Wzlot, slot i upadek
Strach przed czwartą falą pandemii zagłuszamy nadzieją, że obrazy grozy już nie wrócą. Tymczasem władza nie zwalnia, rozpoczynając niebezpieczną batalię przeciw medykom – pisze dr Jarosław Wanecki.
Niby wszystko idzie ku normalności. Statystyki zachorowań działają uspokajająco. Zdejmujemy maseczki. Łagodzenie obostrzeń zachęca do urlopów, konferencji i spotkań. Nadrabiamy zaległości w sklepach i podczas hucznych wesel.
Przez europejskie boiska toczy się kolorowa piłka, choć nadal nie wiemy, w której fazie koronawirusowego turnieju jesteśmy. Remis między zaszczepionymi i niechętnymi wakcynacji, nie da jesiennego awansu. Z braku pomysłów zdrowie Polaków trafiło do maszyny losującej Totalizatora Sportowego. Fortuna kołem się toczy, a łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
Samorządowa kadencja naznaczona została heroiczną walką, odciskając się oczywistym zmęczeniem, ale także marazmem.
Każdą niemal sprawę trzeba było wyrwać rządzącym z gardła. Na początku nie było przecież nic: środków ochrony osobistej i bezpiecznych procedur. Na każdym etapie trwała batalia o rozsądek, pieniądze, testy i prowadzenie szczepień blisko domu pacjenta. Koniec zwieńczy przeoranie kontraktów, ład podwyższonych podatków i nowa obietnica przyjęć bez limitu, wprowadzana ot tak, nie patrząc na wydolność ludzi, których wypalenie wymaga kompleksowej pomocy.
Bilans piętnastu miesięcy nie może napawać optymizmem. Pochwała WHO i propagandowa maska nie zacierają faktu, że jeśli ochrona zdrowia z tego zamieszania wyszła cało, to tylko dzięki zaangażowaniu medyków. Niespełnione postulaty 6 proc. PKB przeznaczonego na ochronę zdrowia zabolały mocno i mają wrócić, uderzając jak bumerang w pomysłodawców. Przepychanki polityczne nie ułatwiały budowy szpitali tymczasowych, podniesienia uposażeń ratowników i pielęgniarek.
Jak bańki mydlane pryskały pomysły: kolorowania pandemicznych powiatów, szczepień w zakładach pracy i grupowania szczepionych od medyków do nastolatków, poprzez seniorów i przewlekle chorych.
Nie pomagał w przyjęciach chaos dostaw, możliwość podkradania slotów, nonszalancja Rady Medycznej w zmianach odstępów między dawkami oraz brak nadzoru nad swobodą słów podczas kampanii prezydenckiej. Gwoli sprawiedliwości pandemia przyczyniła się do sukcesu elektronizacji recept, skierowań i zwolnień. Tak wielkiego, że informatycy przestali dbać o intuicyjność aplikacji, a politycy kolanem dopchnęli EDM, mimo braku przygotowania wielu gabinetów do tej operacji.
Rozpoczęły się wybory w rejonach lekarskich. Jak zawsze zaangażowanie poszczególnych izb w bieżące sprawy było na bardzo różnym poziomie: od sumiennej pracy po mielenie papieru. Nadchodzi czas, abyśmy także samym sobie wydali cenzurki. Wakacje i początek roku szkolnego dadzą możliwość do podsumowania i osądu środowiskowych wzlotów. Używając nowomowy: sloty korespondencyjnych wyborów zbliżają się nieuchronnie.
Nie każdy musi mieć w sobie żyłkę działacza, ale wszyscy powinniśmy zadać sobie pytanie: dlaczego naszym poprzednikom sprzed stu laty tak bardzo zależało na samorządności lekarsko-dentystycznej? Dlaczego tak dumnie używamy określenia: zawody zaufania publicznego i jednocześnie coraz mniej sobie ufamy? Dlaczego upada duch jedności i powołania, zwyciężany przez wygodę, narzekanie, ostracyzm, wyolbrzymianie podziałów i szukanie konfliktów? W pojedynkę próby wasalizacji medycyny nie powstrzymamy! Trzeba znów zerwać się do lotu!
Jarosław Wanecki, pediatra, felietonista