18 października 2024

Szczepienia na równi pochyłej

W profilaktyce chorób zakaźnych osiągnęliśmy najwyższy poziom, a teraz będzie tylko gorzej? Wiele na to wskazuje, to zresztą problem ogólnoświatowy. Musimy zmienić strategię działania, a najwięcej w tej dziedzinie zależy od lekarzy – pisze Zbigniew Wojtasiński.

Fot. freepik.com

Do niedawna byliśmy dumni, że choć w innych krajach jest coraz gorzej, u nas wciąż jest całkiem dobrze i nie ma powodów do obaw. Teraz jednak wiemy, że jeżeli chodzi o wyszczepialność, jesteśmy na równi pochyłej. Mamy coraz więcej przypadków unikania obowiązkowych szczepień dzieci.

Warto przypomnieć dane: w ostatnich pięciu latach liczba odmów się zwiększyła aż dwukrotnie. O ile w 2019 r. zarejestrowano 48,6 tys. uchyleń, to w 2023 r. było ich już 87,3 tys. W 2022 r. w pełni zaszczepiono u nas 83,9 proc. dzieci w trzecim roku życia, 14,6 proc. zostało częściowo zaszczepionych, a 1,6 proc. – w ogóle nie było szczepionych.

Jaki będzie bilans za rok 2024? Raczej gorszy. Każdego roku mamy ok. 10 tys. odmów więcej. Paradoksem jest, że liczba odmów szczepień rośnie mimo pandemii i kampanii promujących szczepienia przeciwko COVID-19. A wydawało się, że nic bardziej do tego nie zachęca niż bezpośrednie zagrożenie nowym patogenem.

Czy wróci odra?

Należy zatem liczyć się z trwałą tendencją uchylania się od szczepień i z pogarszającą się odpornością populacyjną. A w efekcie ze wzrostem częstości występowania niektórych zakażeń. Przykładem jest odra. Poziom zaszczepienia przeciwko tej chorobie spadł u nas poniżej 95 proc., a zatem poniżej progu zapewniającego odporność populacyjną.

W przeszłości, kiedy się chwaliliśmy wyszczepialnością, wynosił on 99 proc. I lepiej już nie będzie. Do połowy lipca 2024 r. zanotowano 232 zachorowania, czyli prawie dziesięciokrotnie więcej niż w tym samym okresie 2023 r., a także więcej niż w ostatnich kilku latach – wynika z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH. Od 2020 r. do 2023 r. co roku rejestrowano u nas od 13 do 36 zachorowań (tyle było w 2023 r.). Rekordowy jak na razie był 2019 r., gdy odnotowano 1502 przypadki odry.

W Polsce nie mamy jeszcze zgonów z powodu odry, co w tym roku zdarzyło się już w innych krajach Unii Europejskiej – na przykład w Rumunii oraz Irlandii. Jeśli jednak nic się nie zmieni, wszystko jest przed nami. „Pozytywny” tego efekt może być taki, że część rodziców się wystraszy i zaszczepi swoje dzieci.

Tak było choćby w Stanach Zjednoczonych. Przy czym nie działa to w dłuższym okresie, bo mimo ostrzeżeń Centrum Prewencji i Kontroli Chorób (CDC) co jakiś czas w USA pojawiają się kolejne ogniska odry. Jedynie w trzech pierwszych miesiącach 2024 r. odrę wykryto w 17 stanach.

Przed pandemią było lepiej

Według dyrektor UNICEF Catherine Russell, aby poprawić wyszczepialność dzieci i młodzieży, konieczne są globalne działania z udziałem rządów, organizacji i lokalnych władz. Inaczej sytuacja ta będzie się tylko pogarszać.

Wskazują na to opublikowane niedawno najnowsze dane Światowej Organizacji Zdrowia, z których wynika, że wyszczepialność dzieci i młodzieży na świecie nie może odzyskać poziomu sprzed pandemii. W 2023 r. w pełni zaszczepionych zostało o 2,7 mln dzieci mniej niż w 2019 r. Pod uwagę wzięto 14 schorzeń, przeciw którym stosowane są szczepienia.

