Medyczne kadry się starzeją
Rozwiązanie problemów związanych z kadrami w sektorze opieki zdrowotnej jest jednym z głównych wyzwań, któremu będą musiały sprostać sytemy opieki zdrowotnej w krajach UE w najbliższej dekadzie – to najważniejszy wniosek z dokumentu „Health at a Glance. Europe 2024”.
Polska w unijnym ogonie wydatków na ochronę zdrowia, ale w czołówce zarobków jej pracowników – w ten sposób większość mediów podsumowała raport, który 18 listopada opublikowały Komisja Europejska i OECD. Czy ta teza się broni? Tak, jeśli chodzi o wydatki. Nie do końca, mówiąc oględnie, jeśli chodzi o drugą część zdania.
Coraz mniej młodych
Tegoroczny raport „Health at a Glance. Europe 2024” dotyczący krajów europejskich (przede wszystkim UE) jest dla kadr medycznych wyjątkowy, bo to właśnie im jest poświęcony jeden z dwóch pierwszych rozdziałów. W każdej edycji autorzy podejmują różne zagadnienia oprócz analizy stałych parametrów, takich jak zasoby systemu, nakłady, dostępność do świadczeń. Co z tych danych wynika?
OECD i Komisja Europejska szacują, że deficyt kadr medycznych – lekarzy, pielęgniarek i innych profesjonalistów – wynosi w tej chwili ok. 1,2 mln osób, zaś w przyszłości będzie się pogłębiać na skutek starzenia się społeczeństw i zwiększania potrzeb zdrowotnych oraz bliźniaczego procesu starzenia się kadr medycznych.
Autorzy raportu wskazują trzy strategie redukowania niedoborów kadrowych w perspektywie krótko- i długoterminowej. Pierwsza to zwiększanie liczby absolwentów kierunków i szkół medycznych. Druga, która może przynieść efekty dużo szybciej, to poprawa warunków pracy, co pozwoli zatrzymać większą liczbę pracowników już przeszkolonych. Trzecia to wspieranie innowacji w celu skuteczniejszego wykorzystania czasu i kwalifikacji pracowników.
W rozdziale poświęconym kadrom medycznym jak mantra wraca prosty przekaz: decydenci powinni zrobić wszystko, by jak najdłużej utrzymać w systemie ochrony zdrowia profesjonalistów już pracujących. Choćby dlatego że, jak wskazują autorzy raportu, w skali całej Europy widać stopniowe zmniejszanie zainteresowania młodych ludzi zawodami medycznymi – jest to szczególnie widoczne wśród młodych mężczyzn.
Przyspiesza też feminizacja zawodów medycznych, w tym zawodu lekarza – a to również przekłada się na zmniejszanie się – w perspektywie długookresowej – dostępności lekarzy. Raport przywołuje tylko jeden twardy wskaźnik, średni tygodniowy czas pracy lekarzy obu płci – kobiety pracują ok. 3 godzin mniej niż mężczyźni.
Pół unijnej średniej
Co oznacza „zrobić wszystko” w polskich warunkach? Wydatki na zdrowie w 2022 r. wyniosły w Polsce łącznie 6,4 proc. PKB, co daje nam czwarte miejsce od końca, przed Rumunią, Irlandią i Luksemburgiem. Średnia unijna to 10,4 proc. Jeśli chodzi o wydatki publiczne, cóż – nie przekroczyliśmy nawet 5 proc. PKB (przy średniej UE blisko 9 proc.). Pozostały one na poziomie z lat wcześniejszych, 4,7-4,8 proc.
Jak to możliwe, skoro działa ustawa 7 proc. PKB na zdrowie? Nie chodzi tylko o metodologię n-2, która całkowicie fałszuje dyskusję o publicznych wydatkach, ale również kategoryzację wydatków. Eurostat, na którym opiera się raport, nie uwzględnia np. wydatków na kształcenie kadr medycznych, które przy jednej z nowelizacji ustawy przychodowej zostały włączone do katalogu wydatków bieżących.
Można wręcz stwierdzić, że polskie wydatki publiczne na zdrowie w odniesieniu do PKB wynoszą połowę unijnej średniej. Z medialnych doniesień mogłoby wynikać, że przy tak ogromnej mizerii finansowej mamy niezwykle rozbuchane wydatki płacowe, których beneficjentami są wszyscy pracownicy ochrony zdrowia.
Jednak już lektura źródłowego tekstu depeszy PAP, na której opiera się większość tych doniesień, koryguje ten pogląd: chodzi wyłącznie o zarobki pielęgniarek. Rzeczywiście, raport OECD podaje, że Polska i Belgia zajmują pierwsze miejsce, jeśli chodzi o zarobki pielęgniarek w odniesieniu do średniej krajowej – w obu krajach wskaźnik wynosi 1,6 (przy średniej UE 1,2).
Również inne dane, dotyczące dynamiki wzrostu wynagrodzeń tej grupy zawodowej w ostatnich latach, wskazują, że pielęgniarki nad Wisłą już nie zarabiają źle. Jeśli jednak weźmie się pod lupę zestawienie średnich zarobków w euro (z uwzględnieniem siły nabywczej), Polska odstaje od liderów zestawienia (Luksemburg 79 tys. euro, Belgia 72 tys.), choć kwota nieco ponad 42 tys. euro jest nieco wyższa niż średnia UE (39 tys. euro).
A co z lekarzami?
