Teleporady. Zgubne skutki leczenia przez telefon
Telemedycyna to uzupełnienie medycyny klasycznej. Są pacjenci, których bezwzględnie trzeba zobaczyć i zbadać, aby nie popełnić błędu. Zamknięcie przychodni dla chorych to sytuacja niedopuszczalna – pisze dr Jacek Miarka.
Foto: pixabay.com
Stosowanie teleporad w okresie pandemii COVID-19 jest rekomendowane przez Ministerstwo Zdrowia, NFZ oraz Rzecznika Praw Pacjenta. Trzeba jednak pamiętać, że Kodeks Etyki Lekarskiej zobowiązuje lekarza do wyboru metody postępowania, którą uzna za najbardziej właściwą.
Odpowiedzialność ta sama
Telemedycyna jest tylko uzupełnieniem klasycznej medycyny, opartej na osobistym kontakcie i badaniu pacjenta, i w żaden sposób nie może jej zastąpić. Lekarz powinien uzyskać zgodę chorego na taką formę konsultacji i mieć pewność właściwego zrozumienia zaleceń.
Lekarz musi być świadomy pełnej odpowiedzialności zawodowej, cywilnej i karnej za udzielenie teleporad, takiej samej jak za poradę w gabinecie. Pozostają one bowiem niezmienne niezależnie od sposobu udzielania pomocy choremu. To lekarz powinien ocenić, czy udzielenie teleporady jest wystarczające, czy nie ma potrzeby przeprowadzenia badania fizykalnego i zlecenia badań dodatkowych.
Dalej nieprzygotowani
Procedury postępowania z chorym w trakcie pandemii COVID-19 są niejednoznaczne, a podział kompetencji pomiędzy sanepidem, POZ, przychodniami specjalistycznymi i szpitalami – niejasny. Lekarze doskonale wiedzą, że powodzenie walki z pandemią w dużej mierze zależy od szybkiej identyfikacji osób potencjalnie zakażonych i to im głównie powinno robić się testy.
Liczba osób zakażonych rośnie, a my nadal nie jesteśmy przygotowani na jesienną falę zachorowań. Nie mamy opracowanej strategii testowania, mimo dwustu laboratoriów nie wykonujemy potrzebnej ilości testów. W teorii pacjent z podejrzeniem COVID-19 powinien trafić pod opiekę sanepidu, ale ten jest skrajnie przeciążony i często niewydolny, potem do POZ, gdzie często napotyka się na zamknięte drzwi, a do szpitala w ostateczności.
W praktyce jest tak, że nie mogąc dodzwonić się do sanepidu ani POZ, chory zgłasza się do izby przyjęć lub na SOR, co przy wzroście zachorowań jesienią spowoduje paraliż szpitali. Natomiast skierowanie wszystkich infekcyjnych chorych do POZ może spowodować zakażenie innych chorych oraz lekarzy i zablokować przychodnie.
Ryzykowna teleporada
Z moich rozmów z lekarzami rodzinnymi wynika, że na początku epidemii zamknięcie placówek POZ (na krótki okres), przy braku możliwości zakupu środków ochrony dla personelu i pacjentów po rozsądnych cenach, było całkowicie uzasadnione. Mówią mi, że 60-80 proc. chorych przy dobrej znajomości ich stanu zdrowia może być leczonych w sposób zdalny przez jakiś okres, jeśli wymaga tego sytuacja epidemiologiczna.
Natomiast pozostaje minimum 20 proc. takich, których bezwzględnie trzeba zobaczyć i zbadać, aby nie popełnić błędu. Niestety jest pewien odsetek przychodni, które nadal pozostają zamknięte dla chorych. To sytuacja niedopuszczalna, która musi w konsekwencji prowadzić do błędów, niebezpiecznych nie tylko dla pacjentów, ale także dla lekarzy – w zakresie odpowiedzialności prawnej.
