TYLKO U NAS: Mówimy o Polsce. Rozmowa z szefem Polonii medycznej
Z dr. med. Januszem Kasiną, prezesem Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych, rozmawiają Ryszard Golański i Marta Jakubiak.
Foto: arch. prywatne
Dlaczego wyjechał pan z Polski?
Sam czasem się zastanawiam i nie do końca umiem odpowiedzieć na to pytanie. Sądzę, że u podstaw mojej decyzji leżało wiele czynników: niepokój, ciekawość świata, chęć sprawdzenia się, niechęć do upolitycznionej drogi kariery lekarskiej, a także perspektywa lepszego rozwoju zawodowego i ekonomicznego.
Wyjechałem, mając 34 lata, żonę, troje dzieci, pierwszy stopień specjalizacji z anestezjologii, drugi z ginekologii i położnictwa, doktorat i amerykańską nostryfikację dyplomu lekarskiego. Czułem, że dotarłem do kresu pewnej drogi. Bez wejścia w politykę nie mógłbym rozwijać się dalej. A tego nie chciałem robić. Po wspaniałym szkoleniu położniczym, i, okresowo, 20-24 dyżurach na miesiąc w szpitalu w Myślenicach, a potem w szpitalu położniczym przy ul. Siemiradzkiego w Krakowie, czułem, że już czas przejść na inne tory.
Dlaczego do Szwecji?
W Szwecji stosunkowo łatwo jest być imigrantem. Niezależnie od tego, co się myśli, atakowanie czy dyskryminowanie ludzi pochodzących z innego kraju jest tu w bardzo złym tonie. Dzieci mają w szkołach lekcje w ojczystych językach (ponad stu), a lekarz bez trudu może mieć podobną pozycję zawodową, co w Polsce, a dodatkowo komunikacja z ojczyzną, pomimo dzielącego nas Bałtyku, jest prosta. Przyroda jest nieskażona, organizacja służby zdrowia dobra i przewidywalna, a zapłata za pracę, choć zawsze mogłaby być lepsza, godna.
Czy w kręgach polonijnych rozmawia się o sytuacji lekarzy i systemie ochrony zdrowia w Polsce?
Tak, są to rozmowy dotyczące poszczególnych elementów systemu. Mówimy najczęściej o tym, co funkcjonuje źle. System ochrony zdrowia to bardzo skomplikowana całość, na którą składa się prewencja, profil zdrowotny społeczeństwa, stan personalny, techniczny i poziom wykształcenia osób pracujących w służbie zdrowia. Do tego dochodzi organizacja pracy, wysokość nakładów na zdrowie, a na koniec polityka, która preferuje określone rozwiązania i nie dopuszcza innych. W związku z tym ocena czy próba stawiania diagnozy dotyczącej całego systemu jest niezwykle trudna.
Nawet jeżeli część polonijnych lekarzy angażowała się, i nadal angażuje, w przekazywanie informacji na temat możliwych i potrzebnych zmian w polskim systemie opieki zdrowotnej, to, po pierwsze, nie mają oni i nie powinni mieć decydującego głosu w kształtowaniu polskiego systemu opieki zdrowotnej, a po drugie, wielu z nich traci wiarę, że ich rady będą spożytkowane, bo każdy kolejny system, zamiast być udoskonalanym, zamieniany jest na nowy, a z kolei nowy, zamiast przechodzić kolejne stadia rozwoju i ulepszania, zmieniany jest na jeszcze nowszy…
O czym mówi się teraz?
Rozmawiamy o toczącej się w Polsce dyskusji na temat nakładów na służbę zdrowia i częste pomijanie w niej bezwzględnych liczb. Z perspektywy innych państw europejskich planowanych 6 proc. PKB na zdrowie to nie jest wiele. Zdaję sobie sprawę, że porównywanie Polski ze Skandynawią nie będzie adekwatne z powodu różnic w kosztach związanych z personelem, administracją i lokalami.
