15 kwietnia 2025

Wywiad lekar(s)ki: irytują mnie stereotypy (wideo)

Niepełnosprawność sprawia, że stajemy się silniejsi psychicznie – mówi Natalia Siuba-Jarosz, lekarka z OIL w Łodzi specjalizująca się w radiologii i utytułowana polska parasnowboardzistka, w rozmowie z Marią Kłosińską.

Fot. Adrian Boguski

Jak udaje Ci się łączyć wymagającą specjalizację w radiologii z profesjonalnym uprawianiem parasnowboardu?

Kluczowa jest dobra organizacja czasu – zarządzanie dyżurami i harmonogramem zawodów. Pomocna bywa także dobra wola współpracowników oraz wsparcie rodziny. Dużą rolę odgrywa jednak moja determinacja, by nadal łączyć pracę z pasją, ponieważ wszystkie wyjazdy realizuję kosztem mojego urlopu. Mam go trochę więcej ze względu na to, że jestem osobą z niepełnosprawnością, ale w Kodeksie pracy nie przewidziano żadnych dodatkowych ulg dla osób, które reprezentują kraj, a jednocześnie normalnie pracują.

Kiedy grafik koliduje z zawodami, moi współpracownicy często wykazują dobrą wolę i pomagają mi zamieniać się dyżurami. Oczywiście, potem muszę to nadrobić, np. w okresie wakacyjnym, kiedy nie wyjeżdżam. Myślę jednak, że to właśnie jest klucz do tego, aby to wszystko wciąż działało. W zeszłym roku udało mi się zdobyć puchar Europy, czyli najwyższe wyróżnienie sezonu w mojej kategorii. W 2023 r. wywalczyliśmy także drużynowe mistrzostwo świata. To konkretne osiągnięcia, które pokazują, że warto walczyć o realizację swoich pasji.

Czy twoja choroba wpłynęła na to, jak patrzysz na pracę lekarza oraz sportowca?

Czas spędzony w szpitalach od najmłodszych lat, liczne rehabilitacje i kilka operacji sprawiły, że zaczęłam dostrzegać plusy i minusy zawodu lekarza. Jako pacjentka doświadczyłam na własnej skórze, jak ogromne znaczenie ma podejście lekarza, jego empatia i sposób komunikacji, dla samopoczucia pacjenta i jego stosunku do choroby.

Przeżyłam zarówno dobre, jak i trudne momenty, co wykształciło we mnie silną niezgodę na przedmiotowe traktowanie pacjentów, zwłaszcza dzieci. Wiem, jak wiele możemy zmienić, okazując pacjentowi oraz jego rodzinie zrozumienie i troskę. Staram się myśleć o lękach i niepewności pacjenta oraz pomagać mu swoim zachowaniem.

Jeśli chodzi o sport, bycie osobą z niepełnosprawnością wiąże się z wieloma wyzwaniami. Nawet dla osób pełnosprawnych finansowanie sportu w Polsce jest trudne, jeśli nie jest się piłkarzem. A przecież dla nas sport to nie tylko rywalizacja. To także doskonała forma rehabilitacji. Przestajemy postrzegać pracę nad sprawnością jako żmudne ćwiczenia, a zaczynamy traktować ją jak zabawę i pasję. Nie wiem, czy osiągnęłabym taki poziom sprawności, gdyby nie snowboard. Motywował mnie do ciężkiej pracy na siłowni i rozwijania sprawności fizycznej.

Bez konkretnego celu, jakim były zawody, pewnie trudno byłoby mi utrzymać taką determinację. Sport nauczył mnie także, jak ważna jest regeneracja. Kiedy jest się sportowcem i jednocześnie pracuje się zawodowo, trudno znaleźć na nią czas. Profesjonalni sportowcy mają cały sztab ludzi dbających o ich zdrowie i kondycję, a my po pracy w szpitalu idziemy na trening, często zmęczeni i niewyspani. To sprawia, że musimy jeszcze lepiej zarządzać swoimi siłami.

