Z siekierą na ratownika
Sądy zbyt powściągliwie orzekają w sprawach dotyczących agresji wobec osób wykonujących zawody medyczne. Chcemy to zmienić – mówi Wojciech Konieczny, sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia, lekarz specjalista neurolog, w rozmowie z Mariuszem Tomczakiem.

Czy Ministerstwo Zdrowia monitoruje agresję wobec pracowników ochrony zdrowia?
Oczywiście. Najczęściej atakowane są zespoły ratownictwa medycznego i osoby pracujące w szpitalnych oddziałach ratunkowych. Najwięcej informacji dociera z pogotowia ratunkowego, ponieważ takie sytuacje muszą być raportowane. Przypadki agresji w szpitalach nie zawsze są zgłaszane, ale docierają do nas informacje o wezwaniach policji czy straży miejskiej.
W podmiotach leczniczych zachowania agresywne i wybuchy niezadowolenia mają trochę inne przyczyny, ponieważ pacjenci zarzucają lekarzom i personelowi medycznemu, że muszą długo czekać w kolejce albo nie zostali potraktowani tak, jak tego oczekują.
Kilka tygodni temu ratownik medyczny został ugodzony nożem w klatkę piersiową w trakcie udzielania pomocy pijanemu 57-latkowi w Siedlcach i wkrótce później zmarł. Drugi został zraniony w nadgarstek. Jakie działania podjęto w związku z tymi atakami?
W połowie lutego Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym oraz niektórych innych ustaw, który obecnie jest procedowany w Sejmie. Celem zmian jest m.in. poprawa warunków pracy i zwiększenie bezpieczeństwa ratowników medycznych, a także lekarzy, którzy stanowią część załóg karetek. Zespoły ratownictwa medycznego otrzymają wsparcie psychologiczne oraz zostaną przeszkolone w zakresie podstaw obrony koniecznej i jej granic oraz stosowania technik samoobrony i przymusu bezpośredniego.
Szkolenie obejmie również naukę technik deeskalacyjnych, które mają zapobiegać konfliktom i zmniejszać intensywność zachowań agresywnych. Takie szkolenie, zgodnie z projektem ustawy, będzie odbywało się nie rzadziej niż raz na pięć lat i zostanie sfinansowane ze środków publicznych.
Kto otrzyma kamizelki nożoodporne?
Wsłuchując się w głosy części ratowników medycznych, którzy oczekują zwiększenia ich ochrony, planujemy wyposażyć karetki w tzw. kamizelki przeciwnożowe. Nie oznacza to jednak, że do każdego wyjazdu ratownicy czy lekarze będą musieli je zakładać, ale załoga dostanie taką możliwość. Wiadomo, że mogą one utrudniać poruszanie się i udzielanie pomocy. Podstawę prawną będzie stanowić nowelizacja zarządzenia prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia.
Często mówi się o konieczności zaostrzenia kar. Czy nieuchronność i szybkość wymierzenia kary nie są ważniejsze?
To prawda, że sprawy ciągną się bardzo długo, ale dzięki zmianie kwalifikacji czynu łatwiej będzie orzec karę. Sądy zbyt powściągliwie traktują wiele przejawów agresji wobec personelu medycznego m.in. ze względu na nie dość precyzyjne przepisy prawa. Kary powinny być surowsze, dlatego w tej kwestii współpracujemy z Ministerstwem Sprawiedliwości. Zdarza się, że za atak na ratownika czy lekarza zasądzane są prace społeczne.
Ważna jest również większa współpraca z policją i strażą miejską, aby szybciej interweniować w razie zagrożenia porządku, np. w SOR. Są sytuacje, kiedy ma miejsce agresja słowna, a personel czuje się zagrożony zachowaniem kogoś, kto może – i tak się czasami dzieje – posunąć się do rękoczynów, a na przyjazd funkcjonariuszy trzeba długo czekać. To dezorganizuje pracę ratownikom i lekarzom.
Czy jako lekarz miał pan do czynienia z przejawami agresji?
Byłem kiedyś zatrudniony w pogotowiu ratunkowym, ale mimo wielu wyjazdów udało mi się przepracować spokojnie. Z opowiadań znam jednak sytuacje, gdy moi koledzy byli atakowani nożem, a nawet siekierą. W SOR kiedyś zostałem zaatakowany i musiałem się bronić, ale to była pojedyncza sytuacja, a inne nieprzyjemne zdarzenia mógłbym policzyć na palcach obu rąk. Być może pewien wpływ na to miała moja postura. Pomagała mi ona czasami ugasić agresywne zapędy kierowane wobec koleżanek lekarek czy innych osób z personelu.
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 4/2025