Jednak, dla zobrazowania problemu, dam pewne historyczne porównanie: w Szwecji nakłady na służbę zdrowia były na poziomie 6-7 proc. PKB w latach 70. XX w., dzisiaj są na poziomie 9,5 proc.; w Norwegii w roku 1970 wynosiły one 4,4 proc., co stanowiło równowartość 143 dolarów, dzisiaj sięgają 9,3 proc., co równe jest 5669 dolarów na osobę w roku. Ciesząc się, że wzrost nakładów na polską służbę zdrowia ma dojść do 6 proc. PKB, trzeba jednak pamiętać, że polskie 6 proc. nie jest równe szwedzkim czy norweskim 6 proc. PKB, a sprzęt medyczny i lekarstwa na całym świecie kosztują tyle samo…
Drugim aktualnym tematem jest sprawa szczepień. Poddawanie pod ogólne głosowanie obowiązku prowadzenia szczepień ochronnych może być porównywalne z pomysłem poddania pod głosowanie tego, jak rolnicy mają uprawiać ziemię, prawnicy sądzić, mechanicy naprawiać samochody, a lekarze leczyć. Nie decyzje całego narodu, a decyzje profesjonalistów, oparte na uznanych zasadach, statystyce i doświadczeniu powinny stanowić o niezbędnym obowiązku szczepień i wynikającym z niego przyszłym zdrowiu całego narodu.
Dlaczego polscy lekarze wyjeżdżają pracować za granicą?
Decyzja o wyjeździe rzadko podejmowana jest z jednego powodu. Na pewno kieruje nimi chęć polepszenia swojej sytuacji zawodowej i ekonomicznej, ale nie tylko to. Czasem motywacją jest sytuacja polityczna w kraju albo chęć stawienia czoła nowym wyzwaniom, umiłowanie przyrody lub życia wielkomiejskiego. Dziś emigracja jest stosunkowo łatwa, bo przynajmniej w Europie uznawanie kwalifikacji zawodowych jest dość proste, a zapotrzebowanie na lekarzy duże.
Nie widzę jednego, uniwersalnego powodu, dla którego lekarze podejmują decyzję o emigracji. Nie widzę go szczególnie teraz, kiedy decyzja o opuszczeniu ojczystego kraju nie jest już tak dramatyczna i ostateczna, jak to było dawniej. Dziś, po włożeniu pewnego wysiłku w naukę języka obcego, można po prostu wyjechać i sprawdzić, czy emigracja jest odpowiednią opcją. Znam kolegów, którzy od lat są emigrantami przez kilka dni w tygodniu, kilka miesięcy w roku czy przez kilka lat, a potem wracają do Polski.
Ilu polskich lekarzy pracuje za granicą?
Wskazanie dokładnej liczby nie jest możliwe z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, kogo mamy uważać za „polskiego lekarza pracującego za granicą”? Czy jest nim lekarz uważający się za Polaka, choć mówi w innym języku, czy jest nim ktoś, kto urodził się za granicą lub w dzieciństwie wyjechał z Polski, zna polski język, ale na co dzień posługuje się innym, czy jest to ktoś, kto od wielu pokoleń mieszka w tym samym miejscu, ale historia, przesuwając granice, sprawiła, że jest to już miejsce poza Polską, czy też jest nim ktoś, kto mieszka w Polsce, ale czasowo, choć regularnie lub od lat, pracuje poza Polską?
Czy w tę grupę mamy wliczać jedynie tych lekarzy, którzy urodzili się i wykształcili w Polsce, a następnie wyjechali z niej na stałe? Drugą trudność w określeniu tej liczby stanowią częściowo niedostępne rejestry, częściowo ich brak. Przed kilku laty, kiedy jeszcze nie było RODO, przeszedłem przez rejestr lekarzy szwedzkich. Osób o polskim nazwisku i /lub imieniu było około 700. Potem nastąpiła fala imigracji lekarzy z Polski, ale część z tych siedmiuset przeszła na emeryturę, równocześnie rejestry przestały być dostępne. Nie byłem już w stanie policzyć ich na nowo. Trudno szacować. Sądzę, że liczba aktywnych lekarzy na świecie posługujących się polskim językiem i pracujących poza Polską sięga około 40 tys.
