9 grudnia 2024

Wybory prezydenckie 2020. Obietnice zdrowotne na stół (analiza)

Wszyscy kandydaci na urząd Prezydenta RP robią umizgi w stronę pacjentów i lekarzy, mimo że moc sprawcza głowy państwa w odniesieniu do ochrony zdrowia nie jest duża – pisze Mariusz Tomczak.

Pałac Prezydencki w Warszawie. Foto: freeimages.com

Wielu wyborców oczekuje, że prezydent będzie ekspertem w wielu dziedzinach, co nie wydaje się ani realne, ani właściwe, ale teatr demokracji trwa w najlepsze, choć z uwagi na epidemię koronawirusa kampania przygasła.

Najbardziej niepokoi to, że kandydaci ubiegający się o ten urząd nie podają źródeł finansowania swoich pomysłów, a z ich wypowiedzi czasami można odnieść wrażenie, że nie znają kompetencji prezydenta oraz struktury wydatków i dochodów państwa albo tę wiedzę ignorują.

Do Państwowej Komisji Wyborczej wpłynęło kilkadziesiąt zawiadomień o utworzeniu komitetu wyborczego w związku z wyborami Prezydenta RP. Większości z nich nie znają nawet wytrawni obserwatorzy naszej sceny politycznej. Do rejestracji kandydata potrzeba zebrać 100 tys. podpisów, do 26 marca nie wszystkim się to udało.

Sztaby wyborcze milczą

Na początku marca skontaktowałem się ze sztabami wyborczymi sześciu kandydatów, tzn. Andrzeja Dudy, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Roberta Biedronia, Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka.

Wyjaśniłem, że jestem dziennikarzem „Gazety Lekarskiej” – czasopisma poświęconego ochronie zdrowia o największym zasięgu w naszym kraju (nakład: 175 tys. egzemplarzy), wysyłanego do wszystkich lekarzy w Polsce, którego wydawcą jest Naczelna Izba Lekarska. Poprosiłem o przekazanie kandydatom trzech pytań.

Po pierwsze, jaką decyzję podjęliby, gdyby po wyborze na prezydenta na ich biurko trafiła znowelizowana ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty, która przewiduje m.in. wprowadzenie dużych ułatwień w podejmowaniu pracy w Polsce dla absolwentów medycyny spoza UE. Poprosiłem również o wskazanie inicjatyw w obszarze ochrony zdrowia, które zamierzaliby podjąć jako Prezydent RP oraz o wskazanie źródeł finansowania wskazanych pomysłów.

Przez kilkanaście dni nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Doskonale rozumiem, że w wirze kampanii sztaby wyborcze mają mnóstwo pracy, ale rezygnacja z zaprezentowania swojego programu na naszych łamach wydaje się dość wymowna. A może pytania były za trudne, skoro nie dość, że poprosiłem o jednoznaczną odpowiedź dotyczącą nowelizacji ustawy, w niektórych miejscach dość kontrowersyjnej, to na dodatek oczekiwałem jasnego wskazania źródeł finansowania swoich obietnic? Ocenę pozostawiam Państwu.

Andrzej Duda

Jaki jest prezydent Andrzej Duda, każdy widzi. To, czego dokonał w obszarze ochrony zdrowia przez ostatnich pięć lat, krytycy wyszydzą, a zwolennicy przyjmą z aplauzem. Z jego inicjatywy uchwalono ustawę, w oparciu o którą powstała Narodowa Strategia Onkologiczna, zaprezentowana kilka tygodni temu w Pałacu Prezydenckim.

W Kancelarii Prezydenta RP opracowano ustawę wprowadzającą m.in. całkowity zakaz korzystania z solariów przez osoby, które nie ukończyły 18. r.ż. Z okazji Światowego Dnia Walki z Rakiem prezydent spotykał się z gronem ekspertów i dziennikarzy, a kilka lat temu w ramach Tygodnia Świadomości Czerniaka wystąpił w edukacyjnym filmie wideo z dziećmi.

Na początku marca, zaraz po tym, gdy podpisał ustawę o przekazaniu blisko 2 mld zł mediom publicznym (opozycja domagała się, by te środki przeznaczyć na onkologię), zainicjował powstanie specjalnego Funduszu Medycznego z rocznym budżetem 2,75 mld zł. Jak podkreślał, ma on być wsparciem równoległym do systemu finansowania ochrony zdrowia, służąc leczeniu pacjentów z nowotworami i chorobami rzadkimi.

Za prezydentury Andrzeja Dudy odbyło się kilka spotkań z przedstawicielami środowisk lekarskich (m.in. w sprawie kontrowersyjnej nowelizacji art. 155 Kodeksu karnego), a w grudniu 2019 r. uczestniczył on w uroczystej gali z okazji 30. rocznicy I Krajowego Zjazdu Lekarzy.

