Prof. Andrzej Matyja: Nasz system ochrony zdrowia jest jak pacjent z ECMO
Polski system ochrony zdrowia jest jak pacjent na intensywnej terapii, który musi korzystać już nie z respiratora, lecz z ECMO – powiedział prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja, nawiązując do techniki utrzymującej pracę płuc czy serca.
W środę w Warszawie rozpoczął się V Kongres Wizja Zdrowia połączony z XV edycją konferencji Hospital & Healthcare Management. Sesja inauguracyjna kongresu dotyczyła antynomii w systemie ochrony zdrowia.
– Zdrowie stanowi najwyższą wartość, ale działalność prewencji i medycyny naprawczej trzeba włożyć w ramy ekonomiczne. Polacy deklarują, że zdrowie jest najważniejsze, ale nie chcą słyszeć o podwyższeniu składki zdrowotnej – powiedział prof. Tomasz Zdrojewski, przewodniczący Komitetu Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk.
Systemowe paradoksy
Uczestniczący w sesji inauguracyjnej eksperci zwracali uwagę na niekonsekwencję spotykaną w wielu obszarach naszego systemu ochrony zdrowia. Prof. Cezary Włodarczyk, wykładowca w Instytucie Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, dziwił się, że z jednej strony propaguje się szczepienia, ale z drugiej działania profilaktyczne często są nieobowiązkowe.
Prof. Piotr Rutkowski z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie zwrócił uwagę na niskie zainteresowanie młodych lekarzy specjalizacją z onkologii, choć mamy do czynienia ze starzeniem się kadr. Mówił również o tym, że w zakresie leczenia nowotworów mamy duże rozproszenie, choć system jest scentralizowany.
Pacjent ocenia źle
W dyskusji pt. „Przesłanki całościowej naprawy polskiego systemu ochrony zdrowia” moderowanej przez dr. Mieczysława Błońskiego z Uczelni Łazarskiego udział wzięli: Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec, senator Beata Małecka-Libera, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja, prof. Iwona Kowalska-Bobko z Uniwersytetu Jagiellońskiego i prof. Piotr Zaborowski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej w swoim wystąpieniu zwracał uwagę na niedostatki polskiego systemu ochrony zdrowia, który na tle innych krajów Unii Europejskiej jest mocno niedofinansowany. Pod względem wydatków na publiczną ochronę zdrowia jesteśmy daleko w tyle nie tylko za znacznie bogatszymi od nas krajami Europy Zachodniej, ale m.in. za Republiką Czeską.
Zdaniem prof. Andrzeja Matyi nasz system jest „niewydolny jako całość”, „znaleźliśmy się pod ścianą” i „gasimy pożary”, co dobitnie potwierdza ocena, której dokonują pacjenci w międzynarodowych rankingach. – W Czechach wydatki z własnej kieszeni na zdrowie wynoszą ok. 16 proc., a u nas ponad 30 proc. Jeśli pomyślimy tylko o tym, to trudno, by polski pacjent dobrze oceniał system ochrony zdrowia, a do tego mamy ogromne braki kadrowe – mówił.
Czego boją się lekarze?
– W Polsce jest ogromna luka pokoleniowa. Średnia wieku polskiej kadry lekarskiej i pielęgniarskiej przekracza 50 lat. W mojej specjalizacji średnia wieku chirurga wynosi 59 lat. W zakresie chirurgii ogólnej czynnych zawodowo, w tym emerytów i rencistów, mamy 4 tysiące osób – wymieniał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Dodał, że młodzi lekarze nie chcą specjalizować się w zakresie chirurgii m.in. „ze względów bezpieczeństwa”. – Pomysł wprowadzenia w życie systemu no-fault zawarty w projekcie ustawy o jakości nie ma z nią nic wspólnego, skoro minister sprawiedliwości dalej utrzymuje artykuł przewidujący karę w wysokości do 10 lat za zdarzenie niepożądane. Który lekarz doniesie sam na siebie? Ja takiego nie znajdę – mówił prof. Andrzej Matyja. Zaapelował, by rozmawiać o rzeczywistej jakości, a nie o wskaźnikach.
Asystent chirurga? Nie u nas
Prof. Andrzej Matyja zwrócił uwagę na konieczność współdziałania różnych zawodów medycznych, jak i na to, że medyków należy odciążać od zbędnych zajęć. – Od początku mówiliśmy o dzieleniu się kompetencjami i ich rozszerzaniu. Dlaczego pielęgniarka ma wykonywać czynności opiekuńcze? To ma robić opiekun medyczny – podkreślił.
Prezes NRL odniósł się też do prób wprowadzania różnymi drogami „pomocnika chirurga”. – To rozwiązanie chcą wprowadzić wydawałoby się światli i doświadczeni chirurdzy, mający zasługi dla polskiego systemu ochrony zdrowia. Są takie zawody i one spełniają swoją rolę, ale w innych systemach ochrony zdrowia, które mają się nijak do polskiego. Nam potrzeba pomocy i odciążenia biurokratycznego, potrzebujemy m.in. grupy ludzi po studiach z nauk o zdrowiu – mówił.
Zamiast leczyć, wypełniają dokumenty
Odniósł się również do niedawnego raportu Najwyższej Izby Kontroli, z którego wynika, że blisko jedną trzecią czasu przeznaczonego na porady lekarskie zajmuje prowadzenie dokumentacji medycznej i wykonywanie czynności administracyjnych.
– Raport pokazał, ile czasu polski lekarz poświęca papierologii – powiedział prof. Andrzej Matyja, wskazując, że jego wyniki potwierdzają opinię, że lekarze zamiast bezpośrednio pomagać pacjentom, muszą uzupełniać dokumenty. Zdaniem NIK to pierwsze badanie w Polsce dotyczące efektywności wykorzystania czasu przeznaczanego na pomoc stricte lekarską dla pacjentów.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej podkreślił również, że w Polsce wiele mówi się o reformach, ale nie wprowadza się w życie zmian wielokrotnie przedyskutowanych w gronie ekspertów i postulowanych przez środowisko lekarskie. W jego opinii gdyby tylko zacząć wdrażać w życie ustawę o zdrowiu publicznym i to, co znalazło się w raporcie kończącym ponadroczną debatę „Wspólnie dla Zdrowia”, szybko dogonilibyśmy kraje, które nam uciekają.
Mariusz Tomczak