Kto zapłaci resztę pieniędzy? Odszkodowania za błędy medyczne
Jak doniosła niedawno Polska Agencja Prasowa, przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie zakończył się w lutym proces, w którym poszkodowanemu pacjentowi zasądzono odszkodowanie w kwocie 2 mln zł i 13 tys. zł comiesięcznej renty – pisze mec. Jarosław Klimek.
Foto: pixabay.com
Ponieważ kwota ta przekroczyła sumę ubezpieczenia OC szpitala, jego dyrektor zapowiedział, że będzie dochodził roszczeń wobec lekarzy, których błędy doprowadziły do szkody w takim rozmiarze.
Sytuacja prawna lekarzy w takich przypadkach zasadniczo różni się – w zależności od tego, czy wykonują zawód w ramach stosunku pracy, czy prywatnej praktyki na podstawie umowy o udzielanie świadczeń zdrowotnych.
Umowa o pracę
W razie wyrządzenia przez pracownika, przy wykonywaniu przez niego obowiązków służbowych, szkody osobie trzeciej, zobowiązany do naprawienia tej szkody jest wyłącznie pracodawca. Stanowi o tym wprost art. 120 §1 Kodeksu pracy.
Ale przepis ten składa się z dwóch paragrafów, a drugi z nich stanowi, że pracownik ponosi odpowiedzialność wobec pracodawcy, który naprawił szkodę wyrządzoną osobie trzeciej, na określonych w kodeksie zasadach regulujących odpowiedzialność materialną pracowników.
W skrócie przypomnę, że jest ona ograniczona do kwoty trzymiesięcznego wynagrodzenia za pracę w przypadku szkód wyrządzonych nieumyślnie, ale już w przypadku umyślnego wyrządzenia szkody pracownik zobowiązany jest do jej naprawienia w pełnej wysokości (te sytuacje są jednak w przypadku błędów medycznych raczej czysto teoretyczne).
Z użytego w art. 120 §2 Kp sformułowania „wobec pracodawcy, który naprawił szkodę” wynika bardzo istotna kwestia. Otóż, bieg terminu przedawnienia roszczeń pracodawcy nie rozpoczyna się w momencie wyrządzenia szkody pacjentowi, a dopiero w momencie zapłaty odszkodowania (potwierdził to Sąd Najwyższy w wyroku z 16 września 1997 r., I PKN 261/97). W ewentualnym procesie może być znacznie trudniej zasłonić się wobec tego zarzutem przedawnienia.
Umowa o udzielanie świadczeń zdrowotnych
Powszechnie przyjmuje się, że podmiot leczniczy i lekarz związany z tym podmiotem umową o udzielanie świadczeń zdrowotnych w ramach prywatnej praktyki lekarskiej ponoszą solidarną odpowiedzialność za szkody wyrządzone przy udzielaniu świadczeń. Co do zasady można się z tym zgodzić.
Pogląd ten znajduje oparcie w art. 27 ust. 7 ustawy o działalności leczniczej. Jednak zasada ta ogranicza się do przypadków, gdy umowa została zawarta w trybie zamówienia na udzielanie w określonym zakresie świadczeń zdrowotnych, po przeprowadzeniu konkursu ofert, tj. w trybie regulowanym art. 26-27 ustawy o działalności leczniczej.
Z tego samego art. 27 ust. 7 wynika, że solidarna odpowiedzialność dotyczy szkód przy udzielaniu świadczeń w zakresie udzielonego zamówienia. Solidarna odpowiedzialność działa na lekarzy uspokajająco, a jest to gwarancja nie dla nich, ale dla ewentualnie poszkodowanych pacjentów. Co więc to prawnicze pojęcie oznacza w praktyce?
Odpowiedź dają przepisy Kodeksu cywilnego, a konkretnie – art. 366. W solidarnej odpowiedzialności udzielającego zamówienia (np. szpitala) i przyjmującego zamówienie (lekarza) chodzi o to, że poszkodowany pacjent może żądać całości lub części odszkodowania i zadośćuczynienia od obu tych pomiotów (szpitala, lekarza) łącznie lub od kilku z nich (jeśli jest więcej niż dwóch zobowiązanych) lub każdego z nich z osobna, a zaspokojenie roszczeń przez kogokolwiek zwalnia pozostałych z obowiązku zapłaty.
