21 kwietnia 2025

Stomatologia: umiejętności nie zastąpią specjalizacji

Choć w Polsce wciąż brakuje lekarzy, system kształcenia podyplomowego pozostawia wiele do życzenia. Nie dość, że miejsc rezydenckich jest mało – szczególnie w dziedzinach stomatologicznych – to nie wszystkie są obsadzane z powodu wad systemu centralnej rekrutacji.

Fot. shutterstock.com

Doraźnym rozwiązaniem problemu braku specjalistów mają być umiejętności zawodowe. – Musimy jednak pamiętać, że nie zastąpią one specjalizacji, dlatego konieczne są szybkie zmiany, które postuluje samorząd lekarski – mówi lek. dent. Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, przewodniczący Rady do spraw Rozwoju Stomatologii przy Ministrze Zdrowia.

Już w 2023 r. OECD w swoim raporcie „Health at a Glance” informowało, że w Polsce na każdy tysiąc mieszkańców przypada 3,4 praktykującego lekarza (to poniżej średniej wynoszącej 3,7). W przypadku specjalistów jest jeszcze gorzej, czego efektem są wydłużające się kolejki oczekujących na wizytę. Fundacja Watch Health Care niedawno w najnowszym Barometrze WHC, czyli raporcie dotyczącym dostępu do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych w Polsce, zaprezentowała dane, z których wynika, że rok 2024 był rekordowy. Średni czas oczekiwania na świadczenia wyniósł 4,2 miesiąca. To najdłużej od 2012 r., od kiedy WHC bada kolejki.

Autorzy informują, że najdłużej trzeba czekać na wizytę u angiologa – średnio 13,9 miesięcy, endokrynologa – 12,1 miesięcy oraz chirurga naczyniowego – 11,6 miesięcy. Nie dość, że w Polsce brakuje specjalistów, to w niektórych regionach nie ma ich w ogóle. W tegorocznym raporcie „Health at a Glance: Europe 2024” jako jeden z większych problemów wskazano nierównomierne geograficzne rozmieszczenie lekarzy, co skutkuje powstawaniem „pustyni medycznych”. Polskę wymieniono wśród krajów, gdzie istnieje szczególnie duże zagęszczenie lekarzy specjalistów w stolicy, co powoduje spore deficyty na prowincji.

Szkolimy zbyt mało

W ostatnich latach, między innymi na skutek presji samorządu lekarskiego, znacząco zwiększono limity przyjęć na kierunkach lekarskich i lekarsko-dentystycznych. – To dobrze, bo średnia wieku lekarza w naszym kraju już dawno przekroczyła barierę 50 lat, a w obliczu starzejącego się społeczeństwa zapotrzebowanie na świadczenia zdrowotne rośnie. Z roku na rok będziemy zatem potrzebowali więcej lekarzy – mówi Paweł Barucha.

Podkreśla przy tym, że kształcenie lekarzy nie kończy się na studiach, a o tym rządzący jakby zapomnieli. – Szkolimy zbyt mało specjalistów. Są województwa, w których pacjenci muszą jechać na konsultację kilkaset kilometrów, bo w ich regionie nie ma lekarza danej specjalizacji – podkreśla wiceprezes Barucha. – By to zmienić, trzeba zwiększyć liczbę miejsc specjalizacyjnych, zwłaszcza rezydenckich.

Stomatologia jak błąd statystyczny

Szczególny problem dotyczy kształcenia podyplomowego lekarzy dentystów. – Nie może być tak, że zaledwie 3 proc. wszystkich miejsc rezydenckich przyznanych przez ministra zdrowia przypada na dziedziny stomatologiczne. To wartość oscylująca na granicy błędu statystycznego – mówi wiceprezes Barucha i przytacza dane z ostatniego postępowania kwalifikacyjnego z 1 października 2024 r.

