W karcie DiLO nie ma wielu kodów ICD-10
Mówiąc o funkcjonowaniu szybkiej ścieżki onkologicznej w hematologii należy przede wszystkim zauważyć specyfikę hematoonkologii, w stosunku do onkologii guzów litych. Jest to przede wszystkim ogromna kosztochłonność procedur diagnostycznych, wymagających w większości przypadków stosowania drogich technik cytofluorometrii, cytogenetyki i biologii molekularnej.
Foto: pakietonkologiczny.gov.pl
Po drugie, diagnostyka i wstępne ustalanie planu leczenia chorób onkohematologicznych najczęściej nie wymaga angażowania specjalistów innych dyscyplin. Dlatego też nie ma żadnego uzasadnienia udział w obowiązkowych konsyliach radioterapeutów czy specjalistów diagnostyki obrazowej, którzy nic nie wniosą do ustalenia leczenia np. ostrych lub przewlekłych białaczek.
Po trzecie, hematologia to nie tylko choroby rozrostowe, ale też nienowotworowe patologie krwinek czerwonych, skazy krwotoczne płytkowo-naczyniowe i osoczowe, aplazja szpiku itp., co narzuca konieczność uwzględnienia w kontrakcie z NFZ odpowiednich środków na świadczenia dla dużej grupy pacjentów nieonkologicznych.
Doświadczenia z pierwszych miesięcy funkcjonowania pakietu onkologicznego są źródłem dużego niepokoju, wyrażanego przez przedstawicieli wielu ośrodków hematologicznych. Zwracają oni uwagę przede wszystkim na duże niedoszacowanie kosztów diagnostyki wstępnej i pogłębionej.
Przykładowo, koszt wykonania badania PET-CT, rekomendowanego przez międzynarodowe gremia do ustalenia stadium zaawansowania klinicznego chłoniaka Hodgkina i niektórych chłoniaków nieziarniczych agresywnych, kilkakrotnie przekracza kwotę przeznaczoną na diagnostykę tej grupy chorób.
Otrzymuję też sygnały, że część kontraktu z NFZ przeznaczona dla pacjentów spoza ścieżki onkologicznej jest zbyt mała, aby zapewnić im wszystkie niezbędne świadczenia. Wiele placówek hematologicznych może więc stanąć wobec widma szybkiego wyczerpania się „nieonkologicznej” części kontraktu, a na zapłatę za nadwykonania dotyczące tej grupy świadczeń liczyć raczej nie można.
Dotkliwą luką w konstrukcji pakietu jest brak w karcie DiLO wielu kodów ICD-10, co uniemożliwia wprowadzenie do tej ścieżki np. chorych na zespoły mielodysplastyczne lub niektóre przewlekłe nowotwory mieloproliferacyjne. Wszystkie te problemy sygnalizuję Ministerstwu Zdrowia i innym podmiotom odpowiedzialnym za politykę zdrowotną.
Nie będę już wspominał o dużych uciążliwościach administracyjno-biurokratycznych dla personelu lekarskiego i administracyjnego, tracących czas na przedzieranie się przez mało przyjazny system informatyczny obsługujący pakiet.
Czy wprowadzenie karty onkologicznej przyniosło korzyść dla pacjentów? Niewątpliwie daje im to komfort gwarancji przyjęcia w krótkim terminie (choć już wcześniej żaden hematolog nie odważyłby się ustawić chorego z podejrzeniem ostrej białaczki na koniec kilkumiesięcznej kolejki), ale istnieje obawa że wydłuży to czas oczekiwania pozostałych chorych na pierwszą wizytę.
I wreszcie pytanie o celowość istnienia czegoś takiego jak zielona karta: uważam, że dokument grupujący wszystkie informacje o rozpoznaniu, planie leczenia i jego realizacji jest jak najbardziej potrzebny, ale musi być on skonstruowany tak, żeby pomagał personelowi w pracy, a nie stanowił dodatkowego balastu biurokratycznego.
Prof. Dariusz Wołowiec
Konsultant krajowy w zakresie hematologii
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 5/2015
Więcej o onkologii piszemy tutaj.