Twoja choroba, artrogrypoza, towarzyszy Ci od najmłodszych lat. Dla niektórych to przytłaczające, ale Ty nauczyłaś się elastyczności i adaptacji, jesteś wytrwała. Czy można powiedzieć, że to jedna z pozytywnych stron twoich doświadczeń?

Jest taka metafora karciana, która dobrze oddaje tę sytuację. Może rozdanie, które dostałam na początku, nie było zbyt szczęśliwe, ale to są karty, które mam i muszę nimi grać. Można wybrać drogę wycofania, poddać się poczuciu niesprawiedliwości i zadać pytanie: „Dlaczego akurat mnie to spotkało, skoro ta przypadłość dotyka jedną osobę na 100 tysięcy?”. Ale można też spojrzeć na to inaczej – to jest to, co dostałam, nie zmienię tego, więc mogę jedynie zastanowić się, jak przekuć pewne słabości w siłę.

W Polsce osoby z niepełnosprawnością od urodzenia często muszą mierzyć się z wieloma trudnymi sytuacjami. Jednym z takich doświadczeń, które mocno zapadły mi w pamięć, były komisje lekarskie ds. orzekania o niepełnosprawności. Staje się wtedy przed trzyosobową komisją, w której zasiadają również lekarze, i czuje się, jakby trzeba było udowadniać, że naprawdę ma się trudności, że nie próbuje się nikogo oszukać. To chłodne, suche ocenianie, które bywa bardzo nieprzyjemne.

Zawsze starałam się funkcjonować normalnie – chodziłam do zwykłej szkoły, byłam aktywna, a mimo to w takich sytuacjach przypominano mi, że jednak „coś jest ze mną nie tak”. To uczy odporności, ale też pokazuje, jak wiele jeszcze trzeba zmienić w podejściu do osób z niepełnosprawnościami.

Jesteś osobą, która nie tyle mimo trudności, ile właśnie dzięki nim postanowiła sięgać po najwyższe możliwe sukcesy. Co Cię do tego motywuje?

Istnieje stereotyp „biednego niepełnosprawnego”, co mnie bardzo irytuje i staram się to zwalczać. Mam kolegów i koleżanki, którzy jeżdżą na snowboardzie, mimo że stracili kończyny w różnych sytuacjach. Oni eksponują swoje protezy, a na stoku czasami spotykają się z reakcjami: „Super, podziwiamy was, bo jeździcie z protezami, bo żyjecie normalnie”. Bo to są normalni ludzie, którzy chcą funkcjonować jak każdy inny.

To jest jednak umniejszanie, bo nie widzą kogoś, kto po prostu jeździ na snowboardzie, tylko skupiają się na tym, że to osoba „poszkodowana”. Niby jest to pozytywny odruch, jednak wciąż uruchamiany przez pewnego rodzaju powinność współczucia. A chodzi o to, żeby nie współczuć, tylko po prostu traktować takich ludzi zwyczajnie.

Zarówno medycyna, jak i sport wymagają dużego poświęcenia. Czy spotkałaś się z opiniami, że kobiecie trudniej odnieść sukces w tych dziedzinach?

Niestety, spotkałam się z takim podejściem, zwłaszcza w środowisku snowboardowym, ale także w niektórych środowiskach medycznych, które są wciąż dość zmaskulinizowane. Kobiety traktowane są trochę jak druga kategoria, głównie ze względu na ich mniejszą liczbę. Kobiety ze względu na tradycyjne kulturowe role matki czy opiekunki ogniska domowego nie są kojarzone ze sportami ekstremalnymi.

