Obligacje skarbowe: pewny zysk?
Dla wielu osób obligacje rządowe są synonimem bezpieczeństwa, ponieważ gwarantem wypłaty zobowiązań jest państwo. Rzeczywistość nie zawsze jest tak kolorowa – pisze Mariusz Tomczak.
Detaliczne obligacje Skarbu Państwa cieszą się dużym zainteresowaniem. Do wyboru są papiery 3-miesięczne, 1-roczne, 2-, 3-, 4- i 10-letnie, a dla osób otrzymujących świadczenie 800+ także 6- i 12-letnie. – W sierpniu tego roku sprzedaliśmy obligacje detaliczne za kwotę blisko 11 mld zł, a w całym 2023 r. o wartości nominalnej ok. 49 mld zł – mówi Jurand Drop, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów. Dla porównania: w przyjętym pod koniec sierpnia projekcie budżetu państwa na 2025 r. na publiczną ochronę zdrowia przewidziano 222 mld zł.
Największy rynek świata
Przybliżając kilka tygodni temu ofertę skarbowych papierów wartościowych, pominąłem mnóstwo informacji, ponieważ w kilku czy kilkunastu akapitach nie da się wyczerpać tematu, o którym napisano już opasłe monografie, a w internecie wciąż pojawiają się nowe materiały. Tym bardziej że rynek długu jest największym rynkiem papierów wartościowych na świecie. Jego wartość – o czym nie każdy wie – znacznie przewyższa wartość rynku akcji. Nie powinno zatem zaskakiwać, że ma kluczowe znaczenie dla systemu finansowego.
Kosztowna lekcja historii
Kilka tygodni temu jeden z Czytelników „Gazety Lekarskiej” skontaktował się z redakcją, zwracając uwagę na problem niewykupienia obligacji skarbowych wyemitowanych w okresie II Rzeczpospolitej przez Polską Rzeczpospolitą Ludową, a także po 1989 r., czyli już po przemianach ustrojowych. „Dobra by była informacja dla wszystkich obecnych i przyszłych właścicieli obligacji skarbowych, że zobowiązania Skarbu Państwa, reprezentowanego przez ministra finansów, są i będą dotrzymane. Niestety, tak nie jest” – napisał jeden z lekarzy.
Tak, to prawda. Z niewykupienia obligacji wyemitowanych przed II wojną światową płynie kilka ważnych wniosków. Po pierwsze, państwo nie zawsze jest wypłacalnym dłużnikiem. Po drugie, na świecie podobne przypadki też się zdarzały i nie trzeba sięgać pamięcią do czasów tak odległych. Po trzecie, nie należy, a wręcz nie wolno chować głowy w piasek, uznając, że „państwo i tak wszystko zabierze”.
Ryzyko zawsze istnieje
Inwestowanie zawsze wiąże się z możliwością utraty kapitału. Wprawdzie zakup obligacji skarbowych stabilnego państwa obarczone jest znacznie mniejszym ryzykiem niż nabycie akcji, ale niestety także istnieje. Może dojść m.in. do niedotrzymania warunków, tzn. zaciągający dług nie zwróci kwoty równej wartości nominalnej obligacji lub nie zapłaci odsetek albo jedno i drugie.
Środki na nieoprocentowanym rachunku bankowym lub nisko oprocentowanym rachunku oszczędnościowym są systematycznie „podgryzane” przez inflację. I choć nie ma cudownych sposobów na utrzymanie ich siły nabywczej, polskie obligacje skarbowe indeksowane inflacją dają – pod pewnymi warunkami – realną szansę na wygraną z inflacją w dłuższym terminie. Są też instrumentem finansowym bardzo prostym do zrozumienia. Nie należy do nich podchodzić jak pies do jeża.
A może dywersyfikacja?
Jeżeli ktoś bardzo obawia się powtórki z historii, to nie musi lokować wszystkich nadwyżek finansowych w krajowe papiery wartościowe. Na przykład można nabyć obligacje rządu Stanów Zjednoczonych, które są uznawane za najbardziej bezpieczne na świecie, albo państw należących do strefy euro. Nie jest to trudne dzięki funduszom ETF (ang. Exchange-Traded Fund), dostępnym m.in. za pośrednictwem domów i biur maklerskich. Jeśli jednak inwestor z Polski, który zarabia i wydaje głównie w złotych, kupi obligacje denominowane w dolarze amerykańskim lub euro, musi brać pod uwagę m.in. ryzyko walutowe i wzrost zmienności portfela inwestycyjnego, a także inną stopę zwrotu.
Mariusz Tomczak