W 2023 r. trójskładnikowym preparatem przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi zaszczepiono 84 proc. dzieci i młodzieży (108 mln). Jednak liczba dzieci, która nie otrzymała nawet jednej dawki tej szczepionki, zwiększyła się z 13,9 mln w 2022 r. do 14,5 mln w roku minionym. Przeciwko odrze nie zaszczepiono lub zaszczepiono w niedostatecznym stopniu 35 mln dzieci i młodzieży na świecie. Efekt jest taki, że w ostatnich pięciu latach ogniska odry pojawiły się w 103 krajach, głównie tych, w których poziom wyszczepiania nie przekroczył 80 proc.

Antynauka w natarciu

Wielu specjalistów uważa, że wszystkiemu winni są antyszczepionkowcy, którzy manipulują danymi lub nawet je zmyślają i wiele osób zniechęcają do szczepień. Ich działania szczególnie się nasiliły w okresie pandemii. A skutki tego mogą być już nie do odrobienia.

W wydanej niedawno książce „The Deadly Rise of Anti-Science: A Scientist’s Warning” ostrzega przed tym amerykański pediatra prof. Peter J. Hotez. „Antyszczepionkowcy pod szyldem wolności zdrowotnej i medycznej doprowadzają do wielu tragedii, a nawet zgonów” – twierdzi.

Jego zdaniem kluczowe będzie to, czy ruchy antyszczepionkowe znajdą wielu zwolenników w krajach o średnich i najniższych dochodach, w których od wielu lat rozwijane są programy szczepień przeciwko groźnym chorobom zakaźnym, takim jak polio, odra czy krztusiec. Gdyby do tego doszło, mogłoby dojść do zahamowania szczepień na świecie, co miałoby ogromne skutki zdrowotne i ekonomiczne.

Co można zrobić, żeby do tego nie dopuścić? Eksperci skupieni wokół COVID Transition Initiative na przykładzie choroby COVID-19 na pierwszym miejscu wymieniają „organizowanie regularnych kampanii promujących szczepienia” oraz „skuteczną i konsekwentną edukację na temat znaczenia szczepień”, a także „udrożnienie ścieżki w dostępie do szczepień oraz wzmocnienie pozycji pracowników ochrony zdrowia i zachęcanie ich do szczepień przeciwko COVID-19”.

Mandat za uchylanie się

Niedawno z nową inicjatywą dotyczącą sczepień obowiązkowych wystąpił główny inspektor sanitarny dr Paweł Grzesiowski. Zaproponował, żeby kary grzywny za nieszczepienie dzieci zastąpić prostszą procedurą, jaką jest wystawianie mandatów bezpośrednio przez sanepid. Kwoty za niezaszczepienie dziecka byłyby mniejsze (jedynie kilkaset złotych, a nie kilkadziesiąt tysięcy złotych), ale można byłoby je zastosować szybciej.

Natychmiast przyklasnęli temu na platformie X (dawniej Twitter) niektórzy specjaliści popierający szczepienia, jak prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie oraz prof. Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Pytanie, czy w przypadku szczepień obowiązkowych jakiekolwiek karanie jest skuteczne i ma w ogóle sens?

Nie do końca też wiadomo, jakie są intencje GIS. Jak sugeruje w niektórych wypowiedziach dr Paweł Grzesiowski, nie samo karanie ani szybkie nakładanie mandatów jest ważne – chodzi też o zwrócenie uwagi rodzicom, że nie dopełnili obowiązku szczepień.

W tym celu do takich rodziców wysyła się listy z informacją o zagrożeniach związanych z chorobami zakaźnymi. I wielu z nich odpowiada pozytywnie. Informowanie rodziców i ewentualnie grożenie karami, mandatami stało się możliwe, gdyż zmodyfikowano system gromadzenia danych o nieszczepionych dzieciach. Zamiast kart szczepień i informacji o odmowach wykorzystywane są numery PESEL i adresy, co pozwala szybciej dotrzeć do tych, którzy nie szczepią swych dzieci.