Polscy specjaliści na etatach zarabiają… 1,6 średniej krajowej. Wyższe są zarobki lekarzy, których OECD kwalifikuje jako GP – 2,3 średnie krajowe. Polska nie raportuje danych na temat lekarzy pracujących na podstawie kontaktów, co robi wiele krajów Europy Zachodniej. Rzut oka na dane dotyczące specjalistów zatrudnionych na etatach wystarczy, by stwierdzić, że poza Polską poniżej dwóch średnich krajowych na etatach zarabiają tylko lekarze w Norwegii.
Rekordowo dużo na umowach o pracę zarabiają natomiast lekarze na Węgrzech (5,1) – w tym kraju w ciągu kilku ostatnich lat zarobki lekarzy wzrastały w ujęciu rocznym o kilkanaście procent. Jeśli chodzi o zarobki samozatrudnionych, najwyższe w przypadku specjalistów są w Belgii (5,7), Niemczech (5,6) i Austrii (4,5).
Jeśli chodzi o liczbę lekarzy w przeliczeniu na wielkość populacji, wskaźnik 3,5, co prawda, odbiega od unijnej średniej (4,2), ale warto zwrócić uwagę, że jest ona „nieco” zachwiana przez cztery kraje: Grecję (6,6), Austrię, Portugalię i Cypr (powyżej 5). Pozostałe kraje mają 4,6 (Malta), ale zdecydowanie większą wagę ma wskaźnik 4,5 – Niemcy, Dania i 3 – Luksemburg. Na tym tle
Polska nie wygląda źle, w przeciwieństwie do liczby pielęgniarek – wskaźnik w tej grupie zawodowej mamy jeden z najniższych w UE (5,7). Autorzy raportu zwracają uwagę, że lekarze i pielęgniarki to kluczowi, ale niejedyni pracownicy ochrony zdrowia. Średnio w UE w systemie ochrony zdrowia (łącznie z sektorem wsparcia społecznego) zatrudnionych jest już 11 proc. ogółu pracujących.
Samodzielnym rekordzistą jest Norwegia, gdzie już więcej niż co piąty zatrudniony pracuje w ochronie zdrowia. Więcej niż 15 proc. notują jeszcze Dania, Holandia i Finlandia. Polska (6,8 proc.) zajmuje piąte miejsce od końca. Zasadne jest pytanie, w jaki sposób decydenci chcą wzmacniać system, wprowadzając do niego elementy opieki koordynowanej, która zakłada pracę na rzecz pacjenta całego zespołu terapeutycznego, wspieranego pracownikami pomocniczymi, administracyjnymi, przy tak mikrych zasobach kadrowych i finansowych.
Zmiana pokoleniowa
Kolejną informacją, która powinna dać decydentom do myślenia, jest zmniejszenie się w ciągu zaledwie dekady średniej liczby godzin pracy lekarzy – mężczyźni pracują o ponad godzinę krócej tygodniowo, kobiety – o pół godziny (w 2012 r. było to odpowiednio 44,3 oraz 40 godzin). Zmniejszenie intensywności pracy lekarzy to z jednej strony przejaw zmian pokoleniowych, z drugiej – efekt starzenia się kadr medycznych.
Nie bez znaczenia są też odłożone w czasie skutki pandemii COVID-19. Co prawda, jak podkreśla raport, nie ma twardych dowodów potwierdzających migrację pracowników ochrony zdrowia do innych sektorów gospodarki w związku z pandemią (takie tezy były stawiane w latach 2021-2022), ale pracownicy medyczni odczuwają skutki pandemii zarówno w obszarze zdrowia psychicznego (stany lękowe, syndrom wypalenia zawodowego), jak i somatycznego (long-COVID).
Polska zwiększa liczbę studentów
Jedną z rekomendowanych przez ekspertów OECD strategii radzenia sobie z kryzysem kadrowym, również w grupie lekarzy, jest zwiększanie liczby kształconych lekarzy. Większość krajów UE podjęła kroki w celu zwiększenia liczby studentów na kierunkach medycznych i pielęgniarskich już przed pandemią, co znajduje odzwierciedlenie w rosnącej liczbie absolwentów kierunków medycznych i pielęgniarskich w ciągu dekady, od 2012 do 2022 roku.
Jest to jeden z głównych powodów, dla których w tym okresie w większości krajów wzrosła liczba lekarzy i pielęgniarek – zauważają autorzy raportu. Wzrost liczby absolwentów kierunków lekarskich jest kilkakrotnie wyższy niż w przypadku studiów pielęgniarskich (3,5 proc. vs. 0,5 proc.). Zmiany obrazują m.in. dane z Polski w porównaniu z Niemcami, Francją i Włochami, a więc krajami o znacząco większej od nas populacji.
Polska w 2012 r. miała najniższą w tej grupie liczbę miejsc na pierwszym roku studiów na kierunku lekarskim: nieco ponad 5 tys. W 2022 r. zbliżyliśmy się do 10 tys. miejsc. W tym samym czasie Niemcy (populacja dwukrotnie większa), startując z poziomu 12 tys., zwiększyły liczbę miejsc tylko o 2 tys. Kształcenie jako strategia długofalowa nie zażegna kryzysu. Stąd rekomendacja: trzeba robić wszystko, by utrzymać pracowników, którzy już w systemie są.
Małgorzata Solecka
Autorka jest dziennikarką portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika „Służba Zdrowia”