Mateusz Szulca: to pacjent powinien być w centrum uwagi
Postawy zgodnej z etyką lekarską powinniśmy wymagać nie dla nas a, le z myślą o pacjencie. Jestem przeciwnikiem traktowania Kodeksu Etyki Lekarskiej jak Kodeksu karnego – mówi Mateusz Szulca, wiceprezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, rzecznik praw lekarza WIL, w rozmowie z Piotrem Kościelniakiem.
Uczestniczył Pan w Nadzwyczajnym Krajowym Zjeździe Lekarzy. Jakie wrażenia? Było gorąco?
Atmosfera była zdecydowanie bardzo gorąca. Przyjęliśmy dwa bardzo ważne dokumenty. Jeden dotyczący wyborów, drugi dotyczący Kodeksu Etyki Lekarskiej. Ten pierwszy jest bardzo ważny, jeśli chodzi o struktury wewnętrzne, i na pewno wpłynie na przyszłość samorządu. Bo przecież głosowanie elektroniczne to jest ogromny krok naprzód, unowocześnienie procedury.
Ale jak z każdym unowocześnieniem bywa, istnieje pewna obawa, czy to się uda, ale wierzymy, że jest to krok niezbędny. Cieszę się, że to przegłosowaliśmy. To ważna rzecz dla samorządu lekarskiego. Drugi punkt jest ważny dla wszystkich lekarzy. Kodeks Etyki Lekarskiej jest drogowskazem pokazującym, jak powinniśmy się zachowywać jako lekarze, jaką postawę przyjmować, jakimi wartościami się kierować.
Jest Pan aktywny w samorządzie, ale również jest praktykującym lekarzem – przed chwilą wyszedł Pan z bloku operacyjnego. Czy z Pańskiego punktu widzenia kodeks rzeczywiście wymagał daleko idących modyfikacji?
Kodeks na pewno musiał być dostosowany do szybko zmieniających się warunków w otaczającym nas świecie. To po pierwsze cyfryzacja, która bardzo szybko wkracza w nasze życie. To nowoczesne technologie, w tym sztuczna inteligencja, ale także reklama. To dwie rzeczy, które są w kodeksie nowościami. Sami potrzebowaliśmy zredefiniowania pewnych wyrażeń – na przykład, czy trzeba „mieć obowiązek”, czy może „powinność”. Myślę, że autorzy chcieli położyć szczególny nacisk na pewne postawy, bo powinniśmy tego wymagać nie tylko dla siebie samych, ale także dla naszych pacjentów.
Wszyscy rozumiemy, że takie dokumenty trzeba dopasowywać do zmian wynikających z postępu technologicznego. Ale delegaci złożyli kilkadziesiąt poprawek do tekstu, który w zasadzie nie powinien budzić aż tak wielkich emocji.
Każdy z nas ma trochę inną wizję tego, czym powinien być kodeks, a wynika to z tego, że jako różni ludzie mamy po prostu różne poglądy. Widoczny był podział środowiska na dwie grupy. Jedni uważali, że lekarz powinien się kierować kodeksem, bo jest to dla niego drogowskaz, którego każdy lekarz powinien się trzymać, ale też dokonywać własnej oceny, czy idzie w dobrym kierunku. Inni natomiast twierdzili, że powinno się przyjąć ostrzejszą retorykę, żeby skuteczniej bronić się przed pewnymi postawami, które źle działają na wizerunek lekarza w społeczeństwie. Czyli kolokwialnie mówiąc: powinniśmy zrobić z Kodeksu Etyki Lekarskiej Kodeks karny i wciągać niektóre sprawy pod postępowanie przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej.
Ostatnio wielką karierę zrobiło słowo „pacjentocentryzm” rozumiane zarówno jako cecha systemu, jak i sposób postępowania lekarza wobec pacjenta. Jednym z tematów ostrej debaty wokół KEL była właśnie relacja lekarz-pacjent. Co naprawdę ma się teraz zmienić w postępowaniu lekarza?
Moim zdaniem relacja między pacjentem i lekarzem powinna być oparta na współpracy. Kiedyś ten system był dużo bardziej autorytarny, różnica w wiedzy była duża. Ale myślę też, że pacjentocentryzm nie jest dobrym określeniem, bo chodzi raczej o nazwanie pewnego kierunku. Robimy pewnego rodzaju ukłon w stronę pacjentów, zresztą słusznie, stawiamy na współpracę.
Przecież to pacjent jest w centrum uwagi – o to chodzi w byciu lekarzem. Czy to dobry kierunek? Są pacjenci, którzy chcą nawiązać z nami dialog i współdecydować o terapii, ale są też i tacy, którzy do zaleceń terapeutycznych się nie stosują. I właśnie zmiany w kodeksie wskazują, że trzeba być jeszcze bardziej życzliwym, jeszcze bardziej skoncentrowanym na pacjencie, mieć jeszcze więcej empatii.
Jednym z problemów polskiego systemu opieki zdrowotnej jest generalny brak zaufania pacjentów do lekarzy. Stąd bierze się brak compliance, leczenie według „doktora Google”. Myśli Pan, że kodeks pomoże odbudować to zaufanie?
Uważam, że właśnie chęć poprawy wizerunku lekarza mogła być przyczyną, dla której niektórzy chcieli zaostrzenia zapisów kodeksu. Przyznaję, że nie do końca się z tym zgadzam, bo jakkolwiek byśmy te zapisy zaostrzyli, to jednym dokumentem nie wymusimy odpowiednich zachowań i relacji między ludźmi. Powinniśmy skupić się na tym, żeby cały czas szkolić lekarzy, uczulać ich, wzajemnie się korygować, żeby zwracać uwagę na te rzeczy, które są dla nas ważne i które są ważne dla pacjenta. Musimy współpracować z pacjentem i pokazać, że faktycznie zasługujemy na szacunek. A jestem przekonany, że szacunek nam się należy, bo jesteśmy ciężko pracującymi ludźmi.
Opiekujemy się chorymi, którzy są w bardzo trudnej dla siebie życiowo sytuacji i mają prawo do złości, rozgoryczenia i żalu. Lekarz jest często jedną z pierwszych albo w ogóle jedyną osobą, przy których te emocje mogą się uzewnętrznić. I to prawo pacjenta musimy szanować. W tym kontekście warto podkreślić, jak bardzo ważna jest współpraca z rządem i z innymi organizacjami. Niestety, i rząd, i niektóre organizacje niejednokrotnie podważały nasz autorytet. Na przykład podczas pandemii COVID-19 najpierw były promowane szczepienia, a potem pojawiło się duże przyzwolenie dla ruchów antyszczepionkowych. Muszę przyznać, że przy takiej atmosferze wcale mnie nie dziwi, że spadało zaufanie do lekarzy.