Zaufanie ważniejsze niż przymus

W Polsce jednak wszelki przymus niezbyt się sprawdza, szczególnie w odniesieniu do szczepień. Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Akademii Medycznej w Lublinie prof. Krzysztof Tomasiewicz powiedział na spotkaniu z dziennikarzami (jeszcze przed nową inicjatywą GIS), że nie jest to dobre rozwiązanie, przynajmniej nie w naszym kraju. Jego zdaniem trzeba przede wszystkim przekonywać do szczepień, zarówno tych obowiązkowych, jak i rekomendowanych.

Podobnie uważa dr hab. Filip Raciborski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, kierownik projektu „Budowania zaufania do szczepień ochronnych”. – Najgorsza jest „twarda reakcja”, przyjmowanie postawy konfrontacyjnej, bo ona jedynie zaostrza spór. Bardziej wskazane jest tzw. miękkie podejście, czyli otwarcie się na dyskusję, jest wtedy większa szansa na dotarcie do osób, które w kwestii szczepień mają wciąż jakieś wątpliwości – przekonywał.

Wskazuje na to sondaż przeprowadzony przez specjalistów Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w ostatnim kwartale 2021 r., czyli  środku pandemii, gdy jeszcze wiele osób się obawiało COVID-19. Opublikowano go w maju 2022 r. na łamach „Vaccines”, a jego autorami są: Aneta Reczulska, Aneta Tomaszewska i Filip Raciborski. Sondażem objęto 1560 Polaków w wieku od 15. do 39. roku życia. Z badania wynika, że zaledwie 51,5 proc. ankietowanych opowiedziało się za tym, żeby szczepienia dzieci były obowiązkowe.

W ich ocenie rodzice powinni mieć prawo do decydowania jedynie o szczepieniach dodatkowych, czyli rekomendowanych. Badano także postawy naszych rodaków wobec karania za nieszczepienie. I tak jedynie co czwarty badany (25,3 proc.) opowiedział się za sankcjami, w tym za karami finansowymi, wobec rodziców uchylających się od szczepienia dzieci. Najwięcej osób (59,4 proc.) było gotowych zaakceptować prawo do odmawiania niezaszczepionym dzieciom przyjęcia do żłobka lub przedszkola.

Prawo do zdrowia

Według Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wymuszanie obowiązku szczepienia dzieci nie łamie praw człowieka. Tak przynajmniej wynika z pierwszego wyroku Trybunału w tej sprawie wydanego w 2021 r. Dotyczył on skargi jednego z rodziców w Czechach, ukaranego w 2003 r. grzywną za odmowę zaszczepienia dwójki swoich dzieci w wieku 13. i 14. lat przeciwko polio, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B oraz tężcowi. Te szczepienia są w Czechach obowiązkowe.

Podobne zażalenie złożyło kilku innych rodziców z różnych powodów przeciwnych szczepieniu swych dzieci. W jednym przypadku chodziło o dwuletnie dziecko, które nie zostało ponownie przyjęte do przedszkola, gdyż nie zostało zaszczepione przeciwko odrze, różyczce i śwince. Wszystkie te procesy zakończyły się tak samo – odrzuceniem złożonych skarg.

Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał, że obowiązkowe szczepienia są ingerencją w prawo do poszanowania życia prywatnego (zapisane w art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka), jednak w tym przypadku nie doszło do jego naruszenia. Uzasadniono to tym, że przepisy dotyczące obowiązkowych szczepień mają na względzie ochronę przed zakażeniami, a te są poważnym zagrożeniem dla zdrowia. Zdrowie uznano zatem za wartość nadrzędną.

Podobna była argumentacja w odniesieniu do odmowy przyjęcia dziecka do przedszkola. Wiązało się to, jak przyznał ETPCz, z utratą możliwości rozwoju osobowościowego i społecznego, ale było skutkiem odmowy szczepień obowiązkowych i ochrony zdrowia. A do szkoły dzieci te zostały później przyjęte, ograniczenia w ich rozwoju były zatem jedynie czasowe.

Karanie jest jednak ostatecznością i dotyczy raczej skrajnych przypadków, głównie wyjątkowo uporczywego odmawiania szczepień. Antyszczepionkowcy nie są jednak jedyną ani główną grupą odmawiającą szczepień obowiązkowych. Najczęściej są to osoby zagubione w systemie szczepień, a jeszcze bardziej – w walce ideologicznej i informacyjnej, jaka odbywa się w mediach społecznościowych.

