19 marca 2024

Zdrowie lekarza. Choroba demokratyczna

Na przestrzeni lat podejście do uzależnienia od alkoholu diametralnie się zmieniło, zarówno jeśli chodzi o traktowanie alkoholizmu w kategoriach choroby, jak i metod terapeutycznych.

Foto: pixabay.com

Prof. Jan Chodkiewicz, terapeuta uzależnień, Instytut Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego:

– Kiedyś uzależnienia uważano za problem moralny, za rodzaj słabości i grzechu. W latach 50. XX w., za sprawą Elvina Mortona Jellinka, uzależnienie od alkoholu i jego objawy zaczęto traktować jako chorobę.

Dziś uważa się, że mamy do czynienia ze złożoną chorobą ośrodkowego układu nerwowego, głównie układu nagrody, który wskutek wieloletniego nadużywania alkoholu, zmienia funkcjonowanie i przystosowuje się do patologicznego wzorca, co utrudnia odejście od tego zachowania.

Zatem umoralniające rozmowy, ale również wyłączne stosowanie antikolu czy esperalu, nie skutkują. Zastąpiła je psychoterapia oparta na podejściu holistycznym, obejmująca sferę medyczną, psychologiczną i społeczną. Obecnie stosuje się m.in. metody poznawczo-behawioralne i wspomagająco zaleca różnego rodzaju leki. Skuteczność zależy od tego, kiedy pacjent podejmie leczenie. Najlepiej, gdy dzieje się to na wczesnym etapie.

Alkoholizm to choroba bardzo demokratyczna, może dotknąć każdego. Obecnie trafia do terapii coraz więcej osób tzw. wysoko funkcjonujących, wykształconych, pracujących, dobrze zarabiających, i w tej grupie są lekarze, prawnicy, przedsiębiorcy, księża, artyści. Spełniają kryteria chorobowe, choć nie doszło u nich jeszcze do głębokiej degradacji. Funkcjonują w miarę normalnie, ale kiedy uporają się z obowiązkami, w ramach odreagowania masowo się upijają, szczególnie w weekendy.

W uzależnieniach zwraca się obecnie dużą uwagę na mechanizmy biologiczne powstające wskutek zmian w układzie nagrody, które powodują m.in. tworzenie się w mózgu tzw. śladów pamięciowych, co sprawia, że uzależniony reaguje nadmiarowo na bodźce związane z piciem – na wspomnienia o piciu, osoby, z którymi pił. Kiedy więc znajdzie się w sytuacji trudnej, nie jest w stanie powstrzymać się od picia. Pamięć uzależnienia uszkadza połączenia korowe i podkorowe, dlatego system popędowy przejmuje władzę nad piciem. W terapii chodzi m.in. o to, by tę wzmożoną reaktywność zastopować.

Dorota Rzepniewska, psychiatra, psychoterapeuta uzależnień, Pełnomocnik ds. Zdrowia Lekarzy i Lekarzy Dentystów Śląskiej Izby Lekarskiej:

– Śląska Izba Lekarska była jedną z pierwszych w kraju izb lekarskich, które utworzyły instytucję pełnomocnika ds. zdrowia. Działamy od 2008 r. i zdążyliśmy w tym czasie wypracować metody pomocy uzależnionym lekarzom, a doświadczeniami dzielimy się na odbywających się co roku ogólnokrajowych zjazdach pełnomocników. Skala problemu jest ogromna.

Opierając się na badaniach amerykańskich i niemieckich (w Polsce takich badań nie ma) w zależności od specjalności liczba uzależnionych w stosunku do całej populacji jest albo taka jak średnia krajowa, albo o 10-12 proc. wyższa. W specjalnościach zabiegowych, wśród anestezjologów i psychiatrów może sięgać nawet 20 proc. Decyduje o tym narażenie na stres oraz przeciążenie pracą. Anestezjologów problem dotyka głównie z uwagi na dostępność do środków psychoaktywnych.