A ja uważam, że kobiety są świetnie predysponowane do tego typu dyscyplin, ponieważ łatwiej podejmują decyzje, lepiej radzą sobie z multitaskingiem, zarządzaniem priorytetami i rozwiązywaniem kluczowych kwestii. Bardzo dobrze odnajdują się w takich warunkach, wykazując dużą wytrwałość i zaangażowanie. Często w tym sporcie radzą sobie lepiej niż mężczyźni. To samo dotyczy na przykład medycyny, gdzie precyzja i staranność, jak w radiologii, są kluczowe.

Dla nas, lekarzy, sport to także element profilaktyki zdrowotnej. Wiadomo, że w natłoku obowiązków zawodowych często trudno znaleźć na niego czas. Czy w środowisku lekarskim spotykasz inne kobiety, które próbują łączyć medycynę ze sportem?

Poznałam na swojej ścieżce wiele kobiet aktywnie uprawiających sport, który jest ich pasją. Niekoniecznie muszą to robić na poziomie zawodowym, bo trudno jest uprawiać sport profesjonalnie. Zresztą nie o to chodzi – to ma przede wszystkim sprawiać frajdę.

W Kodeksie Etyki Lekarskiej wprowadzono zmiany, które kładą nacisk na to, jaką postawę my jako lekarze prezentujemy wobec własnego zdrowia. To też jest ważny aspekt, faktycznie budowanie tego autorytetu swoim przykładem.

Spotkałam się wielokrotnie z takimi opiniami pacjentów, że lekarz wydaje zalecenia dotyczące aktywności fizycznej, ograniczenia spożycia alkoholu, używek, palenia papierosów, a sam się do nich nie stosuje. To naprawdę podważa jego autorytet i skuteczność tych zaleceń.

Czego nauczyły Cię sport i medycyna?

Sport nauczył mnie przede wszystkim umiejętność godzenia się z porażkami. Siłą rzeczy częściej doświadczamy w nim porażek niż sukcesów. Umiejętność radzenia sobie z nimi i podjęcia decyzji, jak dalej działać, jest bardzo ważna. Sport uczy również pracy zespołowej i działania pod presją, co odgrywa także dużą rolę w medycynie. Tutaj także wytrwałość i konsekwencja w dążeniu do celu są kluczowe.

Studia lekarskie są długie, praca specjalizacyjna również trwa, więc wytrwałość jest niezbędna, jeśli chcemy osiągnąć to, co zaplanowaliśmy. Oczywiście nie możemy zapominać o empatii, którą powinniśmy mieć w stosunku do siebie nawzajem, do kolegów i pacjentów. To ważne, także w sporcie, podczas zawodów nie chcemy mimo rywalizacji stracić poczucia siebie i innych

Co poradziłabyś matkom lekarkom, które chcą realizować swoje pasje poza pracą, ale brakuje im na to czasu lub motywacji?

Jeżeli miałabym polecić jakąś metodę, to byłoby to po prostu umówienie się z kimś. Wiem, że ciężko jest wygospodarować ten czas, zwłaszcza przy pracy, opiece nad dziećmi, ale jeśli udałoby się znaleźć chociaż pół godziny na sport, to wydaje mi się, że umówienie się z kimś, na przykład z trenerem czy koleżanką, buduje w nas poczucie obowiązku. A my jesteśmy bardzo dobrzy w wywiązywaniu się z obowiązków i poczuciu odpowiedzialności, jako lekarze jesteśmy mistrzami w tym zakresie.

Jakie strategie stosujesz, żeby zapobiegać wypaleniu zawodowemu i sportowemu?

Dobrze jest mieć kogoś, komu można zaufać – czy to rodzina, czy profesjonalne wsparcie – by czasami ktoś z zewnątrz nas obserwował i powiedział, że przesadzamy. Czasami nie potrafimy obiektywnie ocenić, że za dużo pracujemy, że jest zbyt duże ciśnienie, że zatracamy poczucie, kim jesteśmy, traktując pacjentów jako „przypadki”. Wtedy, gdy czuję się zirytowana, niewyspana i czuję, że to wszystko się nakłada, wiem, że trzeba zrobić przerwę i wyjechać na kilka dni. Osobiście bardzo pomaga mi wysiłek fizyczny i spędzanie czasu na świeżym powietrzu, ale każdy ma swoje sposoby na radzenie sobie z tym.