Wielu jest zalęknionych, obawia się szczepień z powodu dezinformacji, ale także dlatego że ich dzieci mają różne schorzenia, niedobory odpornościowe i alergie. Nie każdy lekarz potrafi im wytłumaczyć, że nie ma powodów do obaw. Bywa i tak, że pacjenci nie mają do lekarzy zaufania.

Edukacja kontra dezinformacja

Niezbędne są również wszelkie ułatwienia w stosowaniu licznych szczepień, jakim są poddawane maluchy w ramach obowiązkowego kalendarza szczepień. To dla wielu rodziców poważny problem, czemu trudno się dziwić. Zwraca na to uwagę prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska. Chodzi na przykład o możliwość zaszczepienia się nowoczesnymi szczepionkami skojarzonymi. Taką możliwość daje szczepionka chroniąca przed błonicą, tężcem, krztuścem, polio i Hib (Haemophilus influenzae typu b, bakterią wywołującą zakażenia układu oddechowego i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych).

Pozwala ona ograniczyć u dziecka liczbę wkłuć z 19 do 12, z tego powodu wielu rodziców wybiera preparaty, za które musi zapłacić. Jednak nie wszystkich na to stać. Wszyscy eksperci podkreślają, że niezbędna jest wszechstronna edukacja zdrowotna, pokazująca, jak ważną rolę odgrywają szczepienia. Zaznaczają, że zaufania do szczepień trzeba uczyć już dzieci, od najmłodszych lat.

Może w tym pomóc wprowadzenie w szkole podstawowej nowego przedmiotu o zdrowiu, ale to nastąpi nie wcześniej niż we wrześniu 2026 r. I już nasuwa się pytanie, w jakim stopniu nauczyciele będą w stanie sprostać wyzwaniu przekazania wiedzy o zdrowiu.

„Szkoły byłyby bardzo przydatne w edukacji zdrowotnej, ale nie jest to łatwe, a wielu nauczycieli nie jest do tego przygotowanych” – uważa dr hab. Filip Raciborski. Jednym z problemów jest duża skala dezinformacji na temat szczepień, z którą trudno walczyć. Część osób nadal wierzy w to, że szczepienia mogą powodować autyzm, mimo że było to wielokrotnie dementowane.

Lekarz wzorem do naśladowania

Wciąż pojawiają się kolejne zarzuty, jak choćby takie, że szczepienia osłabiają odporność. Niedawno wysunięto hipotezę, że niektóre szczepionki, na przykład w technologii mRNA, zwiększają podatność na choroby inne niż te, przed którymi chronią. Ponieważ metaanaliza badań na temat została opublikowana przez międzynarodową grupę badaczy w czasopiśmie „Vaccines”, natychmiast podchwycili to antyszczepionkowcy.

To jedynie spekulacje, nie przedstawiono żadnych dowodów, jednak spór z antyszczepionkowcami nie słabnie i jak na razie nie widać, żeby cokolwiek miało się zmienić. To z kolei nakłada na naukowców i lekarzy ogromną odpowiedzialność za to, co mówią i jak postępują. Czy na przykład sami się szczepią?

Jak wykazał raport grupy ekspertów Covid Transition Initiative, w sezonie 2023/2024 najwyższy wskaźnik odnotowano w Belgii, gdzie przeciwko COVID-19 zaszczepiło się 21 proc. pracowników opieki medycznej. W innych krajach nie przekroczył on 20 proc. Każdy argument przeciwko szczepieniom zostanie wykorzystany w kampanii. A przecież przed nami kolejne ważne wyzwanie – szczepienia dorosłych, w tym seniorów.

W grupie osób najstarszych jest to równie ważne jak szczepienia dzieci, ale wciąż zbyt mało się o tym mówi. Może się okazać, że przegramy nie tylko szczepienia obowiązkowe, ale także i te rekomendowane. W tym zakresie wciąż odbiegamy od wielu krajów Unii Europejskiej.

Zbigniew Wojtasiński