6 października 2024

Krok wstecz? Komentarz prof. Andrzeja Matyi do idei no-fault

Odnosimy wrażenie, że próbuje się nas zastraszyć coraz surowszą odpowiedzialnością karną również za nieumyślne działania, a wychodzące na jaw bardziej lub mniej oficjalne propozycje są w kontrze do idei no-fault – pisze prezes NRL Andrzej Matyja.

Prof. Andrzej Matyja. Foto: NIL

Tuż po objęciu teki ministra zdrowia Adam Niedzielski był gościem Naczelnej Rady Lekarskiej 4. września 2020 r. Wówczas, zapowiadając wprowadzenie modelu no-fault stwierdził, że przyznanie się lekarza do błędu powinno likwidować zagrożenie sankcją karną.

Minął ponad rok i zapowiedzi wciąż nie zmaterializowały się. Przeciwnie, odnosimy wrażenie, że próbuje się nas zastraszyć coraz surowszą odpowiedzialnością karną również za nieumyślne działania, a wychodzące na jaw bardziej lub mniej oficjalne propozycje są w kontrze do idei no-fault.

Prace nad projektem ustawy wciąż się toczą, ale ich przebieg nie napawa optymizmem. Skutki złych regulacji obrócą się przeciwko pacjentom. Strach przed prokuratorem i Kodeksem karnym jest złym doradcą podczas leczenia. W efekcie coraz mniej młodych lekarzy wybiera specjalizacje zabiegowe i jest to poważny sygnał alarmowy.

Wprowadzenie systemu no-fault było jednym z najważniejszych postulatów ostatnich protestów zawodów medycznych, bo problem dotyka nie tylko lekarzy. Protestujący nie osiągnęli porozumienia z Ministerstwem Zdrowia również w tym zakresie.

Długo oczekiwany rządowy projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta ujrzał światło dzienne 22 lipca 2021 r. Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej uznało to za krok w dobrym kierunku, ale – naszym zdaniem – rozwiązania zawarte w przedstawionym wówczas kształcie nie odpowiadały oczekiwaniom środowiska medycznego.  Prezydium NRL zgłosiło wiele uwag i zawarło je w obszernym stanowisku z 20 sierpnia 2021 r.

Oczekiwaliśmy m.in., że  zgłoszenie zdarzenia niepożądanego nie będzie podstawą do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, postępowania w sprawie o wykroczenie lub postępowania karnego czy postępowania z zakresu odpowiedzialności zawodowej, chyba że okaże się, iż zdarzenie było spowodowane niedozwolonym czynem popełnionym umyślnie. Inne rozwiązanie – naszym zdaniem – wypacza ideę no-fault.

Aby być z nią w zgodzie, należałoby w ustawie wprost wskazać, że zgłoszenie zdarzenia niepożądanego wyłącza odpowiedzialność za błąd medyczny zarówno karną, dyscyplinarną jak i cywilną (o której zresztą w ustawie nie ma ani słowa) osoby, która dokonała zgłoszenia.

W naszych późniejszych opiniach podkreślaliśmy również, że osoba zgłaszająca zdarzenie niepożądane powinna być chroniona także przed utratą zatrudniania czy rozwiązaniem kontraktu łączącego ją z placówką ochrony zdrowia. Bez takich regulacji w dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z brakiem dostatecznej ochrony prawnej „sygnalistów”.

Ponadto zwróciliśmy uwagę na niebezpieczeństwo, że dokonanie takiego zgłoszenia będzie traktowane niejako w kategoriach przyznania się do winy lekarza, co może rodzić względem niego negatywne konsekwencje w sytuacji np. uznania czynu za popełniony umyślnie (np. w zamiarze ewentualnym, a więc wtedy, gdy sprawca nie ma zamiaru popełnienia przestępstwa, ale przewidując możliwość jego popełnienia na to się godzi, co może być problematyczne przy stosowaniu np. metod „eksperymentalnych”, jak również wtedy, gdy błąd wynika z przyczyn o charakterze organizacyjnym.

Proponowaliśmy też, aby ochrona obejmowała nie tylko lekarza zgłaszającego zdarzenie niepożądane, ale również – w ramach jednego zgłoszenia – osoby współuczestniczące w procesie leczenia i opieki nad pacjentem, co wydaje się oczywiste w warunkach pracy zespołowej, która w szpitalnictwie dominuje.

Lista zastrzeżeń była długa, ale poprzestanę na tych kilku wymienionych, ponieważ dotykają one sedna idei no-fault.

Obecny projekt różni się od poprzedniego na niekorzyść lekarzy.  Zamiast zwalniać z odpowiedzialności karnej, zwalnia się z poszczególnych przestępstw, usuwa zwolnienie z odpowiedzialności za wykroczenia oraz z odpowiedzialności dyscyplinarnej, a do tego jeszcze nie uwzględnia żadnej ze zmian postulowanych przez PNRL.

Dodatkowo niepokoi propozycja przedstawiona przez Ministra Bartłomieja Chmielowca, Rzecznika Praw Pacjenta, który podczas niedawnego Kongresu Prawa Medycznego ujawnił nowe – nieopublikowane dotychczas – brzmienie  art. 20 ust. 3 o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta sprowadzające się do tego, że (w skrócie rzecz ujmując), nie będzie podlegać karze za przestępstwo umyślne osoba wykonująca zawód medyczny, która zgłosiła takie zdarzenie zanim organ powołany do ścigania przestępstw dowiedział się o przestępstwie.

A więc wprawdzie mówimy o no-fault, ale zdarzenie niepożądane miałoby jednak trafić a priori do kategorii przestępstw!

Ponadto z tej propozycji wynika, że wyłączenie odpowiedzialności karnej lekarzy za nieumyślne niepowodzenia lecznicze nie miałoby zastosowania, gdyby jeszcze przed zgłoszeniem zdarzenia niepożądanego przez lekarza z inicjatywą jakiegoś postępowania przeciwko lekarzowi wystąpił sam pacjent, co de facto obejmuje przeważającą większość postępowań przeciwko lekarzom z tytułu błędów medycznych.

Gdyby takie zapisy znalazły się w ustawie, a jednocześnie nie zostały uwzględnione żadne postulaty samorządu lekarskiego, to zapowiadana i oczekiwana od dawna regulacja okaże się wydmuszką. Byłby to zadziwiający efekt konsultacji społecznych projektu aktu prawnego – krok wstecz w stosunku do pierwotnej (obarczonej nad wyraz wieloma słabościami) propozycji i oddalenie, a nie przybliżenie do autentycznego modelu no-fault.

Wieloletnie zapowiedzi dwóch ostatnich ministrów zdrowia wprowadzenia nowoczesnych rozwiązań na rzecz bezpieczeństwa pacjenta i lekarza – z takimi zapisami w ustawie – mogą zakończyć się blamażem.

Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej

Komentarz został opublikowany na stronie www.izid.pl