Potrzebny korporacyjny ład w działalności leczniczej
Za sprawą rezolucji „Corporate Dentistry in Europe”, podjętej przez zgromadzenie Delegatów CED (Rada Europejskich Lekarzy Dentystów), zmienia się podejście do wykonywanego zawodu stomatologa.
Foto: CEDE
W ostatnich latach rynek usług dentystycznych diametralnie się zmienił. Obok praktyk prowadzonych przez stomatologów, powstają w Europie podmioty zakładane i prowadzone przez fundusze inwestycyjne, mające niewiele wspólnego ze stomatologią, które coraz śmielej zagarniają znaczącą część tego rynku. Oferują one usługi, które bardziej są nastawione na komercję i czerpanie z nich zysków niż na leczenie i profilaktykę chorób jamy ustnej, co jest podstawowym celem tej dziedziny medycyny.
W tym miejscu należałoby odnieść się do felietonu Anny Lelli, prezydent Europejskiej Regionalnej Organizacji Światowej Federacji Dentystycznej (ERO-FDI), pt. „Czy tak ma wyglądać stomatologia?”, który ukazał się w „Gazecie Lekarskiej”. Autorka wskazuje, że jednym z elementów posiedzeń Światowej Federacji Dentystycznej (FDI) oraz jej Europejskiej Regionalnej Organizacji (ERO) jest możliwość zapoznania się z informacjami na temat sytuacji stomatologii w innych państwach, podzielenia się doświadczeniami, omówienia bieżących problemów.
Podczas ostatniej sesji plenarnej ERO prezes hiszpańskiej Naczelnej Rady Lekarsko-Dentystycznej dr Reino zreferował zgromadzonym problem, jaki pojawił się w Hiszpanii i może wystąpić również w innych krajach. Dostrzegając wynikające z tego zagrożenia, CED (Rada Europejskich Lekarzy Dentystów) wydała rezolucję w tej sprawie. W uzasadnieniu wskazuje na niepokojąco rosnące łamanie zasad etyki zawodowej. Jako przykład podaje występujące we Francji i Hiszpanii przypadki pacjentów, których sieci przychodni prowadzonych przez private equity (iDental i Denyexia) naraziły na szkody zdrowotne i finansowe.
Jest ich tak wielu, że podjęto wobec tych spółek zakrojone na szeroką skalę postępowania karne. W ocenie CED tego typu działalnością zagrożeni są nie tylko pacjenci, ale pracownicy zatrudnieni w przychodniach finansowanych i prowadzonych przez te podmioty, a nawet całe systemy opieki zdrowotnej w poszczególnych państwach. Lekarze nie mają tam nic do powiedzenia, muszą się dostosować do polityki firmy, która polega na agresywnej reklamie usług niemającej pokrycia w rzeczywistości. Jednym słowem leczy się tam tanio i byle jak, a celem jest sukces finansowy.
O miejsce w systemie
Z tego względu CED domaga się m.in., aby podmioty prawne zajmujące się tworzeniem przychodni stomatologicznych były zakładane i prowadzone przez lekarzy dentystów, by stomatolodzy będący udziałowcami w takich spółkach wykonywali jednocześnie zawód w ramach ich działalności, by powoływać ich na stanowiska kierownicze jako specjalistów w swojej dziedzinie, by należała do nich większość udziałów, a spółka lub jej inwestorzy nie mieli wpływu na decyzje lecznicze. W rezolucji znalazł się także zapis zakazujący wykorzystywania wprowadzającej w błąd reklamy, manipulowania cenami, pozbawiania pacjentów możliwości dochodzenia roszczeń odszkodowawczych.
– Mam mieszane uczucia, co do tak drastycznych rozwiązań, ale serce mi podpowiada, że przepisy zawarte w rezolucji mogą ukrócić pojawiające się patologie występujące na rynku usług stomatologicznych. Z drugiej strony, jest to zaprzeczenie idei swobody prowadzenia działalności gospodarczej – mówi Jacek Woszczyk, członek NRL i członek Prezydium Komisji Stomatologicznej NRL, który zastanawia się jednocześnie, jak przyjmą ten dokument lekarze dentyści zafascynowani blichtrem i trikami menedżerskimi stosowanymi w placówkach zarządzanych przez fundusze inwestycyjne, a tych, zwłaszcza wśród młodych stomatologów, przybywa. Jest zaniepokojony skalą tego zjawiska i jako jedno z zagrożeń wskazuje organizowanie przez te podmioty kursów, które mają na celu przygotowanie stomatologa do sprzedaży usługi, a nie podnoszenie jego kwalifikacji zawodowych.