Minister zdrowia przydzielił wówczas 6651 miejsc rezydenckich (w tym 44 rezydenckich-doktoranckich), z czego tylko 200 przypadło na dziedziny stomatologiczne (chirurgia stomatologiczna – 24, chirurgia szczękowo-twarzowa – 21, ortodoncja – 39, protetyka stomatologiczna – 33, stomatologia dziecięca – 31, stomatologia zachowawcza z endodoncją – 52). Warto przy tym zaznaczyć, że ministerstwo nie przydzieliło dla lekarzy dentystów ani jednego miejsca rezydenckiego-doktoranckiego. – Obecnie postulujemy, aby w większym zakresie umożliwić kształcenie specjalistów ośrodkom uniwersyteckim. Powinniśmy bardziej wykorzystywać potencjał uczelni medycznych – uważa wiceprezes Paweł Barucha.

Konieczne zmiany w centralnej rekrutacji

Wielu lekarzy zwraca także uwagę na niedoskonałości wprowadzonego niedawno systemu centralnej rekrutacji na szkolenia specjalizacyjne. – Cały czas pracuję w szpitalu, aby powiększać liczbę miejsc specjalizacyjnych. Niedawno złożyliśmy dokumenty reakredytacyjne. Otrzymaliśmy pozytywną ocenę i przyznano nam cztery dodatkowe miejsca – mówi dr hab. n. med. Maciej Sikora, prof. Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, profesor afiliowany PUM, kierujący Oddziałem Chirurgii Szczękowo-Twarzowej w szpitalu MSWiA w Kielcach.

– Na wszystkie cztery nowe miejsca udało się nam zdobyć finansowanie z ministerstwa dla rezydentów. W wyniku jesiennego postępowania rekrutacyjnego zgłosiło się do nas ponad 100 lekarzy dentystów, z czego 13 wskazało nasz oddział jako miejsce pierwszego wyboru. Tymczasem przyjęte zostały jedynie trzy osoby. Jest to dla mnie sytuacja totalnie niezrozumiała. Okazuje się, że w wyniku niedoskonałości systemu rekrutacyjnego ośrodek taki jak nasz, który ma potencjał i finansowanie z ministerstwa, co się nie zawsze zdarza, pozostaje z nieobsadzonym miejscem rezydenckim – stwierdza profesor Sikora.

Jak podkreśla, taka sytuacja jest niedopuszczalna i wiąże się z potrójną szkodą: dla szpitala, który potrzebuje lekarzy specjalizujących się, dla lekarzy chcących się kształcić, a mimo wolnego miejsca niemogących rozpocząć nauki, oraz przede wszystkim dla samych pacjentów.

Mrożenie miejsc

Na tym jednak nie koniec problemów. Okazuje się bowiem, że niektóre miejsca pozostają „zamrożone” w wyniku rezygnacji, choroby czy macierzyństwa rezydenta. – Mamy do czynienia z sytuacjami, kiedy na przykład ktoś bardzo chce się dostać na ortodoncję, ale ponieważ wie, że jest bardzo mało miejsc na tę specjalizację, to składa równolegle dokumenty na protetykę. Dostaje się na tę drugą, ale nie porzuca marzeń o ortodoncji. Aplikuje na nią w kolejnym naborze i zostaje zakwalifikowany. W efekcie tego po okresie półrocznego szkolenia porzuca protetykę i zaczyna nową specjalizację. W tym momencie miejsce po nim na protetyce pozostaje puste przez następne sześć miesięcy, aż do kolejnego naboru – mówi prof. dr hab. Teresa Sierpińska, prezes Europejskiego Towarzystwa Protetycznego, członkini Rady ds. Rozwoju Stomatologii działającej przy Ministrze Zdrowia.

