytucje ochrony zdrowia. Po pierwszych sześciu lekcjach przyszedł czas na kolejne – równie istotne. Mowa będzie o pokorze, procedurach, pasji i zmianie. Bo w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym nic nie zostawia się przypadkowi.

Fot. Filip Modrzejewski

Zakończyły się uroczyste obchody dwudziestopięciolecia Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mam przyjemność od ponad ośmiu lat być częścią tej historii – pracuję w jednej z baz LPR. Miesiąc temu pisałem o pierwszych sześciu lekcjach, które inne placówki ochrony zdrowia mogą wynieść z historii sukcesu LPR. Dziś kolejnych sześć punktów, nie mniej ważnych.

Lekcja siódma: działa dzielenie się doświadczeniami – dobrymi i złymi. Są takie umiejętności, które pewnie nigdy zawodowo się mi nie przydadzą lub przydadzą się tylko raz. Są w ratownictwie medycznym wezwania niezwykle rzadkie, które są jednak zawsze ogromnym wyzwaniem.

Ratunkowe cięcie cesarskie u kobiety z zatrzymaniem krążenia, torakotomia ratunkowa – są w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym ludzie, którzy takie procedury wykonywali. Zasadą jest, że na okresowych szkoleniach czy w koleżeńskich rozmowach dzielą się oni swoim doświadczeniem, opowiadając o tym, co przebiegało sprawnie i, co ważne, również o tym, co można jeszcze poprawić. Przyrzeczenie lekarskie zobowiązuje przecież wszystkich nas do dzielenia się tym, co udało się udoskonalić.

Lekcja ósma: ważne są umiejętności miękkie, czyli kompetencje nietechniczne. Większość samolotów nie rozbija się z powodu wadliwego sprzętu, ale z powodu złej komunikacji w załodze, nadmiernej hierarchii, ignorowania procedur. Śmiem twierdzić, że podobnie jest z błędami medycznymi. Dlatego też w trosce o bezpieczeństwo załóg i transportowanych śmigłowcami oraz samolotami pacjentów w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym regularnie odbywają się szkolenia ACRM (Aeromedical Crew Resource Management).

To szkolenia, na których nie ćwiczymy resuscytacji, drenażu klatki piersiowej czy postępowania w zdarzeniach masowych. Rozmawiamy o tym, jak ważna jest komunikacja i jak ją można usprawnić, w jaki sposób nawet drobne problemy interpersonalne przekładają się na analogiczne problemy z bezpieczeństwem, ale i o tym, że trzeba misje, szczególnie te trudniejsze, podsumowywać, rozmawiać na temat tego, co mogło pójść lepiej.

Kultura bezpieczeństwa w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym to nie zrobione byle jak szkolenie BHP przeprowadzane przez zasłużonego emeryta na slajdach pamiętających lata osiemdziesiąte. To realna rozmowa o tym, jak unikać błędów, które popełnili inni, żeby z każdego dyżuru załoga wróciła bezpiecznie do swoich domów.

Lekcja dziewiąta: w zespole wszyscy powinni być równi, a przerośnięte ego nie mieści się do Eurocoptera 135. Jest nas w każdym zespole trzech (lub troje – kobiety znajdziemy wśród wszystkich grup zawodowych w LPR). Pilot odpowiada za bezpieczeństwo lotu, z wyzwaniami medycznymi (często niełatwymi) radzić sobie muszą lekarz i ratownik medyczny.

Naprawdę nie jest ważne, jaki kto ma tytuł zawodowy i ile rzędów zawiera jego (czy jej) pieczątka. Podczas resuscytacji dziecka na poboczu drogi czy trudnej intubacji chorego z poparzonymi drogami oddechowymi ważne jest tylko jedno – kto ma najlepsze pomysły. W śmigłowcach LPR spotkać można też doktorów habilitowanych i profesorów. Przede wszystkim są jednak kolegami.