Jedni powiedzą, że to mało jak na pięć lat prezydentury, skoro Kancelaria Prezydenta RP i Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, czyli urząd realizujący powierzone przez głowę państwa zadania w zakresie bezpieczeństwa narodowego, dysponują 441 etatami (stan na koniec 2019 r.), zaplanowane na ten rok wydatki kancelarii sięgają prawie 200 mln zł (dla porównania: Kancelaria Senatu RP ma tylko 30 mln zł więcej).

Inni zaproponują, by „zdrowotne” dokonania Andrzeja Dudy porównać z jego poprzednikami, dla których poprawa losu pacjentów i warunków pracy personelu medycznego raczej nie należały do priorytetów w czasie pełnienia obowiązków głowy państwa.

Małgorzata Kidawa-Błońska

Kandydatka Koalicji Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska zapewnia, że fundamentem jej prezydentury będzie szeroko pojęte bezpieczeństwo, także w zakresie ochrony zdrowia. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłaby jako głowa państwa, to złożenie projektu ustawy gwarantującej każdemu ciężko choremu dziecku najlepsze dostępne leczenie, bez względu na miejsce zamieszkania czy grubość portfela jego rodziców.

Obiecuje też złożenie projektu ustawy zwiększającej nakłady na zdrowie do 6 proc. PKB w 2021 r. i upominanie się o darmowe leki dla seniorów, co można interpretować jako znaczne rozszerzenie tzw. programu Leki 75+. Za jej prezydentury Kancelaria Prezydenta RP miałaby opracować „systemowy program bezpieczeństwa psychicznego”, adresowany do uczniów, studentów i nauczycieli.

Na profilu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Twitterze, na pięć dni przed potwierdzeniem pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce, pojawił się apel: „Wzywam premiera Morawieckiego i rząd do ujawnienia prawdy o przypadkach koronawirusa w Polsce”. Spotkało się to z powszechną krytyką za snucie teorii spiskowych. Teraz kandydatka KO na urząd prezydenta apeluje do rządu o uruchomienie programu powszechnego dostępu do testów na koronawirusa.

Władysław Kosiniak-Kamysz

W tegorocznym wyścigu o fotel prezydenta jedynym lekarzem jest Władysław Kosiniak-Kamysz. Jako polityk nie za często porusza tematykę ochrony zdrowia, mimo że stojąc od kilku lat na czele dużej partii, ma ku temu spore możliwości. W czasie kampanii prezydenckiej mówi jednak na ten temat znacznie częściej, zwracając uwagę na konieczność ponadpartyjnego współdziałania.

Jedną z jego pierwszych inicjatyw jako prezydenta byłoby przygotowanie „całościowego paktu na rzecz zdrowia”, choć przyznaje, że nie leży to w bezpośrednich kompetencjach głowy państwa. – Daję gwarancję, że zrealizuję prawdziwą reformę ochrony zdrowia – zapewnia, dodając, trochę podobnie jak Małgorzata Kidawa-Błońska, że ta reforma byłaby fundamentem jego prezydentury.

Powtarza, że należy zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia przynajmniej do 6,8 proc. PKB i uprościć dojście do specjalizacji, choć kompetencje głowy państwa są w tym obszarze mocno ograniczone. Obiecuje powstanie prezydenckiego funduszu stypendialnego, mającego zachęcać do studiowania na kierunkach, gdzie brakuje specjalistów (żacy dostawaliby 1000 zł co miesiąc pod warunkiem, że przez 10 lat po studiach zostaliby w Polsce, tu pracując i płacąc podatki).

W czasie niedawnej konwencji, odwołując się do swojego wykształcenia, powiedział, że Polsce potrzebny jest lekarz, by „rozdarty na pół” kraj „precyzyjnie zszyć nicią chirurgiczną”. Małżonka Władysława Kosiniaka-Kamysza jest lekarzem dentystą i u progu kampanii wyborczej zadeklarowała, że jako pierwsza dama wspólnie z ekspertami stworzyłaby program zdrowia „przywracający zdrowy uśmiech każdemu dziecku w Polsce”.

Robert Biedroń

O naprawę systemu opieki zdrowotnej w roli prezydenta zamierza też walczyć Robert Biedroń. Chce, by wydatki na zdrowie wynosiły 7,2 proc. PKB. Przekonuje, że dzięki tym środkom kolejki do lekarzy skrócą się, wzrośnie liczba personelu medycznego, pojawią się inwestycje w infrastrukturę medyczną i przyspieszy cyfryzacja.

„Ktoś powie, że to rola ministra zdrowia, a nie prezydenta, ale skoro ani ten minister, ani jego poprzednicy nie potrafili tego załatwić, to musi zrobić to za nich prezydent” – czytamy na internetowej stronie kandydata. Brzmi chwytliwie, ale jak to się ma do Konstytucji RP, na którą często się powołuje, skoro jasno z niej wynika, że prezydent nie ma „twardych” kompetencji w tych sprawach.

Priorytetem Roberta Biedronia miałaby być onkologia, geriatria i psychiatria, zwłaszcza dziecięca, choć co się kryje za tymi obietnicami, nie wiadomo. Proponuje autorską reformę polityki lekowej, polegającą na tym, że żaden lek na receptę nie mógłby kosztować więcej niż 5 zł.