Polonia lekarska którego kraju jest najliczniejsza?
Z USA i Niemiec. Zarówno język niemiecki, jak i angielski jest albo dla jednych znany, albo dla drugich łatwy do nauczenia się. Poza tym warunki pracy i płacy są korzystne. USA i Niemcy są tak dużymi krajami, że każdy może w nich znaleźć odpowiadające mu miejsce.
Bardzo liczna grupa polskich lekarzy pracuje w Wielkiej Brytanii. Na Kongresach Polonii Medycznej nie widać ich. Dlaczego?
Mam wrażenie, że z jednej strony podnoszący się wiek „starej” Polonii medycznej, a z drugiej – imigracja do Wielkiej Brytanii lekarzy wiekiem i emocjami związanych bardziej z Polską niż z Wielką Brytanią lub czujących, że bardziej są mieszkańcami Europy niż Polski albo Wielkiej Brytanii, sprawia, że aktywność tej bardzo zasłużonej, najstarszej, istniejącej od roku 1944, Polonii medycznej zmniejszyła się.
Co jest na całym świecie wspólnego dla wykonywania zawodu lekarza?
Pacjenci, ich choroby, metody leczenia i etyka lekarska.
W 2019 r. odbędzie się X Kongres Polonii Medycznej i III Zjazd Lekarzy Polskich. Jak ważne jest to wydarzenie?
Dokładnie w dniach 30 maja – 1 czerwca, w Gdańsku, pod hasłem „Postępy techniki w służbie medycyny”. Kongresy Polonii Medycznej przechodzą swego rodzaju ewolucję. Najpierw były forum kontaktu między lekarzami polonijnymi, miejscem spotkań pełnych emocji i uniesień ludzi, którzy niejednokrotnie od kilkudziesięciu lat nie byli w Polsce. Potem stały się forum do podsumowania pracy polonijnych organizacji medycznych. Teraz kongres będzie, już po raz trzeci, nakierowany na kontakty z koleżankami i kolegami z Polski.
Stąd też drugi człon nazwy – III Zjazd Lekarzy Polskich. Zmieniając profil kongresów, dodając do nich nowe aspekty, staramy się nie tracić tego, co było istotą poprzednich. Kongresy wciąż stwarzają możliwość do spotkań z dawnymi i nowymi znajomymi, jednocześnie łącząc medycynę z polskością. Różnią się od innych kongresów specjalistycznych. W oczach jednych to siła naszych spotkań, w oczach drugich – słabość. Zapraszam do osobistego uczestnictwa i sprawdzenia, kto ma rację.
Jaki jest cel spotkań z lekarzami z Polski?
Spotkania te mają co najmniej dwa aspekty: medyczny i socjalny. Co do aspektu medycznego, to pomimo że uczestnikami naszych kongresów są lekarze o różnych specjalizacjach, to zdecydowanie staramy się zachować wysoki poziom prezentowanych wykładów, być alternatywą dla dużych kongresów monospecjalistycznych.
Kongresy te są rzadko spotykaną, rozległą platformą dla wymiany doświadczeń między lekarzami polskimi i polonijnymi, miejscem spotkań, które w przyszłości mogą rozwinąć się w interesujące projekty naukowe czy kontakty osobiste. Bogaty program socjalny podkreśla wagę kontaktów polsko-polonijnych, sprzyja poznaniu problemów i warunków, w jakich się żyje i praktykuje w Polsce i poza nią. Stwarza to dobrą podstawę do wzajemnego zrozumienia i wspólnego działania.
