21 listopada 2024

Wypalenie zawodowe – mit czy rzeczywistość?

Podobno bycie lekarzem to misja, a nie zwykła praca. Ważne, by nie była to misja straceńcza. Jaka będzie w praktyce, zależy wyłącznie od nas.

Foto: pixabay.com

Droga do wykonywania zawodu lekarza nie jest łatwa. Przez lata, mozolnie, z pomocą bliskich, stawiamy krok za krokiem w kierunku upragnionego celu. Wspinamy się na kolejne szczeble drabiny, aby otrzymać dyplom ukończenia studiów i PWZ, nasze rzekome przepustki do wolności zawodowej. I tu dla wielu następuje pierwsze, trudne zderzenie z rzeczywistością.

Pryska bańka

Przecież miało być tak pięknie, wymarzona specjalizacja, spokojna praca przez jedyne 7 godzin i 35 minut dziennie, szacunek społeczeństwa, nobilitacja, satysfakcjonująca płaca, czas na pasje i zainteresowania. I nagle bum. Bańka pryska. Konfrontacja rzeczywistości z wyobrażeniem bywa bolesna. Rok w rok nasze uczelnie medyczne opuszczają setki świetnie merytorycznie przygotowanych fachowców. Znają niemal na pamięć internę Szczeklika, obudzeni w środku nocy recytują wytyczne, testy wszelkiej maści rozwiązują z zamkniętymi oczami. Gdzieś po drodze tylko ktoś przeoczył najważniejsze.

Nikt nie uczy nas, jak sobie radzić w codzienności życia lekarskiego, jak rozmawiać z pacjentem, jak reagować na jego emocje, zachowania, pretensje. Jak koegzystować w grupie innych lekarzy, aby rozwiązywać problemy, spory, nieporozumienia. Jak artykułować swoje zdanie, bronić go, argumentować. Tutaj zostajemy sami. Według jednej z pierwszych definicji wypalenia zawodowego, podanej przez amerykańskiego psychiatrę Huberta Freudenbergera w 1974 r., jest to „stan zmęczenia czy frustracji wynikający z poświęcenia się jakiejś sprawie, sposobowi życia, co nie przyniosło spodziewanej nagrody”. Brzmi znajomo? Warto jednak podkreślić, że nie stajemy się wypaleni z dnia na dzień. To długotrwały proces, który może mieć swój początek już na bardzo wczesnym etapie naszej medycznej przygody.

Nauka wie od dawna, że wśród przyczyn wypalenia zawodowego można wymienić m.in. stawianie sobie wysokich, nierealistycznych oczekiwań, brak dialogu, brak możliwości wypowiedzenia się, lekceważenie naszej opinii, niską samoocenę, sztywność emocjonalną, perfekcjonizm, brak wsparcia ze strony kolegów i przełożonych, dyskryminowanie i faworyzowanie, niemożność sprostania wymaganiom i wiele innych. Na końcu tej drogi znajdziemy wyczerpanie emocjonalne, depersonalizację, obniżone poczucie własnych dokonań osobistych. Co może czekać nas później? Spadek efektywności pracy, lekceważenie pacjenta, poczucie bezsilności i bezradności, lęk przed podjęciem decyzji. Stąd prosta droga do uzależnienia, zaburzeń lękowych czy depresji.

Straty liczone w miliardach

Skutki wypalenia zawodowego nie dotyczą wyłącznie osoby nim dotkniętej. Mają zdecydowanie namacalny wymiar społeczny, ale też finansowy. I chyba ten ostatni warto przytoczyć, aby uzmysłowić sobie skalę tego zjawiska oraz zrozumieć, że naprawdę opłaca się zapobiegać, a nie leczyć. W tym celu powołam się na badania przeprowadzone w USA (kraju, który w wyobrażeniach wielu jest miejscem idealnym do bycia lekarzem), m.in. na Uniwersytecie Stanforda, w 2017 r. Według autorów, osoby zmagające się z wypaleniem zawodowym dwa razy częściej odchodziły z pracy w przeciągu pierwszych dwóch lat od wystąpienia problemu. Niosło to ze sobą znaczne konsekwencje finansowe, ponieważ proces rekrutacji nowego pracownika, w zależności od specjalizacji, to koszt od 250 tys. do nawet miliona dolarów. Wypalenie zawodowe lekarzy kosztuje amerykański system opieki zdrowotnej nawet do 17 mld dolarów rocznie.

