21 listopada 2024

Kilka słów o pieniądzach

„Wierzę w kompromis” – przekonywała w połowie lutego, gdy padło pytanie o losy obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o ustalaniu najniższych wynagrodzeń w ochronie zdrowia, minister zdrowia Izabela Leszczyna.

Fot. pixabay.com

Na początku lutego komisje zdrowia oraz finansów publicznych zdecydowały na wspólnym posiedzeniu o powołaniu specjalnej podkomisji, która ma się zająć opracowaniem projektu ustawy.

Na 21 lutego zaplanowano pierwsze posiedzenie, ale nie wiadomo, kiedy podkomisja prace zakończy. Większość sejmowa odrzuciła wniosek opozycji dotyczący wyznaczenia 30-dniowego terminu na przedstawienie sprawozdania z prac.

W skład podkomisji weszli: Elżbieta Gelert, Marta Golbik, Krystyna Skowrońska (KO), Józefa Szczurek-Żelazko, Janusz Cieszyński, Patryk Wicher (PiS), Ewa Szymanowska (Polska2050), Radosław Lubczyk (PSL), Tomasz Trela (Lewica).

Obywatelski projekt nowelizacji ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia przygotowany przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych czekał na kontynuowanie prac po pierwszym czytaniu od końca listopada 2023 r.

Wcześniej, o czym warto przypomnieć, w poprzedniej kadencji odbyło się pierwsze czytanie, ale następnie projekt trafił do „komisyjnej zamrażarki”. Pielęgniarki twierdzą, że teraz realny jest scenariusz, w którym zamrażarką stanie się „podkomisyjna”, i że to nie jest „dobra zmiana”.

Sytuacja jest kuriozalna: w tej chwili najgorętszymi orędownikami projektu są posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy kilka miesięcy temu podkreślali, że – nawet jeśli zrozumieć powody, dla których został złożony – nie może być brany pod uwagę.

A to dlatego że powstał bez konsultacji z organizacjami innych zawodów medycznych oraz pracodawców ochrony zdrowia. I że ustawa o minimalnych wynagrodzeniach problem reguluje wręcz modelowo. Jest też przykładem wzorowego rozwiązywania problemów w ochronie zdrowia, bo została wypracowana w drodze kompromisu.

Wątpliwości mnożą zaś partie obecnie rządzące, których przedstawiciele kilka miesięcy temu żarliwie wspierali pielęgniarki walczące o wyższe współczynniki i ustawową gwarancję kwalifikowania pracowników do poszczególnych grup na podstawie kwalifikacji posiadanych, a nie wymaganych na zajmowanym stanowisku.

Koszty realizacji zawartych w projekcie rozwiązań – na których najwięcej skorzystałyby pielęgniarki, choć dotyczą też kilku innych zawodów medycznych – to ok. 10 mld zł. Wiadomo, że gdyby weszły w życie w tej formie, musiałyby się znaleźć pieniądze również na proporcjonalne podwyżki dla innych zawodów. Pieniądze, których nie ma.

Wyzwaniem będzie już sfinansowanie realizacji operacji waloryzacji wynagrodzeń od 1 lipca (trudno mówić o podwyżkach). Koszt to ok. 12 mld w skali roku. Pojawiają się wątpliwości, czy pieniądze w systemie są (będą), a jeśli nie, w jaki sposób się znajdą – bo znaleźć się muszą.

Dyrektorzy szpitali raczej na pewno nie dowiedzą się w kwietniu – choć powinni – na czym stoją, czyli w jaki sposób wzrosną wyceny świadczeń. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) w połowie lutego otrzymała polecenie przygotowania nowych wycen.

Jak poinformowano na posiedzeniu Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia, Agencja i MZ zrobią wszystko, by informacje o wycenach przekazać jak najwcześniej. Po stronie organizacji pracowników ta niepewność wywołuje niepokój, który przekłada się na plany zabiegania o zmianę metodologii przekazywania środków na podwyżki i powrót do odrębnego strumienia „na PESEL”.

Na to nie będzie jednak zgody ani pracodawców, ani – najprawdopodobniej – strony rządowej. Powód: uwzględnienie wszystkich kosztów pracy w wycenie świadczeń jest narzędziem motywacyjnym dla świadczeniodawców.

Jedynym, którym w tej chwili dysponuje płatnik. Rozerwanie kosztów podwyżek i kosztów świadczeń pogłębiłoby natomiast problemy finansowe szpitali, wynikające z dysproporcji między przychodami (którymi placówka może rozporządzać) a stałymi kosztami.

Małgorzata Solecka

Autorka jest dziennikarką portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika „Służba Zdrowia”