17 maja 2024

Klaudiusz Komor: lata lecą…

W samorządzie spotkałem niesamowicie mocne osobowości. Dlatego chciałbym wszystkich zachęcić do tego, aby sami spróbowali i poczuli ducha samorządności – pisze wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Klaudiusz Komor w felietonie dla „Gazety Lekarskiej”.

Fot. NIL

Pamiętam, jak w 2001 r. zostałem po raz pierwszy wybrany do Naczelnej Rady Lekarskiej. Byłem wtedy tuż po stażu podyplomowym, zatrudniony w szpitalu na etacie interwencyjnym z bezrobocia. Może trudno w to teraz młodszym pokoleniom uwierzyć, ale wtedy największym marzeniem młodego lekarza po studiach było gdziekolwiek załapać się do pracy.

Szczęśliwcy dostawali pracę w pogotowiu lub – tak jak ja – etat z urzędu pracy. Zjazd krajowy odbywał się wtedy w teatrze Roma i wybierał nowego prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej po zakończeniu drugiej kadencji doktora Krzysztofa Madeja (został nim po pasjonujących wyborach Konstanty Radziwiłł).

Byłem wtedy najmłodszym członkiem NRL, a sukces w wyborach zawdzięczam gorącym staraniom całego grona młodych lekarzy skupionych w niedawno powstałych Klubach Młodego Lekarza oraz ówczesnej przewodniczącej ORL Beskidzkiej Izby Lekarskiej – Krysi Szyrockiej-Kowalczyk. Wtedy, na tym moim pierwszym krajowy zjeździe, poczułem prawdziwego ducha samorządu, którym zaraziłem się na długie lata.

Wspomnienia te przywołuję właśnie dziś, gdy piszę o 35. rocznicy odrodzenia samorządu lekarskiego. Wielu lekarzom, którzy nigdy nie zbliżyli się do izb, którzy nigdy nie brali czynnego udziału w ich życiu, trudno zrozumieć, o co w tej samorządności chodzi. Słyszę od nich sakramentalne pytanie: po co nam te izby?

Jednak w tym felietonie nie chciałbym na to pytanie odpowiadać kolejnymi argumentami, przytaczając liczne korzyści z posiadania własnego samorządu (zawody, które go nie mają, bardzo nam go zazdroszczą). Chciałbym wszystkich zachęcić do tego, aby sami spróbowali i poczuli ducha samorządności.

Wtedy, w tej pierwszej kadencji, byłem jak każdy młody człowiek raczej nastawiony buntowniczo i z zasady na „nie”. Ale w samorządzie spotkałem niesamowicie mocne osobowości, które spowodowały, że moje spojrzenie na izby powoli się zmieniało.

Do dzisiaj pamiętam gorące dyskusje do późnej piątkowej nocy (początkowo posiedzenia NRL były dwudniowe, ponieważ każdy temat zajmował bardzo dużo czasu), przenoszone następnie do hotelowych kuluarów przy późnej kolacji. Przez kolejne kadencje samorząd bardzo się zmieniał, ale zawsze ścierały się w nim różne zdania i poglądy.

Zawsze jedni go chwalili, a inni na niego narzekali. W pamięci utkwiła mi tylko jedna reguła, niezależnie od kadencji – zawsze na posiedzenie NRL przychodził nowo wybrany minister zdrowia, zawsze na początku deklarował ścisłą współpracę i uwzględnianie naszych sugestii i zawsze potem, po kilku miesiącach, wyglądało to nieco inaczej… Ale to chyba jedyna rzecz, która łączy wszystkie moje kadencje w NRL. Poza tym każda była zupełnie inna.

W tym wydaniu „Gazety Lekarskiej” zobaczycie Państwo świetną esencję 35 lat samorządu. Będzie to szczególnie ciekawa lektura dla osób, które zawód lekarza uprawiają od niedawna. Spojrzą na samorząd oczami osób najważniejszych w jego historii, ze szczególnym uwzględnieniem wywiadów z byłymi prezesami. Będzie to też spojrzenie na samorząd oczami dziennikarzy, którzy przez lata pracują w „Gazecie Lekarskiej”, którzy wiele z historii izb na gorąco opisywali.

Uzupełnieniem tego numeru będzie przygotowany na 35-lecie film z kalendarium samorządu, który będzie miał premierę w czasie Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu, a który potem będzie można znaleźć na naszej stronie i w social mediach. Zapraszam zatem do ciekawej, mam nadzieję, lektury i skosztowania idei samorządności.

Klaudiusz Komor, wiceprezes NRL