Widać w Tobie pokorę, ale też życie na maksa, dostosowane do tego, co przynosi czas. Myślę, że to świetny przykład na znalezienie balansu.

To nie przyszło od razu. Kluczowe było znalezienie równowagi między pasjami, w tym oczywiście sportem, który jest bardzo ważny. Pokora jest tutaj istotna zarówno w pracy, jak i w sporcie, bo każdy, jak wiemy, może bardzo szybko zostać sprowadzony do parteru. Nie można za bardzo „obrastać w piórka”, bo sytuacja, w której się znajdujemy i za którą jesteśmy wdzięczni, może bardzo szybko się zmienić. Choć tworzymy sobie różne scenariusze na zapas, które może się nigdy nie wydarzą, warto mieć z tyłu głowy, że nic nie jest dane raz na zawsze.

Wszyscy jesteśmy wychowawcami – mamy wpływ na dzieci, kiedy wybieramy z nimi lub dla nich zajęcia dodatkowe. Na Ciebie patrzą fani snowboardu. Czym się kierować w pielęgnowaniu sportowej pasji? Co jest kluczowe?

Myślę, że bardzo ważne jest kształtowanie młodych sportowców na każdym etapie – zarówno na poziomie podstawowym, jak i profesjonalnym. Kluczowa jest harmonia rozwoju dziecka. Często chcemy bardzo szybko wyspecjalizować dzieci w danej dyscyplinie, a zamiast tego powinniśmy umożliwić im wszechstronny rozwój na wczesnym etapie. Nie oczekujemy od razu, że Jasiu zostanie Cristiano Ronaldo. Przede wszystkim sport ma sprawiać frajdę.

Jako rodzice powinniśmy bardzo uważnie obserwować, jak są prowadzone treningi, jak trenerzy odnoszą się do dzieci. Środowisko, w którym dziecko trenuje, ma sprawiać mu radość, bo jeśli dziecko będzie zniechęcone przez nadmierną presję, to wczesna specjalizacja może mieć odwrotny skutek – nie będzie chciało kontynuować uprawiania sportu w przyszłości. Widzę to na przykładzie klubów narciarskich, gdzie presja na dzieci jest za duża, a zawody odbywają się zbyt często.

Jakie masz marzenia i cele na najbliższe lata?

W przyszłym roku są igrzyska paraolimpijskie 2026 i bardzo chciałabym się tam zakwalifikować. W tej chwili wszystko idzie w dobrym kierunku. Co do radiologii, w przyszłym roku powinnam też podejść do egzaminu specjalizacyjnego. Zastanawiam się pomiędzy wyborem polskiego egzaminu specjalizacyjnego a egzaminem międzynarodowym. To są dwa duże cele, które sobie stawiam na przyszły rok. Jeśli chodzi o radiologię, nie ukrywam, że moim głównym obszarem zainteresowania jest radiologia szkieletowa.

To dużo jak na rok, ale z Twoją wytrwałością na pewno zakończysz ten rok sukcesami. Tego Ci właśnie życzę. Medycyna się rozwija, a wraz z nią rosną możliwości życia z chorobą i pomimo niej. Mam nadzieję, że tych możliwości będzie coraz więcej również w Polsce.

Dziękuję bardzo. Chciałabym jeszcze na koniec dodać, że na początku specjalizacji spotkałam się z opiniami, że nie da się pogodzić tego wszystkiego, że będę musiała z czegoś zrezygnować i najprawdopodobniej rozwiodę się z mężem. Z perspektywy czasu widzę, że udaje się nam wszystko pogodzić. Nie warto słuchać krytycznych opinii, bo one rzadko się sprawdzają.

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 4/2025