Zdrowie w cieniu polityki. Co zrobi teraz minister Leszczyna?
Po czerwcowych wyborach prezydenckich emocje polityczne powoli opadają, ale przed resortem zdrowia i środowiskiem lekarskim trudne miesiące. Reforma szpitali, luka w budżecie NFZ, możliwe zamrożenie podwyżek, bezpieczeństwo pracy i system no fault – lista wyzwań rośnie szybciej niż liczba dostępnych rozwiązań.

W tym roku czerwiec był wyjątkowo gorący, ale nie za sprawą słonecznej pogody. Najpierw okazało się, że 10,6 mln Polek i Polaków w drugiej turze wyborów prezydenckich zagłosowało na Karola Nawrockiego. Pokonał on Rafała Trzaskowskiego, który uzyskał ponad 10,2 mln głosów. Taki werdykt, w dodatku przy wysokiej jak na nasze realia frekwencji (71,63 proc.), stał się bezpośrednią przyczyną złożenia wniosku o wotum zaufania dla rządu przez premiera Donalda Tuska.
Wynik był do przewidzenia z uwagi na arytmetykę sejmową (za 243 posłów, przeciw 210, nikt nie wstrzymał się od głosu). Niezwykle zaskakujące było jednak to, że w czasie ponadgodzinnego wystąpienia poprzedzającego głosowanie premier w ogóle nie wspomniał o ochronie zdrowia. To wzbudziło powszechne zdumienie, bo sytuacja w publicznym lecznictwie jest daleka od ideału, a zachowanie dobrego zdrowia jest jedną z kluczowych wartości wskazywanych przez Polki i Polaków.
„Ochrona zdrowia nie zmieściła się w godzinnym exposé premiera”, „Zdrowie w wystąpieniu premiera nie pojawiło się ani razu”, „Premier pominął ochronę zdrowia w exposé. Polacy czekali na konkrety” – to kilka tytułów z branżowych mediów, które pojawiły się tuż po wystąpieniu szefa rządu.
Pod znakiem zapytania
Premier Donald Tusk zapowiedział, że w lipcu dojdzie do rekonstrukcji rządu, w wyniku której zobaczymy „nowe twarze”. Polityczne emocje powoli opadają – nowy prezydent został wybrany, głosowanie nad wotum zaufania dla Rady Ministrów już się odbyło, a przed nami sezon urlopowy, w którym wyjedzie wielu decydentów oraz część najbardziej aktywnych pro- i antyrządowych komentatorów. Wygrana obozu władzy ucina, przynajmniej na razie, spekulacje co do losów większości w parlamencie tworzonej przez polityków związanych z Koalicją Obywatelską, Polską 2050, Polskim Stronnictwem Ludowym i Nową Lewicą.
Wiele osób zastanawia się, czym w najbliższych miesiącach zajmie się Ministerstwo Zdrowia. Odpowiadając krótko i uczciwie: przyszłość pozostaje nieprzewidywalna. Bardziej opisowo – minister Izabela Leszczyna dysponuje tak szerokimi kompetencjami, że z pewnością będzie się zajmować setkami różnych spraw. Większości z nich nie sposób omówić w tak krótkim materiale, dlatego skupię się na kilku najważniejszych zagadnieniach istotnych z punktu widzenia lekarzy i lekarzy dentystów.
Wynagrodzenia medyków
Jednym z najtrudniejszych wyzwań dla obecnego rządu jest uporządkowanie szeroko rozumianych kwestii finansowych. Rozmowy o pieniądzach zawsze są trudne, zwłaszcza wtedy, gdy celem zmian wydają się oszczędności. Minister Izabeli Leszczynie sen z powiek spędza zwłaszcza los corocznych podwyżek w ochronie zdrowia, które wynikają z ustawy o minimalnych wynagrodzeniach.
Od dawna z kręgów rządowych dochodzą głosy, że potrzebne są radykalne decyzje, i to na kilku płaszczyznach. Chodzi o – nie obawiajmy się nazwać rzeczy po imieniu – zmiany niekorzystne dla środowiska lekarskiego. Bo jak inaczej określić opinie, że ustawę należy „zamrozić”, a podwyżki odwlec w czasie? Niektóre osoby związane z rządem domagają się też określenia górnego pułapu zarobków, zwłaszcza dla osób zatrudnionych na kontraktach w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia.
