23 listopada 2024

Lekarz w operze

Wydawać by się mogło, że lekarz w operze występuje głównie w charakterze widza. To jednak tylko pozory. Zastanawiając się nad jego rolą, znajdujemy zaskakująco różnorodne potraktowanie tej postaci.

Foto: pixabay.com

Ci z nas, którzy pracowali w czasach PRL, pamiętają zapewne funkcję „lekarza przedstawienia”. Zajmował on zewnętrzne miejsce w którymś z pierwszych rzędów, bezpośrednio przy wyjściu i blisko przejścia dla artystów. Głównym jego zadaniem było danie pozytywnej odpowiedzi na pytanie: „Czy na sali jest lekarz?”, gdyby takowe zostało postawione. A co jeszcze ważniejsze: „czy wezwać karetkę pogotowia?”.

Lekarz w operze to czasem kompozytor. Przykładem niech tu będzie Aleksander Borodin. Ukończył on Akademię Medyczno-Chirurgiczną w Petersburgu. Kilka lat praktykował jako lekarz w szpitalu, następnie poświęcił się pracy naukowej – był profesorem chemii fizjologicznej. Zafascynowany ideą „Wielkiej Rosji” swoją jedyną operę – „Kniaź Igor” – oparł na eposie „Słowo o wyprawie Igora”. Komponowanie zajmowało mu wiele czasu z powodu obciążenia licznymi obowiązkami. Właściwie dopiero po śmierci Borodina jego operę dokończyli Mikołaj Rimski-Korsakow i Aleksander Głazunow.

Niekiedy lekarz jest postacią tytułową opery – jak ma to miejsce w utworze Karla Dittersa von Dittersdorfa: „Lekarz i aptekarz” (1786 r.). Za rekomendację opery niech posłuży informacja, że nawet Richard Wagner uważał ten utwór za najlepszą niemieckojęzyczną operę komiczną. Konflikt między tytułowymi bohaterami opery dotyczy przede wszystkim spraw rodzinnych, matrymonialnych, i nie wynika z ich zawodu.

W tej sytuacji nieporozumienie między nimi dotyczące opieki nad pacjentem jest tu sprawą raczej drugorzędną. W innej operze z lekarzem w tytule – „Lekarz mimo woli” Charlesa Gounoda (na kanwie sztuki Moliera) – lekarz de facto nie występuje. Przez zbieg okoliczności drwal zostaje wzięty za lekarza. Opera należy do mniej znanych dzieł Charlesa Gounoda, choć zawiera świetny sekstet „Eh bien, charmante demoiselle” ilustrujący przebieg badania lekarskiego.

Klasyka gatunku

Interesujące „konsylium lekarskie” odbywa się w komicznej operze Gioacchino Rossiniego „Cyrulik Sewilski”. Don Basilio, wkraczając do domu doktora Bartolo, zniweczyłby intrygę zawiązaną przez Figaro i Hrabiego. Dlatego ci straszą go, przy współudziale Doktora i Rozyny, że biedak jest śmiertelnie chory, wygląda bardzo źle i natychmiast powinien udać się do domu.

Wszystko to w rewelacyjnym kwintecie „Bouna sera”. Giuseppe Verdi w swoich operach przedstawia lekarza w jego typowej roli. Doktor Grenvill w operze „Traviata” opiekuje się umierającą (prawdopodobnie na gruźlicę) Violettą. Z kolei chirurg w jego operze „Moc przeznaczenia” dokonuje rutynowej kwalifikacji rannego Don Alvara do zabiegu i następnie informuje czekającego Don Carlosa di Vargę, że operacja przebiegła pomyślnie i pacjent będzie zdrowy. W operze „Cyganeria” Giacomo Pucciniego lekarz jest tylko zapowiadany i spodziewany.

Przyjaciele umierającej Mimi, prawdopodobnie też chorującej na gruźlicę, robią „zrzutkę” na wizytę doktora. Niestety, Mimi nie doczekuje tej konsultacji i umiera. W innej operze Giacomo Pucciniego „Gianni Schicci” lekarz nie jest dopuszczany przed oblicze chorego, a jedynie zza drzwi zostaje poinformowany, że „pacjentowi się poprawiło”. Takie postępowanie związane jest z podstępną grą rodziny pacjenta, ze sprawami spadkowymi w tle.

Lekarz współczesny

Prawdziwy, pełny, (powiedzielibyśmy: współczesny) obraz lekarza przedstawia Piotr Czajkowski w jednoaktówce „Jolanta”. Król René sprowadza cieszącego się międzynarodową sławą lekarza mauretańskiego Ibn Jahia do swej niewidomej córki. Jesteśmy świadkami, jak lekarz przeprowadza kwalifikację do zabiegu (tak byśmy to dziś nazwali). Przede wszystkim podkreśla, że pacjent powinien znać prawdę o swoim stanie zdrowia i musi świadomie wyrazić zgodę na zabieg.

