7 października 2024

Masz OAB? Masz duży problem!

Sytuacja pacjentów z zespołem pęcherza nadreaktywnego (OAB) w Polsce jest nadal daleka od standardów europejskich. Stowarzyszenie Osób z NTM UroConti komunikuje ten problem od dawna, wskazując nie tylko na utrudnienia w dostępie do specjalistów, rehabilitacji, środków absorpcyjnych i terapii, ale również na niedorzeczne przepisy, które nie funkcjonują w innych krajach Unii Europejskiej.

Foto: fotolia.com

W listopadzie ubiegłego roku Fundacja Watch Health Care opublikowała „UroBarometr, raport na temat problemów dostępności do gwarantowanych świadczeń urologicznych w Polsce”. Wynika z niego, że średni czas oczekiwania na gwarantowane świadczenia zdrowotne z zakresu urologii to ponad 5 tygodni (1,26 miesiąca), a na rozpoczęcie farmakoterapii doustnej – średnio 6,7 miesiąca.

Główne problemy pacjenta cierpiącego na nietrzymanie moczu w wyniku pęcherza nadreaktywnego to niewystarczająca liczba skutecznych leków refundowanych w pierwszej linii leczenia, brak refundacji drugiej linii, leczenie toksyną botulinową typu A pacjentów jedynie w ściśle określonych wskazaniach, brak refundacji nowoczesnych i skutecznych zabiegów operacyjnych, takich jak neuromodulacja krzyżowa, a także problemy z refundacją środków absorpcyjnych.

Pacjenci z OAB natrafiają ponadto na szereg ograniczeń uniemożliwiających skuteczne leczenie farmakologiczne. Jednym z nich jest konieczność wykonania badania urodynamicznego, na które trzeba czekać 1,2 miesiąca (5 tygodni). Bez wyniku badania pacjent nie otrzyma refundowanego leku. W Polsce dwie substancje lecznicze stosowane w OAB, dostępne w postaci siedmiu leków, refundowane są w ramach grupy terapeutycznej zespół pęcherza nadreaktywnego potwierdzony badaniem urodynamicznym.

Badanie jest niekomfortową, nieprzyjemną metodą inwazyjną, wiążącą się z ryzykiem uszkodzenia dróg moczowych. Powinno być stosowane tylko wtedy, gdy jest naprawdę niezbędne w procesie diagnostycznym, np. przed kwalifikacją do zabiegu operacyjnego.

Mimo długotrwałych prób, Stowarzyszeniu „UroConti” nie zdołało ustalić, kto wnioskował o wpisanie warunku potwierdzania diagnozy OAB badaniem urodynamicznym do przepisów refundacyjnych. Żaden ekspert, towarzystwo naukowe czy instytucja publiczna (w tym AOTMiT) nie chcą się do tego przyznać.

– W związku z brakiem jednoznacznej informacji odnośnie autora tego zapisu oraz jego merytorycznego uzasadnienia, Stowarzyszenie UroConti poprosiło o stanowisko w tej sprawie konsultantów krajowych, towarzystwa naukowe i instytucje rządowe. Wszyscy zgodnie potwierdzają, że badanie urodynamiczne z punktu widzenia medycznego, socjoekonomicznego i naukowego, nie jest uzasadnione i stanowi zaprzeczenie obowiązujących na świecie standardów – mówi Anna Sarbak, prezes UroConti.

Podczas jednego ze spotkań z cyklu „Dialog dla Zdrowia” organizowanego w Ministerstwie Zdrowia przedstawiciele Stowarzyszenia UroConti usłyszeli, że badanie zostało wprowadzone ze względów ekonomicznych, żeby ograniczyć populację, a tym samym wydatki. – To niedopuszczalne. Jak można wprowadzać sztuczne, niedorzeczne bariery w postaci sprzecznego z wiedzą medyczną warunku badania urodynamicznego, tylko po to, by zmniejszyć liczbę pacjentów uprawnionych do skorzystania z refundowanego leczenia? – komentuje Anna Sarbak.

Sytuacja jest tym bardziej niezrozumiała, że wymóg potwierdzania diagnozy OAB badaniem urodynamicznym przynosi jedynie pozorne oszczędności, które nie chronią̨ budżetu NFZ. W 2014 roku na badanie wydano ponad 10 mln zł. Tymczasem, wg danych NFZ, w 2014 roku na refundację leków na pęcherz nadreaktywny Fundusz przeznaczył jedynie 7,5 mln zł.

Badanie urodynamiczne jest nie tylko nieuzasadnione medycznie i nieopłacalne. Stanowi również najczęstszą barierę uniemożliwiającą podjęcie przez pacjentów leczenia farmakologicznego, czyli powoduje wymierne szkody zdrowotne. Z opublikowanego w styczniu raportu „Badanie urodynamiczne – doświadczenia pacjentów” wynika bowiem, że blisko 60 proc. osób uczestniczących w badaniu ankietowym przeprowadzonym przez Stowarzyszenie UroConti, nie zdecydowało się na leczenie farmakologiczne właśnie ze względu na konieczność wykonania badania urodynamicznego.

Stowarzyszenie UroConti od samego początku wprowadzenia wymogu (1 stycznia 2012 roku) domagało się od Ministerstwa Zdrowia zmiany tego zapisu. Występowało również do wszystkich decydentów komunikując pozostałe postulaty pacjentów z OAB dotyczące zarówno zwiększenia liczby dostępnych leków (w Polsce refundowane są jedynie dwa, podczas gdy na świecie średnio 6-8), jak i zwiększenia limitów ilościowych na refundowane środki absorpcyjne (w krajach Grupy Wyszehradzkiej 120 sztuk i więcej miesięcznie, w Polsce tylko 60 sztuk).

– Do tej pory nie znajdowaliśmy zrozumienia po drugiej stronie. Ministerstwo albo w ogóle nie odpowiadało na nasze prośby o spotkania i wysyłane pisma albo te odpowiedzi były bardzo zdawkowe. Stanowiły kalki innych pism, wysyłanych do parlamentarzystów i ekspertów medycznych, pełne niezrozumiałych sformułowań i suchych paragrafów. Nadzieją napawają nas natomiast dotychczasowe działania nowego kierownictwa resortu dotyczące otwartości na dialog ze wszystkimi interesariuszami, a więc również z nami, pacjentami. Głęboko wierzymy, że tym razem pacjenci z OAB nie zostaną pozostawieni sami sobie – podkreśla szefowa Stowarzyszenia UroConti.