– Wynagrodzenia w ochronie zdrowia w całości są już godne i dlatego przygotowujemy takie plany, aby rosnące środki w maksymalnym stopniu trafiły w miejsca, procedury, które będą sprzyjać pacjentom i nie będą przekierowane na wzrost wynagrodzeń – powiedział premier Donald Tusk w Sejmie w połowie czerwca. Kierunek zmian wydaje się zatem oczywisty.
Budżet NFZ
Budżet Narodowego Funduszu Zdrowia zawsze budzi wielkie emocje. Nic dziwnego, że kondycja finansowa publicznej ochrony zdrowia jest przedmiotem sporu pomiędzy władzami a opozycją. W obecnej kadencji ten temat dzieli też koalicję rządową. Rosnący deficyt w NFZ może wiązać się z koniecznością pokrycia brakujących środków z budżetu państwa.
– W tym roku do czerwca dołożyliśmy już 21,5 mld zł z budżetu i okazało się, że to wciąż jest mało – powiedziała niedawno minister Izabela Leszczyna z trybuny sejmowej, dodając to, o czym wszyscy wiedzą, czyli że Fundusz znajduje się w trudnej sytuacji finansowej. Tuż po drugiej turze wyborów prezydenckich szefowa resortu poinformowała, że potrzebna będzie kolejna, trzecia w tym roku, dotacja dla NFZ z budżetu państwa. Co więcej, jeszcze przed wyborami w całości wykorzystano rezerwę ogólną NFZ w wysokości 1,7 mld zł.
Najnowsza prognoza przychodów NFZ na lata 2026-2028 zakłada, że w przyszłym roku wyniosą one prawie 191 mld zł, w tym ponad 186 mld zł ma pochodzić ze składki zdrowotnej. Jaka będzie wysokość dotacji z budżetu państwa, na razie nie wiadomo (prawdopodobnie dowiemy się tego w sierpniu). Za to ostatnio z ust premiera usłyszeliśmy, że w 2026 r. wzrost nakładów na zdrowie przekroczy 25 mld zł.
Warto dodać, że eksperci z Instytutu Finansów Publicznych i Federacji Przedsiębiorców Polskich w niedawno opublikowanym raporcie alarmowali, że w latach 2025-2028 luka finansowa NFZ może wynieść ćwierć biliona złotych. Tak, ćwierć biliona! Uzależnienie tej instytucji od skądinąd niepewnych dotacji z budżetu państwa może stanowić zagrożenie dla stabilności systemu ochrony zdrowia, a już z całą pewnością jest wyzwaniem dla zarządzających podmiotami leczniczymi.
Reforma szpitalnictwa
– Bez ustawy o reformie szpitali system tak naprawdę nie pojedzie – powiedziała obrazowo minister Izabela Leszczyna kilkanaście dni po drugiej turze wyborów prezydenckich, dodając, że jeszcze w tym roku zapowiadane od dawna zmiany muszą wejść w życie. Sęk w tym, że dalej nie wiadomo, co ma się zmienić. Pierwotna wersja reformy szpitalnictwa wzbudziła kontrowersje m.in. z powodu propozycji przekształcenia i konsolidacji placówek oraz zamykania porodówek, w których liczba porodów nie przekracza 400 rocznie.
Wprawdzie panuje względny konsensus co do przesuwania części świadczeń ze szpitali do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, ale konkretne rozwiązania wzbudzają opór, zwłaszcza w placówkach powiatowych. Część z nich obawia się, że straci finansowo. Nie wiadomo też, czy na takich roszadach nie ucierpi biały personel. Dotychczas reforma była odwlekana, co tłumaczono obawami, że prezydent Andrzej Duda zawetuje „odważną” ustawę. W rzeczywistości wiele pomysłów oprotestowała nawet część osób związanych z koalicją rządową.
Bezpieczeństwo w miejscu pracy
Być może to tylko subiektywna obserwacja, ale od czasu gdy pod koniec kwietnia dr Tomasz Solecki został śmiertelnie ugodzony nożem w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, w mediach pojawia się znacznie więcej doniesień o przypadkach agresji wobec personelu medycznego. Niewykluczone, że lekarki i lekarze stali się bardziej wrażliwi na tym punkcie, może naoczni świadkowie zaczęli nagłaśniać takie incydenty m.in. w obawie o swoje życie, a może powody są jeszcze jakieś inne.