W Polsce nie ma statystyk dotyczących wyłącznie lekarzy. Wiemy jedynie, że koszt wszystkich wypłat zasiłków chorobowych w 2017 r. to 17,6 mld zł. Z powodu zaburzeń psychicznych wzięliśmy ok. 20 mln dni chorobowego, głównie z powodu depresji i stanów lękowych. W tej kwestii od lat notuje się systematyczny wzrost. Faktem jest, że co dziesiąty lekarz w Polsce ma problem natury psychicznej, lekarze z takimi zaburzeniami dwa razy częściej popełniają samobójstwa w porównaniu do reszty populacji, a nawet ok. 15 proc. może być uzależnionych od alkoholu. Jesteśmy liderem co do liczby lekarzy deklarujących wypalenie zawodowe i ogólne niezadowolenie z wykonywanego zawodu – ok. 42 proc. badanych przyznaje, że zauważyło u siebie objawy wypalenia (raport Ośrodka Studiów, Analiz i Informacji NIL, 2012/2013).

Czarno na białym

Postanowiłem przyjrzeć się temu zagadnieniu i poznać specyfikę problemu wśród członków łódzkiej izby lekarskiej. Prowadzimy badanie, do którego zakupiliśmy 1000 wystandaryzowanych, specjalistycznych arkuszy kwestionariusza wypalenia zawodowego LBQ certyfikowanych przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne. Zależy nam, aby w badaniu wzięli udział lekarze wszystkich specjalności, pracujący np. w szpitalach klinicznych, powiatowych, POZ, AOS. Zbieramy także dodatkowe informacje statystyczne, takie jak wiek, miejsce zamieszkania, staż pracy, forma zatrudnienia, przeciętny miesięczny godzinowy wymiar pracy, co pozwoli na szczegółowe opracowanie uzyskanych wyników i precyzyjne zdiagnozowanie problemu.

 Samo badanie jest jednak dopiero wstępem do długofalowego działania. Nie jest sztuką uzyskać wyniki, ale je mądrze wykorzystać. Chciałbym, abyśmy zaczęli odczarowywać temat nie tylko wypalenia zawodowego, ale zaburzeń psychicznych w ogóle. Mam na myśli przełamanie bariery wstydu wśród lekarzy (ponad 2/3 ankietowanych lekarzy twierdzi, że nawet jeśli poczuliby się wypaleni, nie szukaliby pomocy specjalisty), zorganizowanie jakiejś formy instytucjonalnej pomocy w obrębie samorządu dla naszych członków, uświadamianie pacjentów, że także w ich interesie jest zdrowy, nie tylko fizycznie, lekarz. Chciałbym, abyśmy większy nacisk kładli na szkolenia z kompetencji miękkich, wsparcie lekarzy w radzeniu sobie z codziennymi sytuacjami (agresywny pacjent, niepomyślna diagnoza do przekazania itd.).

W takich działaniach widzę ważne pole działania dla samorządu. A wyniki naszego badania jedynie pokażą czarno na białym, jak duży nacisk na ten temat musimy położyć. Co do tego, że musimy, nie mam żadnych wątpliwości. A, że problem nie jest tylko łódzki, a ogólnopolski, tym bardziej cieszy mnie, że do naszego badania zdecydowały się dołączyć izby w Katowicach, Wrocławiu, Krakowie i Szczecinie. Razem na pewno będziemy w stanie wypracować pomocne schematy postępowania i przeciwdziałania wypaleniu zawodowemu, jak i innym problemom natury psychicznej. Najwyższa pora przyznać, że one istnieją. Parafrazując ks. Jana Kaczkowskiego – zacznijmy działać właśnie dziś, jest o wiele później, niż nam się wydaje!

Mateusz Kowalczyk, lekarz rezydent, sekretarz ORL w Łodzi

* * *

Uwaga! Ankieta!

OIL w Łodzi prowadzi badanie, którego celem jest zdiagnozowanie problemu wypalenia zawodowego wśród lekarzy. Do inicjatywy tej dołączyły izby w Katowicach, Wrocławiu, Krakowie i Szczecinie, które również chcą zbadać problem w swoich rejonach.