W ustawie dotyczącej tzw. tarczy 2.0 zniesiono w praktyce jakąkolwiek odpowiedzialność karną dla urzędników podejmujących decyzje w czasie epidemii, bo – jak tłumaczył były już Minister Zdrowia Łukasz Szumowski – „nie można narażać tych urzędników na oskarżenie, że wykonując rzetelnie swoją pracę, będą ryzykowali własną wolność lub wieloletnie postępowanie przed sądem”.
Z drugiej strony prawo karne, które do tej pory było niezwykle opresyjne w stosunku do lekarzy, po zmianach wprowadzonych tzw. tarczą 4.0 (art. 37a) zrównuje odpowiedzialność lekarza za nieumyślny błąd medyczny z bandytami dokonującymi brutalnych rozbojów. W tym kontekście leczenie chorego przez telefon staje się procedurą niezwykle ryzykowną dla obu stron.
Wrogiem będzie lekarz?
Od czasów epidemii Hiszpanki nie mieliśmy takiej sytuacji i żadna inna choroba nie rozprzestrzeniła się w ciągu trzech miesięcy na cały świat. Jednocześnie mamy pełną świadomość, że cały czas dopiero uczymy się właściwego postępowania, nie mamy skutecznego leczenia i nie wiadomo, czy będziemy mieli skuteczną szczepionkę. W Polsce tym wirusem zaraziło się już 1500 lekarzy, a przecież wszyscy mamy rodziny i bliskich.
Konieczne jest pilne stworzenie przejrzystego i sprawnego systemu opieki, w którym będzie wiadomo, kto ma przyjąć chorych na COVID-19, komu szybko wykonywać testy, kogo kierować do jakichś szpitali. W tym systemie widzę miejsce także dla telemedycyny, tylko że nie jako wyłącznego sposobu prowadzenia chorych, ale wsparcia potrzebnego z przyczyn epidemiologicznych.
W mojej opinii dotychczasowe działania w tym kierunku nie są koordynowane, a liczne apele i głosy lekarzy dotyczące poprawy systemu i dostępności do pomocy lekarskiej nie były do tej pory brane pod uwagę. Narasta także fala niezadowolenia społecznego z powodu wyłączenia części systemu ochrony zdrowia. Jeśli nic nie zmienimy w systemie przyjmowania chorych, całość niezadowolenia spłynie na nas, lekarzy.
Jacek Miarka, przewodniczący NSL
Wybrane przykłady leczenia przez telefon:
1. Kierowca ciężarówki z powodu suchego kaszlu i duszności wysiłkowej, przez cztery dni prowadzony przez sanepid (izolacja) i lekarza POZ telefonicznie (antybiotyk i leki przeciwkaszlowe), w czwartej dobie został przywieziony do SOR przez rodzinę. Rozpoznanie: masywna zatorowość płucna, stan ciężki.
2. Młoda kobieta leczona przez POZ telefonicznie z powodu bólu w dolnej części brzucha i stanu gorączkowego (Furagin, No-Spa, Ciprofroksacyna, Ibuprofen) w czwartej dobie trafiła do SOR. Rozpoznanie: zapalenie otrzewnej, perforacja wyrostka robaczkowego z ropniami międzypętlowymi.
3. Mężczyzna z cukrzycą typu I został skonsultowany w poradni diabetologicznej z powodu krótkiej utraty przytomności z potami i zawrotami głowy. Diabetolog obniżył dawki insuliny, zalecił częstą kontrolę cukru. Po dwóch dniach przy braku poprawy skierowany do szpitala z podejrzeniem niedokrwienia mózgu. Rozpoznanie: rozległy zawał serca w trakcie ewolucji z niską frakcją.
4. Starszy mężczyzna był leczony zdalnie z powodu suchego kaszlu i duszności jako przeziębienie przez czternaście dni. Rozpoznanie: ciężka niewydolność serca z płynem w jamach opłucnowych, ostra niewydolność nerek.