Niezależnie od przyczyn faktem jest to, że osoby zawodowo związane z ochroną zdrowia stanowczo żądają od władz naszego państwa zapewnienia im bezpieczeństwa w miejscu pracy. Jeszcze w maju minister Izabela Leszczyna zapowiedziała podjęcie takich działań, z tym że część kompetencji w tym obszarze pozostaje w gestii resortów sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych i administracji. A to oznacza, że wypracowanie konkretnych rozwiązań i wejście ich w życie zajmie trochę czasu.
O tym, że temat jest ważny dla środowiska lekarskiego, świadczy m.in. czerwcowy apel Prezydium NRL do minister zdrowia o podjęcie działań legislacyjnych na rzecz rozszerzenia ochrony należnej funkcjonariuszowi publicznemu lekarzom. Chodzi o to, by lekarz, gdy jest przedmiotem ataku w czasie wykonywania zawodu, w każdym takim przypadku korzystał z ochrony prawnej przysługującej funkcjonariuszowi publicznemu.
Refundacja leków
Trochę na marginesie debaty publicznej – niesłusznie – znajduje się projekt nowelizacji ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych, który pod koniec maja trafił do konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych. Przez długi czas określano go jako „szybką nowelizację ustawy refundacyjnej”, w skrócie „SZNUR”.
Robiło to nawet kierownictwo Ministerstwo Zdrowia, ale akronim raczej odejdzie do lamusa, ponieważ między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich wywołał lawinę prześmiewczych komentarzy pod adresem rządu. Jeśli projektowane przepisy wejdą w życie, minister zdrowia zyska większy wpływ na kreowanie polityki refundacyjnej. Zostaną usunięte przepisy, które nie do końca się sprawdziły, co ma prowadzić do tego, że system refundacyjny zacznie działać lepiej.
Skrócenie procedur sprawi, że decyzje będą podejmowane szybciej, negocjacje z firmami farmaceutycznymi mają zostać usprawnione, a innowacyjne leki szybciej trafią na listę leków refundowanych. Nowelizacja uwzględnia też specyfikę leków stosowanych w chorobach rzadkich oraz poprawia dostęp pacjentów do leków recepturowych i nowoczesnych wyrobów medycznych. Oczywiście to, jak sytuacja będzie wyglądała w rzeczywistości, pokaże czas.
Bezpieczeństwo leczenia
O tym, że jeszcze w tej kadencji system no fault może wejść w życie, mówił wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny w marcu, podczas Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach. Dodał, że w kierownictwie resortu panuje co do tego zgoda, ale w tej sprawie piłka znajduje się po stronie resortu sprawiedliwości. Czy wiceminister nie blefował, przekonamy się w przyszłości, ale nie ulega wątpliwości, że całe środowisko lekarskie oczekuje, aby prawo nie traktowało osób ratujących zdrowie i życie jak potencjalnych przestępców.
Tematem no fault ma się zająć nowo powołany Zespół do spraw Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy i Lekarzy Dentystów. Doszło do tego na początku czerwca na mocy decyzji minister zdrowia. Na czele zespołu stanął wiceminister Jerzy Szafranowicz, lekarz. To gremium wkrótce pewnie zmieni nazwę, ponieważ dwaj członkowie zespołu, prezes NRL Łukasz Jankowski i wiceprezes NRL Klaudiusz Komor, uznali ją za niefortunną i nieadekwatną do uzgodnień poczynionych wcześniej z minister zdrowia.
„Wyrażaliśmy zgodę jedynie na udział w pracach zespołu zajmującego się wprowadzeniem klauzuli wyższego dobra (no fault)” – podkreślili w oświadczeniu. „Cel mamy wspólny: bezpieczeństwo pacjentów i lekarzy. Nie chcemy medycyny asekuracyjnej” – w taki sposób skomentowała je w serwisie X Izabela Leszczyna. Nie wiadomo, czy praca zespołu przełoży się na rewolucyjne zmiany w przepisach, a jeśli tak, kiedy to nastąpi. Z pewnością jednak tej sprawy nie odpuści samorząd lekarski.
Mariusz Tomczak
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 7-8/2025