Uświadamia też królowi podstawową zasadę jedności psychosomatycznej człowieka. Zwraca uwagę na złożoność procesu widzenia, istotną rolę przypisując mózgowi. W tym przypadku sytuacja jest trudna. Król René stworzył swojej córce egzystencjalną enklawę: wierna służba nie ma prawa uświadomić dziewczynie jej kalectwa. Ojciec boi się, że prawda uczyni ją nieszczęśliwą. Ostatecznie ulega argumentom lekarza i dodatkowo (wschodnim zwyczajem) wzmacnia motywację córki, mówiąc, że jeśli zabieg się nie uda, jej ukochany straci życie.

Na szczęście wszystko się udaje, pacjentka żyje, widzi, zatem przy życiu pozostaje także jej ukochany i wszyscy w euforii śpiewają wspaniały, patetyczny hymn ku chwale Boga. Nawiasem mówiąc, warto obejrzeć galę ponownego otwarcia Teatru Maryjskiego w St. Petersburgu, gdy znakomici wykonawcy (m.in. A. Netrebko, I. Abdrazakow, A. Markov, świetny chór) śpiewają ów hymn, wpatrując się z nabożeństwem w obecnego na sali Władimira Putina.

Jestem uzdrowicielem ludzkości

Bardzo ciekawy i różnorodny jest obraz lekarza w niektórych operach komicznych. W „Napoju miłosnym” Gaetana Donizettiego występuje doktor Dulcamara, skądinąd najczystszej wody szarlatan. W błyskotliwej, pełnej humoru (i najeżonej trudnościami technicznymi) arii reklamuje się jako specjalista od wszystkich chorób („Jestem uzdrowicielem ludzkości. W kilka dni umiem wyleczyć cały szpital. Podróżuję po świecie i sprzedaję zdrowie.

…Mam cudowny środek na ból zęba, który zwalcza również myszy i szczury. … Dzięki mojej miksturze starzec może stać się ojcem dziesięciorga dzieci”). To bardzo wymagająca partia dla basa. W naszej pamięci utrwalił się obraz niedościgłego Dulcamary – Ambroggio Maestri oraz świetnego Ildebrando d’Arcangelo, w transmisjach z Metropolitan Opera. Sława Doktora zostaje jednakowoż w operze ugruntowana, gdy eliksir, który sprzedaje głównemu bohaterowi – Nemorino, rzeczywiście (?) pomaga młodzieńcowi uzyskać serce i rękę ukochanej Adiny.

W innej operze tego kompozytora „Don Pasquale” doktor Malatesta wdraża – jakbyśmy dziś powiedzieli – psychoterapię. Zrzędliwemu staremu kawalerowi przywraca radość życia, proponując ożenek z młodą dziewczyną. Gdy zaś ta doprowadza go na skraj ruiny finansowej i psychicznej, doktor znowu go „reanimuje”, dając nadzieję zemsty. Rewelacyjny, piekielnie trudny, utrzymany w zawrotnym tempie duet Don Pasquale – doktor Malatesta („Cheti, cheti, immantinente”) utkwił nam w pamięci w wykonaniu Mariusza Kwietnia i Johna del Carlo w transmisji z Metropolitan Opera.

Cud doktor

W operze występują też niekiedy lekarze demoniczni. W „Opowieściach Hoffmanna” Jaquesa Offenbacha, w akcie poświęconym Antonii, występuje doktor Miracle – jedno z czterech wcieleń zła (obok radcy Lindorfa, magika Coppeliusa i Dapertutta), które prześladuje Hoffmanna. Antonia to jedyna prawdziwa, odwzajemniona miłość poety.

Ta młoda kobieta jest dziedzicznie obciążona – jak to dawniej mówiono – „chorobą piersiową”. Ma zakazany nadmierny wysiłek i forsowanie głosu. Doktor Miracle wywołuje przed nią obraz Matki – śpiewaczki i Antonia dołącza do jej śpiewu. Nadmierny wysiłek kończy się tragicznie.

Niejednoznaczna jest też rola doktora w „Wozzeku” Albana Berga. W tej operze lekarz prowadzi pseudoeksperymenty naukowe na biednym żołnierzu i wyciąga adekwatne, pseudonaukowe wnioski. To tylko niektóre postacie operowych lekarzy. Niejednokrotnie zastanawiamy się, czy doktor to tylko tytuł naukowy czy określenie profesji. Takie wątpliwości można mieć na przykład w odniesieniu do doktora Fausta. Mefisto jedynie w ten sposób się do niego zwraca. Ale doktor Faust to naukowiec, alchemik, astrolog, a nie lekarz.

Anna Gryczka-Dziadecka