21 listopada 2024

Wyjazd narciarski Falcade 2015

Komisja Sportu i Rekreacji łódzkiej izby lekarskiej od kilkunastu lat organizuje wyjazdy narciarskie. Zwykle są to trzy wydarzenia: w grudniu, lutym i marcu. O kierunku wyjazdu lekarzy z łódzkiej izby lekarskiej, ich rodzin i przyjaciół na narty, decydują zawsze uczestnicy wyjazdu, akceptując przedstawione propozycje.

Tradycyjnie w wyjeździe biorą udział lekarze z innych izb, głównie warszawskiej, a także nasi przyjaciele, polscy lekarze z Niemiec. Tegoroczny lutowy wyjazd miał konkretne przesłanie: hotel miał znajdować się w pobliżu wyciągu.

Z kilku propozycji wybraliśmy region, który znaliśmy już z jednodniowego pobytu przed kilku laty: Passo San Pellegrino. Wytrawnym narciarzom, odwiedzającym Włochy, jest to miejsce znane osobiście lub ze słyszenia. Dla osób mniej zorientowanych: to region narciarski w Dolomitach.

Większą miejscowością, znajdującą się w pobliżu jest Moena. Właściwie są to trzy regiony: wspomniane Passo San Pellegrino, Alpe Lusia i Falcade. Nasz hotel znajdował się w tej ostatniej. Hotel Molino znajdował się około 100 metrów od wyciągu krzesełkowego, który umożliwiał skorzystanie z sieci wyciągów i kilkunastu tras.

Nasza grupa to doświadczeni narciarze, ze względu na liczbę uczestników w naturalny sposób dzielimy się na mniejsze grupki. O przynależności do każdej z nich decydują umiejętności narciarskie i prędkość, która daje narciarzowi przyjemność z szusowania z jednej strony, a poczucie bezpieczeństwa z drugiej.

Ważne, że podczas lutowego wyjazdu każdy mógł znaleźć trasy dogodne dla siebie i czerpać radość ze zjazdów. Część osób nieco utyskiwała na niezbyt dużą liczbę tras trudnych, ale nie zmienia to faktu, że większość uczestników uznała wyjazd za udany narciarsko.

Pewnym mankamentem była pogoda, bo „słoneczną Italię” mieliśmy przez cały dzień tylko raz, w inne dni słońce widywaliśmy tylko rano, potem towarzyszyła nam mgła i opad śniegu. Ale przecież każdy narciarz wie, że na narty może być tylko pogoda dobra i bardzo dobra. Kiedy nie widzę kolejnej tyczki na trasie i ledwo widzę osobę jadącą przede mną, to znaczy, że pogoda jest narciarsko… dobra!

Pewną rekompensatą za pogodę były warunki jakie zapewniał nam hotel. Z pewnością zapamiętamy znakomitą kuchnię. Byliśmy we Włoszech wiele razy, często serwowane potrawy ocenialiśmy wysoko, nawet osoby znające się na kuchni, a przez to bardziej powściągliwe w pozytywnych ocenach. Tym razem panowała zgodna opinia, że mieliśmy do czynienia z kucharzem wybitnym.

Jakość i obfitość potraw była głośno chwalona i do zapamiętania. Wiadomo jednak, że nie to było istotą naszego wyjazdu, tylko jazda na nartach. Dla mnie ten wyjazd był, niestety, bardzo pouczający. Przekonałem się na własnej skórze, że na nartach nigdy nie wiemy, co nas czeka.

Tym razem o niespodziankę postarał się kilkuletni Włoch, który tak skutecznie zajechał mi drogę, że gwałtownie skręcając, aby uniknąć kolizji i nie zrobić poważnej krzywdy młodemu człowiekowi, straciłem równowagę i po upadku tak silnie uderzyłem głową o twardy śnieg, że po wyjściu z chwilowego oszołomienia, dziękowałem tym, którzy zalecają jeżdżenie w kaskach i tym kolegom, którzy do kasku mnie przekonali.

W naszym łódzkim wyjeździe, tradycyjnie uczestniczyli narciarze z Warszawy, w tym roku była to silna, bo sześcioosobowa grupa. Część kolegów po powrocie do domu sprawdza, wprowadzając numer karnetu na stronę www danego regionu narciarskiego, swoje osiągnięcia.

Z analizy, przeprowadzonej przez jednego z moich przyjaciół, wyniknęło, że w ciągu sześciu dni pobytu przejechaliśmy ponad dwieście kilometrów. Ważniejszym kryterium oceny nas, jako narciarzy, były pokonywane codziennie przewyższenia. Na moje pytanie, jak wypadliśmy w tym rankingu, kolega z trudem hamując dumę, stwierdził: „Codziennie champion”.

Na razie nie wiadomo, jaki kierunek obierzemy w lutym 2016 roku, ale już teraz serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych, tych którzy byli z nami wielokrotnie i tych, którzy chcieliby pojechać po raz pierwszy, do udziału w naszej kolejnej narciarskiej eskapadzie.

Ryszard Golański