– Problemem centralnej rekrutacji na miejsca specjalizacyjne jest odległość od miejsca zamieszkania. Osoba przystępująca do rekrutacji nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, że otrzymanie miejsca specjalizacyjnego w zupełnie innej części Polski wiąże się ze zmianą miejsca zamieszkania. Dlatego też bywa tak, że lekarz dentysta został zakwalifikowany do odbywania specjalizacji we Wrocławiu, a mieszka w Gdańsku, więc nie podejmuje szkolenia. Miejsce pozostaje wolne przez kolejnych sześć miesięcy. Dotyczy to około 10 proc. miejsc specjalizacyjnych np. w protetyce stomatologicznej – mówi prof. Sierpińska. Rada ds. Rozwoju Stomatologii zgłosiła już te problemy ministrowi zdrowia.

CMKP nie wie o problemach

O opisanych wyzwaniach poinformowaliśmy Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, które prowadzi rekrutację na szkolenia specjalizacyjne. Rzecznik prasowy tej placówki Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska zapewniła, że nikt wcześniej nie zgłaszał tego typu spraw. – Są trzy etapy w jednym postępowaniu rekrutacyjnym (trzeci ogłasza minister – przypis red.) właśnie po to, by miejsca specjalizacyjne nie pozostawały puste – potwierdziła Pochrzęst-Motyczyńska. Zapewniła, że o problemie poinformuje kierownictwo Centrum.

– W trakcie rekrutacji na specjalizacje lekarz i lekarz dentysta może złożyć wniosek na 15 wariantów (w każdy wariancie może określić trzy jednostki, w których chciałby realizować specjalizację). To na wniosek NIL wprowadzono w 2022 r. zmiany ustawowe, w wyniku których rekrutacja ma charakter ogólnopolski. O uzyskaniu kwalifikacji do rozpoczęcia szkolenia w wybranym wariancie (tj. w dziedzinie, województwie i trybie) decyduje wyłącznie mechanizm określony precyzyjnie w algorytmie. Jest to wynikiem postulatu środowiska lekarzy, aby proces miał całkowicie obiektywny charakter – tłumaczy rzeczniczka CMKP.

I dodaje: – Po dokonaniu oceny formalnej wniosku i przyporządkowaniu punktów wniosek jest udostępniony lekarzowi za pomocą Systemu Monitorowania Kształcenia Pracowników Medycznych (SMK). W terminie pięciu dni od dnia publikacji list rankingowych lekarz musi potwierdzić za pomocą SMK przyjęcie wskazanego miejsca specjalizacyjnego. Brak potwierdzenia jest równoznaczny z odstąpieniem lekarza od postępowania konkursowego w pierwszym etapie i zwolnieniem przyznanego miejsca specjalizacyjnego.

Ile miejsc pozostaje nieobsadzonych po zakończeniu procesu rekrutacji? – Po trzech etapach jesiennej rekrutacji na specjalizacje w 2024 r. 5451 lekarzy i lekarzy dentystów potwierdziło przyjęcie miejsca specjalizacyjnego: w tym 4489 w ramach rezydentury i 962 w trybie pozarezydenckim. W tym postępowaniu było dostępnych 6651 miejsc w trybie rezydenckim i 5427 miejsc w trybie pozarezydenckim – informuje rzeczniczka CMKP.

System mistrz-uczeń

Doraźnym rozwiązaniem problemu niedoboru specjalistów mają być wprowadzone niedawno umiejętności zawodowe, ale czy będą? – Na pewno nie zastąpią one specjalizacji – uważa Paweł Barucha. – Pamiętajmy ponadto, że tylko specjalista może wykształcić nowego specjalistę. Co zrobimy, jeśli nie będzie miał kto szkolić? – pyta retorycznie. – Musimy doprowadzić do znaczącego zwiększenia miejsc rezydenckich, lepiej wykorzystywać potencjał szkoleniowy uczelni medycznych w tym zakresie – wylicza Barucha. – Dobrym rozwiązaniem może być także wprowadzenie systemu mistrz-uczeń, w którym specjalista może szkolić w ramach indywidualnej praktyki swojego następcę. Coś takiego od lat sprawdza się w Holandii – mówi wiceprezes NRL.

Artur Pedryc

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 3/2025