O kształceniu i punktowych progach przyjęć
Rodzina moja doświadczyła ostatnio chaosu, jakim w moim przekonaniu jest procedura naboru chętnych na wydziały lekarskie uniwersytetów medycznych w naszym kraju. Każda z wymienionych placówek ogłasza osobne punktowe progi przyjęć, zależne od wyników maturalnych.
Foto: pixabay.com
Progi rzecz jasna spadają często aż do ostatnich dni września. Proces rekrutacji rozwleka się na całe wakacje. Niektórzy chętni, śledząc zmieniające się listy on-line, mogą nie poznać swojej przyszłej Alma Mater aż do pierwszych dni października. Jak w takiej sytuacji zapewnić sobie przeprowadzkę, lokum, cokolwiek?
Wróćmy do sprawy punktacji. Mając uzyskane np. 165 punktów, maturzysta ma szanse na przyjęcie na uniwersytecie X, ale placówki Y i Z zamkną przed nim podwoje. W zastanej sytuacji rozsądek i rachunek prawdopodobieństwa podpowiada mu, aby zgłosić chęć studiowania (zalogować się) na wachlarz uczelni.
Jest to dozwolone bez ograniczeń. Istnieje jednak pewne bezapelacyjne „ale”: każdy akces to wydatek rzędu 80 zł, co w praktyce daje sumę ok 1 tys. zł. System już u zarania „kiwa” mniej zasobnych. Jak zgodzić się bez słowa protestu na taki rozrzut wyceny maturzysty, którego dalszą edukację, jak do tej pory sponsoruje państwo, czyli podatnicy?
Piszę to jako lekarz z naboru zorganizowanego w 1988 r. przez kończący się PRL, a który względem współczesnego jawi się wręcz wzorcowo. Ówczesne państwo było w stanie sprawnie i bez pomocy internetu zliczyć wszystkich chętnych i ustalić ogólnopolski próg punktowy zapewniający indeks na AM – jeśli nie na tę wymarzoną, to na inną – odleglejszą.
Maturzysta składał dokumenty tylko w dziekanacie jednej uczelni, a system nie oczekiwał od niego cynicznie wpisowego. Czy po przejściu całej epoki od tamtych czasów nie mamy prawa spodziewać się, że w kwestii tak żywotnej jak formacja kolejnej generacji lekarzy, zasady przyjęć winny być maksymalnie klarowne, scentralizowane przez uczciwe państwo, a sama chęć stanięcia w szranki absolutnie bezpłatna, dla wszystkich?
Jeśli student, świadomie planujący swą przyszłą emigrację ekonomiczną, miałby zwrócić społeczeństwu (co uważam za wskroś słuszne) koszt swych nie najtańszych studiów, apeluję do stosownych ministerstw, aby nie pokazywać mu u zarania, że kant i patologia grubo poprzedzają pierwsze ćwiczenia z anatomii.
G.M.
Lekarz dentysta
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 11/2016
(list do redakcji)
Przypominamy: od 1 września recepty na bezpłatne leki dla pacjentów 75+ wystawiają lekarze podstawowej opieki zdrowotnej udzielający świadczeń POZ u danego świadczeniodawcy, pielęgniarki POZ oraz lekarze wypisujący recepty pro auctore i pro familiae. Kliknij tutaj, żeby przeczytać komentarze ekspertów i pobrać pełną listę bezpłatnych leków dla seniorów.