Taka sama zasada miałaby dotyczyć wyrobów medycznych (np. pomp insulinowych, aparatów słuchowych, inhalatorów). Chce, aby bezpłatne leki przysługiwały dzieciom, emerytom, rencistom, kobietom w ciąży i pacjentom po przeszczepieniach, ale nie podaje sposobu na realizację tych pomysłów.

Szymon Hołownia

„Nowy prezydent. Wizja i konkrety” – tak zatytułował swoją kampanijną broszurę Szymon Hołownia. Deklaruje, skądinąd słusznie, że prezydent nie ma „władzy naprawiania systemu ochrony zdrowia”, a głowa państwa to nie premier ani minister zdrowia, nie jest więc jej zadaniem „forsowanie konkretnych rozwiązań sektorowych”.

Wśród czterech najważniejszych obszarów Szymon Hołownia wymienia: bezpieczeństwo narodowe, wyzwania klimatyczne, solidarność społeczną oraz samorządność i działalność obywatelską. Ochrony zdrowia tu nie ma, choć lubi robić wtręty typu „bardzo leży mi na sercu stan polskiej pediatrycznej opieki psychiatrycznej” czy „niezbędne wydaje się dziś pilne wsparcie wysokoreferencyjnych placówek leczenia onkologicznego”.

Pierwsze posiedzenie Rady Gabinetowej zwołałby nie z myślą o onkologii czy psychiatrii, lecz w celu ogłoszenia „kryzysu wodnego” i ustalenia „narodowego priorytetu na rzecz odbudowy zasobów wodnych”, a Belweder chciałby zamienić w „miejsce regularnych spotkań z osobami wykluczonymi”, zapraszając do niego m.in. Teatr Bezdomnych. Nie, to nie są żarty, kandydat pisze o tym zupełnie serio w swojej kilkudziesięciostronicowej broszurze.

Tej, w której nad kwestiami dotyczącymi ochrony zdrowia poważniej pochyla się dopiero na 27 stronie. W związku z brakiem społecznej akceptacji co do wprowadzenia współpłacenia za procedury medyczne, zdaniem Szymona Hołowni należy realnie zwiększyć nakłady budżetowe np. „poprzez ogłoszenie prezydenta wraz z Senatem referendum w sprawie zwiększenia składki zdrowotnej”.

Do rozważenia proponuje „przekazanie województwom wszystkich szpitali wraz z dochodami ze składki zdrowotnej”. Powołując się na rozmowy z niewymienionymi z funkcji czy nazwisk przedstawicielami samorządu lekarskiego, uważa że utrzymanie w obecnej formule stawki kapitacyjnej „bez względu na to, czy się pacjenta leczy, czy nie”, najpewniej nie rozwiąże problemów w POZ.

Krzysztof Bosak

Dosyć oszczędnie o ochronie zdrowia mówi Krzysztof Bosak. Być może to przemyślana strategia, bo jako kandydat Konfederacji reprezentuje m.in. środowiska domagające się całkowitej likwidacji „państwowej służby zdrowia”, co wielu uznaje za kontrowersyjne.

Jako głowa państwa dążyłby do wypracowania „narodowego programu reformy systemu ochrony zdrowia, ponad partyjnymi podziałami i przy udziale ekspertów”. Chciałby inicjować działania zmierzające do tego, by Polacy „rzadziej potrzebowali pomocy lekarskiej”, widząc konieczność upowszechnienia wiedzy z zakresu profilaktyki, dietetyki i zdrowego trybu życia.

U progu kampanii wyborczej na profilu na Twitterze cytował słowa prezesa NRL Andrzeja Matyi, który z niepokojem odnosił się do uproszczonego trybu zatrudniania lekarzy cudzoziemców spoza UE (przewiduje to projekt nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty), co krytykował również w wywiadach. Zdecydowanie sprzeciwia się podnoszeniu danin publicznych, dlatego apelował do obecnego prezydenta o zawetowanie ustawy o wprowadzeniu tzw. podatku cukrowego.

Niezależnie od wyniku wyborów i tego, czy zaplanowane na 10 maja wybory prezydenckie odbędą się, czy też ze względu na epidemię koronawirusa zostaną przełożone, Krzysztof Bosak przejdzie do historii nie tylko jako ten, który jako pierwszy spośród najbardziej medialnych kandydatów jednoznacznie zaapelował o przesunięcie terminu głosowania, ale przede wszystkim jako prawdopodobnie pierwszy na świecie polityk ubiegający się o najwyższy urząd w państwie, który konwencję wyborczą odbył bez publiczności.

14 marca, na dużej sali, poza rzędami pustych krzeseł, było bodaj kilkanaście osób (połowa to obsługa techniczna, bo całość transmitowano na żywo w internecie). Sala świeciła pustkami z powodu zagrożenia koronawirusem. To niezbity dowód, że choć nie każdy polityk interesuje się kwestiami ochrony zdrowia, to te ostatnie bezpośrednio wpływają na polityków.

Mariusz Tomczak