Podstawowym celem Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych jest służenie polonijnej i polskiej społeczności medycznej – w jaki sposób cel ten jest realizowany?
Przede wszystkim poprzez pośredniczenie w komunikacji pomiędzy poszczególnymi organizacjami wchodzącymi w skład Federacji, koordynowanie wspólnych wysiłków, propagowanie spotkań, reprezentowanie Polonii medycznej na zewnątrz oraz organizowanie Kongresów Polonii Medycznej będących niejako podsumowaniem kolejnych trzech lat pracy pomiędzy nimi. Różnorodność interesów, warunków życia i pracy oraz zainteresowań istniejąca pomiędzy członkami organizacji wchodzących w skład Federacji jest olbrzymia.
Ostatnio odbyły się dwa spotkania na odmiennych biegunach możliwości ekonomicznych i poziomu medycyny – spotkanie w Chicago i w Kiszyniowie. Staramy się organizować konferencje naukowe, promować wymianę stypendialną, pomagać sobie nawzajem, rozumieć różnice i w miarę możliwości je zmniejszać. Nasze kontakty, wzajemna serdeczność i wsparcie ułatwiają nam codzienne życie oraz nadają szerszy wymiar wspólnocie określanej mianem Polonii medycznej. Poza wypełnianiem celów statutowych realizujemy też, niejako przy okazji, jeszcze jeden ważny cel.
Jesteśmy polonijną organizacją skupiającą profesjonalistów jednego zawodu. Działając zgodnie i konsekwentnie, skupiając ludzi o uznanej pozycji we wszystkich społeczeństwach, w których żyjemy, bezwiednie stajemy się też reprezentantami Polski, jej ambasadorami. Im lepsze są nasza pozycja, wyksztalcenie i organizacja, im ciekawsze spotkania, tym lepszy jest obraz Polski w świecie. Jesteśmy więc także pijarem dla Polski i lekarzy w niej mieszkających.
Jest pan prezesem FPOM od 2016 r. – co udało się w tym czasie zrobić?
Jestem dumny z tego, że Polonia medyczna działa w zgodzie, bez podziałów, że realizujemy swoje cele i przy okazji tworzymy poza Polską korzystny klimat dla naszych koleżanek i kolegów mieszkających w Polsce. Cieszę się, że poprzez naszą nową stronę internetową poloniamed.org oraz wzajemne bezpośrednie kontakty utrzymujemy i rozwijamy komunikację pomiędzy lekarzami polonijnymi. Dobrym prognostykiem na przyszłość są też życzliwe kontakty i współpraca między Federacją a Naczelną Izbą Lekarską oraz Gdańską Izbą Lekarską, dzięki którym planowo przebiegają przygotowania do zbliżającego się kongresu.
Jakie plany na przyszłość?
W najbliższym czasie uruchomiona zostanie strona internetowa X Kongresu Polonii Medycznej, gdzie przedstawiony zostanie program. Tworzona jest też Grupa Współpracy Polonijnych Lekarzy Naukowców, przy współpracy Fundacji Kościuszkowskiej, naszej Federacji oraz międzynarodowo rozpoznawalnych naukowców polonijnych.
Chciałbym też, żeby zaproszenia do udziału w imprezach organizowanych przez Polonię medyczną szerzej docierały do lekarzy mieszkających w Polsce. Organizując wraz z samorządem lekarskim X KPM w Gdańsku, chcemy podkreślić potencjalne korzyści, jakie mogą wyniknąć nie tylko dla lekarzy polonijnych, ale także dla polskich. Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w tym wydarzeniu oraz na wszystkie inne spotkania organizowane przez członków Federacji. Zanim zobaczymy się w Gdańsku, będziemy spotykać się w Duesseldorfie, Paryżu, Bad Gastein oraz w Druskiennikach. Zapraszam także na naszą stronę poloniamed.org.