12 grudnia 2024

TOP 5 na początek sezonu narciarskiego

Najwyższe lodowce w Europie w zimowej scenerii czy łagodniejszy klimat nad Morzem Śródziemnym? Niezależnie od wyboru zima w nadchodzącym sezonie zapowiada się wyjątkowo – pisze Filip Gawryś.

Fot. Pascal Gertschen

Po wrześniowych opadach śniegu większość lodowcowych stacji w Europie jest już otwarta, a te niżej położone planują start na przełomie listopada i grudnia. Oto kilka propozycji, jak bezpiecznie i ciekawie rozpocząć nadchodzący sezon narciarski.

Zermatt/Cervinia: na dachu Europy

Tę górę i jej charakterystyczny kształt znają chyba wszyscy – to szwajcarski Matterhorn (4478 m n.p.m.). Jego majestatyczny, trójkątny wierzchołek to jeden ze znaków firmowych Szwajcarii. Jego sąsiadami są inne wielkie czterotysięczniki – Monte Rosa, Dom, Lyskamm i Wiesshorn. Wszystkie tworzą największy i najwyżej położony w Europie lodowcowy teren narciarski, którego dwoma centrami są miasteczka Zermatt (po stronie szwajcarskiej) i Breuil-Cervinia po stronie włoskiej.

Sezon narciarski trwa tu cały rok (najwyżej położony wyciąg pod Klein Matterhornem sięga niemal 3900 m n.p.m.). Głównym punktem po stronie szwajcarskiej jest urokliwe miasteczko Zermatt, leżące na wysokości 2000 m. To istny tygiel – na deptakach mieszają się Szwajcarzy, Anglicy, Włosi i Holendrzy, a wiekowe chaty stoją obok nowoczesnych luksusowych apartamentów. Wszystko to w trybie eko, ponieważ w Zermatt zabroniona jest jazda samochodem.

Poruszamy się tu pieszo, konno, rowerami lub na nartach. Zermatt/Cervinia to chyba największa perła na narciarskiej mapie Europy. To niemal 400 kilometrów tras w dwóch krajach, połączonych systemem wyciągów, pociągów, podziemnych pociągów i gondoli.

Wybierając tzw. international skipass, możemy korzystać z tego dobrodziejstwa w obydwu krajach – Włoszech i Szwajcarii. Lodowce wokół Zermatt i Cervinii są wymagające. Ponad połowa tras jest przeznaczona dla zaawansowanych narciarzy, są też prawdziwie czarne nartostrady dla ekspertów. Najdłuższa trasa spod szczytu Matterhornu do Zermatt liczy prawie 25 kilometrów.

Sölden: u Jamesa Bonda

Przenosimy się do Austrii, do najbardziej „lodowcowego” kraju związkowego: Tyrolu. W dolinie Ötztal sezon otworzymy już w listopadzie w bodaj najbardziej znanym ośrodku lodowcowym w Sölden. To tutaj w październiku każdego roku rozpoczyna się alpejski Puchar Świata, tutaj też mają miejsce wielkie śnieżne spektakle, jak choćby Hannibal.

Ten imponujący region narciarski wieńczą dwa lodowce – Rettenbach i Tiefenbach. Liczby mówią same za siebie – Sölden to ponad 150 kilometrów tras narciarskich różnej trudności, 800 centymetrów średniorocznego opadu śniegu, 2000 metrów różnicy wzniesień, niemal 40 kolejek górskich i wyciągów.

Całość terenu narciarskiego rozciąga się wokół trzech szczytów, tzw. Big 3 – Gaislachkogl (3058 m), Tiefenbachkogl (3250 m) i Schwarze Schneid (3340 m), które wszystkie możemy odwiedzić tego samego dnia.

Specjalną atrakcję znajdą miłośnicy Jamesa Bonda. To tu kręcony był film „Spectre” z Danielem Craigiem w roli głównej. Warto odwiedzić znane z filmu lokacje, w tym wybrać się na kawę do charakterystycznej, minimalistycznej restauracji Ice Q i odwiedzić specjalną, wybudowaną na zboczu góry instalację Elements 007.

Samo Sölden znane jest ze swojej rozrywkowej atmosfery. Mnóstwo tu nocnych klubów, restauracji i kafejek, a wieczorne imprezy kończą się czasem nad ranem. Na tych, którzy chcą odpocząć po nartach, czekają wyjątkowe spa i termy w odległej o kilka kilometrów miejscowości Längenfeld – w charakterystycznych kielichach możemy pomoczyć się w słonej (!) wodzie, skorzystać z zewnętrznych saun czy masaży.

Kitzbühel: z gigantem w tle

Kitzbühel, miejscowość leżąca w Alpach Kitzbuhelskich w Tyrolu, to jeden z austriackich ośrodków narciarskich, które śmiało można zakwalifikować do narciarskiej ekstraklasy w tym kraju. Jest słynna nie tylko ze względu na doskonałe warunki narciarskie – sezon rozpoczyna się tutaj w połowie listopada – ale też przepiękną górską architekturę. To tutaj co roku odbywa się najsłynniejszy i najbardziej emocjonujący zjazd Die Streif, a na jego trasie zawsze walczyli i walczą najznakomitsi alpejczycy.

