Wybory prezydenckie 2020. Za darmo czy po 5 zł?
Nie istnieje coś takiego, jak darmowe obiady. Mimo to niektórzy politycy są przekonani, że leki mogą być za darmo dla wszystkich lub prawie dla każdego – pisze Mariusz Tomczak.
Foto: pixabay.com
Co więcej, usiłują sprawiać wrażenie, że mógłby doprowadzić do tego prezydent.
Ten sam, który w myśl polskiej konstytucji w niektórych obszarach ma nie tak znowu małe kompetencje, ale w odniesieniu do ochrony zdrowia nie jest mocnym, politycznym graczem.
Cel: pozyskać pacjentów
Spośród sześciu kandydatów uznawanych za najpoważniejszych pretendentów w wyborczym wyścigu o urząd Prezydenta RP, najbardziej skonkretyzowane propozycje w zakresie szeroko rozumianej ochrony zdrowia wydaje się mieć Robert Biedroń.
Nie chodzi o wizję czy o propozycje zmian systemowych, ale o kilka niezwykle szczegółowych postulatów, choć wydaje się, że kandydat chce nimi pozyskać raczej pacjentów, a nie medyków.
Na swojej stronie internetowej przedstawia program wyborczy: chce „walczyć o ustawowe gwarancje”, aby wszystkie leki na receptę i wyroby medyczne (np. pompy insulinowe, aparaty słuchowe) kosztowały maksymalnie 5 zł, a bezpłatne leki przysługiwały m.in. dzieciom, emerytom, rencistom, kobietom w ciąży i pacjentom po przeszczepieniach.
O większym dostępie seniorów do bezpłatnych leków wspomina również Małgorzata Kidawa-Błońska. Oszacowanie, ile potrzeba środków, aby bezpłatne leki przysługiwały choćby tylko trzem grupom – seniorom powyżej 75. r.ż., kobietom w ciąży i osom niepełnoletnim, byłoby bardzo dużym projektem analitycznym.
Wydaje się mocno wątpliwe, aby politycy zgłaszający takie postulaty mieli to choćby bardzo ogólnikowo skalkulowane.
– Trzeba by wykorzystać m.in. bazy danych, obejmujące wszystkie leki Rx oraz OTC, które NFZ posiada dopiero od kilku miesięcy, a także przeanalizować raportowanie e-recept, wciąż jeszcze nie tak powszechnych – mówi prof. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego, a w latach 2017-2019 podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia odpowiedzialny m.in. za politykę lekową i farmację.
W jego opinii, gdyby wszystkie leki dla osób powyżej 75 r.ż., niezależnie od wskazań medycznych, były nieodpłatne, to wydatki w ramach tzw. programu leki 75+ przynajmniej podwoiłyby się.
– Szacunkowe dodatkowe wydatki na zapewnienie wszystkich bezpłatnych leków dla seniorów opracowane przez Ministerstwo Zdrowia pięć lat temu wynosiły ponad 4 mld zł – przypomina dr Jerzy Gryglewicz z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Zostawiając na boku spekulacje, fakty są takie: ustawowy limit wydatków przeznaczonych na realizację programu bezpłatnych leków dla seniorów 75+ w latach 2016-2025 sięga 8,3 mld zł, a jego finansowanie z roku na rok rośnie (w 2022 r. na ten cel zaplanowano ok. 1 mld zł).
Z czego sfinansować?
Kiedy poprosiłem Krzysztofa Łandę, podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2015-2017 odpowiedzialnego m.in. za politykę lekową, o odpowiedź na pytanie, o ile trzeba zwiększyć wydatki, gdyby niezależnie od wskazań medycznych wszystkie leki dla osób w wieku 75+ były nieodpłatne, zostałem zapytany, co rozumiem pod pojęciem „leki”.
– Chodzi o produkty lecznicze na receptę czy również suplementy diety i leki OTC? Czy chodzi wyłącznie o leki obecne już na wykazach leków refundowanych, czy również te zarejestrowane w UE przez Europejską Agencję Leków, ale które nie są w Polsce refundowane? – dopytywał, choć w rzeczywistości były to pytania skierowane do niektórych złotoustych polityków.
Krzysztof Łanda przypomina, że podstawowym założeniem przyjętym przy tworzeniu „listy leków 75+” było to, że trafią na nią wyłącznie leki już refundowane i niekoniecznie we wszystkich refundowanych wskazaniach.
– To w dalszym ciągu pochodna listy refundacyjnej, a nie lista typu „open”, w której wszystko jest za darmo. Takiej listy prawdopodobnie nigdy nie będzie, my już dziś musielibyśmy na ten cel przeznaczać 2-3 razy więcej pieniędzy, niż wydajemy obecnie. Z czego mielibyśmy sfinansować taką „listę open”? Kosztem świadczeń? – zastanawia się prof. Marcin Czech.
Nic dziwnego, że zachęca do ostrożności w słuchaniu obietnic, że Polacy wszystkie leki mogliby mieć bezpłatnie.
– Obecnie żaden system refundacyjny na świecie czegoś takiego nie przewiduje. Opierając się na evidence based medicine, wiemy, że sporo leków ma ograniczoną skuteczność, więc po co je refundować z publicznych pieniędzy? – pyta.
W jego ocenie pomysł, aby wszystko, co lekarz wypisze na receptę według pełnych wskazań, było w aptece po maksymalnie 5 zł, stanowi obietnicę, która w dosłownej wersji nie zostanie spełniona.
Zdaniem dr. Jerzego Gryglewicza wprowadzenie cen urzędowych leków do wysokości 5 zł mogłoby spowodować bardzo znaczący wzrost wydatków z budżetu NFZ, co w efekcie doprowadziłoby do zmniejszenia finansowania innych świadczeń lub ograniczenia możliwości refundacji nowych produktów leczniczych.
– Najbliżej systemu, w którym większość leków jest bezpłatna, są Niemcy, choć i tam istnieją pewne wyjątki – dodaje prof. Marcin Czech.
Mariusz Tomczak