– Te pseudokursy mają niewiele wspólnego z medycyną, wypaczają sens wykonywania zawodu lekarza, ale zainteresowanie nimi jest ogromne, ponieważ na studiach nikt nie uczy lekarza dentysty bycia menedżerem, a tego rodzaju wiedza w sprywatyzowanej stomatologii jest niezbędna do prowadzenia praktyki – podkreśla Jacek Woszczyk. Uważa, że rezolucja nie rozwiąże wszystkich problemów, trzeba więc szukać własnych rozwiązań, a jest taka konieczność, ponieważ to, co dzieje się w Hiszpanii i Francji, ma także miejsce w Polsce. Działalność podmiotów prowadzonych przez fundusze inwestycyjne jest wręcz sprzeczna z prawem, np. lekarz dentysta udziela porad przez telefon, z których pisze raport i przekazuje go właścicielowi, który lekarzem nie jest. Naruszona zostaje tajemnica lekarska i zasady dostępu do dokumentacji medycznej. Brakuje też odpowiednich mechanizmów kontroli takich poradni czy klinik.
Zasada dobrych praktyk
Znacząca część stomatologów w rezolucji CED widzi szansę na uporządkowanie rynku usług stomatologicznych, ale są i tacy, którym nie podoba się ten zapis. Nie podoba się też osobom, które w stomatologii widzą przede wszystkim pieniądze. W samorządzie lekarskim mówi się o tym od dawna. Komisja Stomatologiczna NRL już w 2015 r. w swoim stanowisku wskazała m.in. na brak regulacji co do wymagań, jakie spełniać muszą kierownicy podmiotów leczniczych. Miało to wprawdzie pośredni, ale jednak dający się zauważyć, związek ze staraniami środowiska stomatologicznego o uregulowanie tych spraw. Mówiono też o braku odpowiednich mechanizmów kontroli podmiotów nieprowadzonych przez lekarzy.
Komisja Stomatologiczna NRL zadeklarowała, że zamierza kontynuować działania służące wprowadzaniu tzw. ładu korporacyjnego, rozumianego jako opracowanie i wdrożenie zasad dobrych praktyk w działalności leczniczej lekarzy dentystów. Popiera rezolucję CED i zamierza ją wraz z komentarzem przesłać ministrowi zdrowia. – Ktoś się albo bezkrytycznie zachwycił wywodzoną ze źle pojętego liberalizmu zasadą niemieszania się do życia gospodarczego albo tak po prostu wygodniej: zostawić rynek samemu sobie, licząc, że w takich warunkach ceny usług spadną – tłumaczy Andrzej Cisło, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej i przewodniczący Komisji Stomatologicznej NRL.
Ubolewa jednocześnie, że państwo abdykowało z jakiejkolwiek powinności w tym względzie. Andrzej Cisło przypomina stanowisko 4/15 Naczelnej Rady Lekarskiej z czerwca 2015 r. zwracające uwagę na przyzwolenie, jakie płynie z ustawy o działalności leczniczej, aby kierownikiem podmiotu leczniczego mógł być w zasadzie każdy. Ma to szczególne znaczenie, gdyż za tym stoją potem często działania nakierowane na maksymalizację zysku, bez oglądania się na zasady, jakie dla wzajemnych relacji pomiędzy lekarzami ustanowił Kodeks Etyki Lekarskiej.
– Życie dopisuje do tego ponurą puentę. Podczas niedawnej konferencji dotyczącej medycyny estetycznej padły argumenty i dowody wykraczające daleko poza stomatologię. Apele np. lekarzy dermatologów o jednoznaczne określenie granic kompetencji zawodów niemedycznych trzeba wesprzeć konkretnym działaniem izb lekarskich, gdyż władze publiczne same z siebie nie potrafią wykrzesać czegoś, co nazwałbym wrażliwością na istnienie granic tego, co dopuszczalne – podkreśla przewodniczący KS NRL. Aby nie być gołosłownym, przytacza przykład z Gliwic, gdzie tamtejszy sąd okręgowy mianował technika dentystycznego do pełnienia funkcji biegłego sądowego z zakresu chirurgii szczękowo-twarzowej i protetyki.
Temat techników dentystycznych to zresztą odrębny, wielowątkowy problem. Trudny, bo – jak podkreślają stomatolodzy – nie sposób odpowiedzialnością za garstkę wyłamujących się z reguł określonych przez prawo obarczyć całą grupę rzetelnie współpracujących z nimi na co dzień. Ministerstwo Sprawiedliwości błędami i powikłaniami w stomatologii, będącymi skutkiem leczenia przez osoby nieuprawnione, i roszczeniami pacjentów z tego tytułu nie chce się zajmować z uwagi na małą szkodliwość społeczną tego rodzaju zdarzeń. Lekarze dentyści zapowiadają jednak, że nie zostawią sprawy swojemu biegowi. Będą z nimi walczyć poprzez naciski na rządzących, aby dokonali zmian w zapisach aktów prawnych umożliwiających takie działania.
Lucyna Krysiak