W tym sezonie Die Streif odbędzie się w trzeciej dekadzie stycznia 2025 r. Wtedy miasteczko zamienia się w narciarski kocioł, w którym celebryci mieszają się z dziennikarzami, politykami i gwiazdami narciarstwa alpejskiego. A wszystko wśród znanych butików, choćby Hugo Boss czy Louis Vuitton. W Die Streif zawodnicy startują z 1665 m n.p.m., a meta znajduje się w środku miasteczka.

Trasa miejscami ma nachylenie prawie 85 proc., a zjazdowcy wykonują niekiedy skoki sięgające 80 metrów! Po zawodach, gdy już wyjadą stąd zawodnicy i kilkadziesiąt tysięcy kibiców, doświadczeni narciarze mogą na tej trasie spróbować własnych sił.

Kitzbühel to prawie 180 kilometrów tras narciarskich o wszelkich poziomach trudności, z czego prawie 25 km to wyśmienicie przygotowane czarne trasy, a ponad 30 km – doskonałe off-piste. To także prawie 60 kolejek gondolowych i wyciągów wywożących narciarzy na wysokość ponad 2000 m n.p.m.

Alta Badia/Marmolada: w cieniu lodowca

Któż nie kocha Dolomitów i włoskiej kuchni? Właśnie dlatego warto rozpocząć sezon narciarski na włoskim lodowcu o wdzięcznej nazwie Marmolada i w połączonym z nim regionie o wyjątkowym uroku, czyli w Alta Badia. Alta Badia to część najsłynniejszej huśtawki narciarskiej w Europie – Sella Ronda, rozciągającej się wokół masywu Piz Boè i znajdującej się w swojej zdecydowanej części we włoskim Tyrolu Południowym.  

Sezon w Badii rozpoczyna się na początku grudnia. Stoki są tutaj przyjemnie szerokie, dominują trasy niebieskie, co sprawia, że to idealne miejsce na początek przygody z nartami. W Badii mamy do dyspozycji 130 kilometrów tras, z czego ponad 50 kilometrów to trasy czerwone, jest też kilka trudnych, czarnych. Jeśli się jednak znudzimy, o co będzie trudno, możemy wyciągami wyjechać na masyw Sella Ronda lub pojeździć na lodowcu Marmolada, z którego rozpościera się niesamowity widok na włoskie Dolomity.

Oprócz nart atmosferę regionu Alta Badia tworzą ciche i urokliwe miasteczka, jak choćby La Villa czy Badia. Kuchnia jest wybitna, a jeszcze wybitniejsze są serwowane tu południowotyrolskie wina, jak biały gewürtztraminer czy czerwony lagrain. Narciarska Badia to także bardzo popularny kierunek wśród różnej maści celebrytów. Bywał tutaj Tom Cruise, jak również gwiazdy amerykańskiego popu, np. Rihanna.

Sierra Nevada: z widokiem na Afrykę

Na koniec zapraszam w nieco łagodniejsze klimaty Andaluzji, na narty – a jakże – w hiszpańskim masywie Sierra Nevada leżącym tuż nad Morzem Śródziemnym. To propozycja dla tych, którzy chcą otworzyć sezon narciarski nieco później, koło 5 grudnia, a jednocześnie skorzystać z szalonej oferty tego regionu… wykąpać się w morzu.

Centralny punkt Sierry Nevady to stacja Pradollano (2100 m n.p.m.). Najwyższe stacje to z kolei Veleta (3398 m n.p.m.) oraz Laguna de Las Yeguas (3300 m n.p.m.), skąd możemy przy dobrej pogodzie zobaczyć mieniące się w oddali Morze Śródziemne i marokańskie wybrzeże.

Tereny narciarskie Sierry to około 100 kilometrów przygotowywanych tras oraz drugie tyle udostępnianych do jazdy off-piste. Sezon rozpoczyna się tu na początku grudnia, trwa do początku maja. Do dyspozycji mamy ponad 30 wyciągów, m.in. dwie gondole oraz 15 krzesełek. Warto wspomnieć, że Sierra to kurort z jedną z największych liczb dni słonecznych w roku: średnio 330!

Pradollano to miasteczko z duszą – mieszają się tutaj Hiszpanie, Anglicy i Skandynawowie, a dziesiątki barów tapas tętnią życiem do późnej nocy. Wypad na narty do Sierra Nevada to także okazja do pozatrasowych przyjemności. U stóp Sierry leży wpisane na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO miasto Grenada. Tutaj punktem obowiązkowym będzie popołudniowe zwiedzania pałacu Alhambra i flamenco w skalnych grotach.

Warto też wybrać się do dwóch nadmorskich miasteczek: Motril i Almuñécar. W pierwszym zwiedzimy zamek Castillo de Salobreña z X wieku, w drugim fragmenty działających od czasów rzymskich aż do dziś akweduktów. W obu tuż nad brzegiem morza zjemy świeże owoce morza. Z widokiem na Sierra Nevada.

Filip Gawryś

Autor jest dziennikarzem polskiej edycji magazynu „Business Traveller” i autorem hobbystycznego bloga skibook.pl