Uwaga na regres
Zapłata odszkodowania (zadośćuczynienia) pacjentowi to jednak nie koniec problemów. Solidarna odpowiedzialność kończy się bowiem tylko wobec poszkodowanego. Ten podmiot, który zapłaci pacjentowi, ma roszczenie do pozostałych współodpowiedzialnych – regres (podobnie, jak przy omawianej już odpowiedzialności pracodawca-pracownik).
Tylko że tu nie ma już ograniczenia odpowiedzialności, tak jak w kodeksie pracy (do trzech wynagrodzeń), nie ma też jakichkolwiek przepisów ustawy o działalności leczniczej regulujących roszczenia regresowe między podmiotem leczniczym a lekarzem, o czym zwykle lekarze zapominają.
Nie ma zatem normy prawnej bezwzględnie obowiązującej, której naruszenie skutkowałoby nieważnością postanowienia umowy. Jest za to przepis Kodeksu cywilnego, który daje stronom stosunku prawnego (umowy o udzielanie świadczeń zdrowotnych) podstawę do dowolnego uregulowania roszczeń regresowych (art. 376 §1 Kc).
Można więc, w pełni szanując powszechnie obowiązujące przepisy prawa, zawrzeć umowę, w której w jednym punkcie będzie stało, że podmiot leczniczy i lekarz ponoszą solidarną odpowiedzialność za szkody, by już w następnym postanowić, że lekarz zwróci podmiotowi leczniczemu całą kwotę odszkodowania, jaką ten podmiot zapłaci pacjentowi poszkodowanemu na skutek błędu medycznego popełnionego przez lekarza.
Kodeks cywilny stanowi jedynie, że jeśli się strony umowy nie umówią inaczej, to ten, który zapłacił (świadczenie spełnił), może żądać zwrotu w częściach równych od pozostałych współdłużników solidarnych (art. 376 §1 zd. 2 Kc). Na kwestie rozliczeń regresowych należy więc zwrócić szczególną uwagę przy zawieraniu umów o udzielanie świadczeń zdrowotnych.
Przypozwanie
Trzeba też pamiętać o bardzo ważnej kwestii natury procesowej (związanej z dochodzeniem roszczeń przez pacjentów). Kryje się ona pod tajemniczymi hasłami „interwencja uboczna” i „przypozwanie”. Procesy o odszkodowania (zadośćuczynienia) wytaczane są zwykle przeciwko podmiotom leczniczym.
Lekarz, którego zachowanie oprowadziło do szkody, której naprawienia domaga się pacjent, może na wniosek pozwanego podmiotu leczniczego zostać zawiadomiony o toczącym się procesie i wezwany do wzięcia w nim udziału (to jest właśnie przypozwanie, które reguluje art. 84 Kodeksu postępowania cywilnego). Decyzja co do tego, czy wziąć udział w procesie, należy już do lekarza – nie jest to jego obowiązek.
Przystępując do procesu, lekarz staje się tzw. interwenientem ubocznym po stronie pozwanego podmiotu leczniczego (wiąże się to z obowiązkiem zapłacenia opłaty sądowej). Przysługują mu wszystkie uprawnienia strony (chociaż stroną nie jest i wyrok, który zostanie wydany bezpośrednio, nie dotyczy interwenienta).
Gdy jednak pozwany pomiot leczniczy zapomni o takiej możliwości i nie zaprosi lekarza do udziału w postępowaniu, to potem lekarz w procesie regresowym będzie mógł podnosić zarzut, że pierwotny proces prowadzony był wadliwie lub sprawa została rozstrzygnięta błędnie. Jeśli zawiadomiony lekarz nie przystąpi do procesu, to nie będzie mógł potem podnosić, że pozwany podmiot niewłaściwie się bronił.
Jarosław Klimek, radca prawny OIL w Łodzi