Ministerstwo Zdrowia nie zna zapotrzebowania na kadrę medyczną
Resort zdrowia wskazuje, że zwiększanie limitu przyjęć na studia na kierunku lekarskim poprawi dostępność do świadczeń udzielanych w publicznej opiece zdrowotnej, bo większa liczba absolwentów będzie uzupełnieniem niedoboru kadr medycznych. Czy aby na pewno?
Komentuje Zyta Kaźmierczak-Zagórska, członek Komisji Kształcenia Medycznego NRL, były zastępca sekretarza NRL, otolaryngolog:
– Wszystkie uniwersytety, które od wielu lat kształcą przyszłych lekarzy, mają odpowiedni potencjał i możliwości, dlatego w mojej ocenie uruchamianie studiów na kierunku lekarskim w zupełnie nowych uczelniach, np. w wyższych szkołach zawodowych, nie ma sensu. Tym bardziej, że brakuje im kadry dydaktycznej i bazy klinicznej.
Pracuję w dużym oddziale szpitala wojewódzkiego i miałam propozycję prowadzenia zajęć w uczelni, która uruchomiła studia na kierunku lekarskim, ale odmówiłam, bo nie ma bazy do przygotowania studentów. Ktoś może powie, że zmienia się forma kształcenia, że są różne metody edukacji, że da się stworzyć różne programy nauczania… Moim zdaniem jednak nic nie zastąpi kształcenia uniwersyteckiego.
Niedawno dokładnie przeanalizowałam program nauczania jednej ze szkół wyższych, która oferuje studia na kierunku lekarskim, i porównałam go z programem studiów dla ratowników medycznych w jednej z akademii zawodowych. Ten dla lekarzy był uboższy niż dla ratowników.
Strona rządowa mówi, że trzeba zwiększać liczbę studentów, bo jest deficyt kadr medycznych. Podobny argument pojawia się także w kontekście wprowadzania ułatwień dla lekarzy zza wschodniej granicy. Oczywiście w Polsce jest mniej lekarzy, niż być ich powinno, i doskonale o tym wiemy, bo ten niedobór odczuwamy na co dzień. Ministerstwo Zdrowia nie zna zapotrzebowania na kadrę medyczną w skali całego kraju. Nie miało również rzeczywistej wiedzy, ilu lekarzy w Polsce pracuje przy pacjencie, co wykazał niedawny raport GUS.
Aby przeciwdziałać deficytowi lekarzy, trzeba zatrzymać ich odpływ z kraju, podejmując konkretne działania, które poprawią warunki pracy i poszerzą perspektywy rozwoju zawodowego, np. ułatwić im podejmowanie stażu podyplomowego i odciążyć ich od wykonywania czynności administracyjnych. Może trzeba zastanowić się również nad reformą studiów, aby jeszcze przed uzyskaniem dyplomu było więcej zajęć praktycznych, tak jak jest m.in. w Czechach.
Notował: Mariusz Tomczak