Mamy też zróżnicowanie wiekowe, u lekarzy starszych przeważa uzależnienie od alkoholu, u młodszych od alkoholu i leków. Rocznie do pełnomocnika w ŚIL trafia 10-25 spraw. Są to osoby kierowane przez prezesa, ORL, sąd lekarski, rzecznika odpowiedzialności zawodowej, a czasem lekarz zgłasza się sam. Najczęściej kilkakrotnie spotykam się z lekarzem, aby zdiagnozować jego problem, zasugerować określoną ścieżkę postępowania i monitorować leczenie.

Bywa, że zgłasza się rodzina uzależnionego lekarza, chcąc wiedzieć, jaka jest diagnoza i dalsze zalecenia. Zapewniamy przy tym pełną dyskrecję, a dokumentacja sprawy jest zabezpieczona w szafie pancernej. Chcę zaznaczyć, że pełnomocnik nie zajmuje się leczeniem, ale jako kolega lekarz i przy okazji ekspert ze względu na wykonywany zawód psychiatry, pomaga uzależnionemu znaleźć odpowiedni dla niego ośrodek terapeutyczny, najlepiej daleko od miejsca zamieszkania i pracy, gdzie lekarz ma zapewnioną profesjonalną pomoc.

Oferuje pomoc w wyborze placówki oraz uzgodnieniu terminu leczenia w razie takiej potrzeby. Wykonujemy zawód, który siłą rzeczy stawia nas na świeczniku, znają nas pacjenci, koledzy z pracy, sąsiedzi. Opinia o nas rzutuje na naszą pracę, a rozpoznanie uzależnienia stygmatyzuje. Siedząc po „terapeutycznej stronie biurka”, jest nam trudno wejść w rolę pacjenta, ale pełnomocnik stara się otoczyć uzależnionego taką opieką, aby zdecydował się on na podjęcie leczenia, które w 70 proc. przypadków kończy się powodzeniem, czyli w znacznie wyższym odsetku niż w populacji ogólnej.

Katarzyna Łukowska, psycholog, p.o. dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Warszawie:

– Wprawdzie spożycie alkoholu w Polsce wykazuje tendencję wzrostową, to jednak wiele zmienia się na korzyść, jeśli chodzi o dostępność do terapii, umiejętności terapeutów i wprowadzanie nowych metod terapeutycznych.

W przypadku pacjentów zgłaszających się do nas dobrowolnie, czas oczekiwania na rozpoczęcie leczenia w całodobowych oddziałach terapii uzależnienia od alkoholu uległ skróceniu do czterech tygodni, zaś osoby sądownie zobowiązane do podjęcia leczenia czekają około 16 tygodni. W 2018 r. w placówkach leczenia uzależnienia od alkoholu świadczeń zdrowotnych udzielało 3 745 osób.

Większość z nich, co bardzo nas cieszy (66 proc.), to terapeuci, a pozostali to lekarze (22 proc.) i psycholodzy (5 proc.). Wśród zatrudnionych w placówkach leczenia uzależnienia od alkoholu w Polsce, 80 proc. terapeutów legitymuje się już certyfikatem specjalisty psychoterapii uzależnień lub instruktora terapii uzależnień, co świadczy o ich wysokich kwalifikacjach. Natomiast płace terapeutów są niższe niż np. pielęgniarek ze średnim wykształceniem, co wpływa demotywująco na pracę, ponieważ to głównie na terapeutach opiera się leczenie.

Z jednej strony więc udało się wiele zrobić w lecznictwie uzależnień, mamy np. dobrze zorganizowaną i funkcjonującą sieć placówek i wykwalifikowane kadry, ale są obszary – i do tych zaliczają się niskie wynagrodzenia, gdzie konieczne są zmiany. Wyzwaniem jest także zapewnienie większej stabilności oddziałom detoksykacyjnym, które znikają, gdyż są słabo wyceniane przez NFZ i dla szpitali stają się nierentowne.