Lekcja dziesiąta: procedury i algorytmy mają sens i ratują życie. Lekarz czytający z kartki to wstyd? Otóż nie. Taka była choćby idea wprowadzenia okołooperacyjnych kart kontrolnych, które przecież stosowane są (a przynajmniej powinny być) powszechnie w polskich szpitalach. Z ręką na sercu odpowiedzcie sobie, drodzy czytelnicy, jak często ta kartka jest pomocnym narzędziem, które służy sprawdzeniu, czy o niczym istotnym w opiece nad chorym nie zapomnieliśmy, a jak często kolejnym dokumentem, który wypełniamy, żeby mieć święty spokój?

W LPR po raz pierwszy spotkałem się z procedurami, które stosowane są realnie i mają sens. Mnóstwo jest ich w lotnictwie (choćby sprawdzenie sprawności śmigłowca do startu), stosujemy je jednak też w medycynie – choćby listę kontrolną SPEED BOMB przed intubacją (zainteresowanych nią odsyłam do google, szczerze polecając jej stosowanie). Kilkadziesiąt sekund poświęconych na sprawdzenie, czy na pewno cały potrzebny sprzęt jest zgromadzony i sprawny, a podział zadań (i plan alternatywny w przypadku niepowodzenia) jest jasny, chroni przed nerwowością, chaosem, groźnymi dla pacjentów błędami.

Kiedy bowiem w trakcie procedury intubacji dotchawiczej nagle potrzebny jest np. ssak czy rurka o mniejszym rozmiarze, nie jest dobry moment na otrzymanie informacji, że do ssaka brakuje końcówki, a rurki znaleźć nie sposób. Szczęście sprzyja przygotowanym, a czeklista to narzędzie profesjonalistów, którzy nie udają przed sobą (i innymi), że zawsze o wszystkim pamiętają.

Lekcja jedenasta: jedyna pewna rzecz to zmiana. Z okazji dwudziestopięciolecia Lotnicze Pogotowie Ratunkowe przygotowało film podsumowujący ten czas. Znajdziecie go Państwo bez trudu w internecie, serdecznie polecam ten krótki seans. Uwagę zwraca to, że dziś już prawie nic w tej instytucji nie wygląda tak jak w roku 2000. Inne są śmigłowce, procedury, sprzęt medyczny, system zarządzania.

Jestem w LPR od 2016 r. Zaczynałem, gdy lataliśmy jeszcze w pomarańczowych kombinezonach, bez USG, wideolaryngoskopów i urządzeń do mechanicznej kompresji klatki piersiowej czy podaży donosowej leków, pracując na innych defibrylatorach. Odbyłem w tym czasie już chyba kilkanaście szkoleń, na każdym dowiadując się czegoś nowego. LPR nadąża za swoimi czasami.

Lekcja dwunasta: pasjonatom wszystko wychodzi lepiej. Tak – LPR to prawie bez wyjątku miejsce pracy pasjonatów – ludzi, którzy ratownictwo medyczne lubią, którzy wkładają w swoją pracę serce, których do rozwoju i zmiany na lepsze nie trzeba namawiać prośbą ani groźbą. Do pracy w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym ustawiają się długie kolejki chętnych, jest więc z kogo wybierać. To naprawdę niezwykła przyjemność pracować z tymi, którym się chce, którzy twierdzą, że raczej się da, niż nie da, którzy mają otwartą głowę.

Tak, wiem. Wyszła mi z tego dwuczęściowego tekstu laurka, a brzmi to wszystko miejscami aż nierzeczywiście. Oczywiście LPR nie jest miejscem, w którym nie ma żadnych problemów i trudnych momentów. Mając jednak doświadczenie pracy w wielu jednostkach ochrony zdrowia, twierdzę nadal, że Lotnicze Pogotowie Ratunkowe jest na mapie polskiego systemu miejscem wyjątkowym – naszym wielkim sukcesem. To zasługa ludzi, którzy przez minione ćwierćwiecze włożyli w działanie tej instytucji mnóstwo pracy i serca. Marzyłoby mi się, żeby inni czerpali z doświadczeń tego sukcesu.

Jakub Sieczko, lekarz anestezjolog

Napisz do autora: sieczko.gazetalekarska@gmail.com

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 7-8/2025