Marcin Brysiak, informatyk i biznesmen, twórca Helping Hand, platformy terapii uzależnień online:

– Alkoholizm w Polsce to wciąż temat wstydliwy i wiąże się ze stygmatyzacją, dlatego zaledwie co piąty uzależniony podejmuje terapię. Ponieważ sam jestem trzeźwiejącym alkoholikiem, wiem, jakie są trudności z dostępnością do specjalistycznego leczenia w tym zakresie. Bezpieczna, często anonimowa komunikacja z terapeutą, dostępna 24 h i wreszcie znacznie tańsza w stosunku do stacjonarnej terapii, to tylko wybrane korzyści, które daje Helping Hand.

Od momentu powstania platformy, a więc od półtora roku, w przypadku uzależnienia od alkoholu, od którego zaczęliśmy, skuteczność naszych działań wynosi 67 proc. w predykcji złamania abstynencji, ale celem jest osiągnięcie skuteczności na poziomie 86-90 proc. Jednak już na tym etapie można powiedzieć, że terapia online stanowi realne wsparcie dla tradycyjnych metod terapeutycznych, skupionych w poradniach i ośrodkach odwykowych.

Z powodzeniem wspiera pracę terapeutów, psychologów, psychiatrów i wytycza nowe trendy w odwyku. Jest to projekt rozwojowy, ponieważ w przyszłości terapię uzależnień będzie można przenieść na smartfony, co jeszcze bardziej poprawi jej dostępność. 40 proc. osób po zakończeniu terapii ma nawrót choroby i wraca do picia, największe ryzyko nawrotu występuje w 12 pierwszych miesiącach.

Dlatego tak ważne jest badanie czynników, które mogą do tego prowadzić, a aplikacja zbiera wszelkie dane na ich temat i uczy się tych schematów. Analizuje nawet ruch palca po ekranie smartfona. Dotychczas opracowaliśmy 6 predyktorów nawrotu. Ta wiedza pozwoli terapeucie reagować w odpowiednim momencie, co pomaga w walce z chorobą, w której kluczowe są samoocena i samokontrola.

Czesław Michalczyk, certyfikowany psychoterapeuta z Łodzi:

– W ekstremalnych warunkach, takich jak obecna epidemia wirusa SARS-CoV-2, ludzie szukają sposobów, aby złagodzić napięcie i strach, częściej więc sięgają po alkohol niż w normalnych okolicznościach. Za jego pomocą próbują obniżyć poziom zdenerwowania i lęku.

Przymus pozostania w domach wytrąca z normalnego rytmu życia. Dla niektórych picie staje się sposobem na nudę, ale jest liczna grupa osób, które poprzez alkohol odreagowują stres i u nich epidemia może spotęgować ten niebezpieczny nawyk. Oddalają się nawet z kwarantanny, by kupić t runek. Jedni dlatego, że są uzależnieni, inni – bo nie radzą sobie z emocjami.

Pracownicy ochrony zdrowia, a więc ci, którzy znaleźli się na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem, w jeszcze większym stopniu mogą podlegać tym mechanizmom zachowań. Poczucie zagrożenia, dotyczące również ich rodzin i zwyczajne ludzkie zmęczenie sprawiają, że po powrocie do domu, by odreagować, sięgają po alkohol. Należy spodziewać się, że kiedy epidemia wygaśnie, wielu z nich będzie potrzebowało wsparcia psychologicznego.

Polski Instytut Ericksonowski, online lub przez Skype, oferuje nieodpłatną pomoc psychoterapeutyczną dla lekarzy, ratowników medycznych, pielęgniarek, położnych i pracowników laboratoriów medycznych. Najważniejsze jest jednak w tym czasie wsparcie bliskich – rodziny, przyjaciół, ale też społeczeństwa, polegające na docenieniu karkołomnych wysiłków personelu medycznego. Można je okazać w różny sposób.