19 marca 2024

Dlaczego zdecydowali się pomóc?

„Widok samolotu standardowo oznacza dla nas ciężką pracę, ale tym razem dawał frajdę, bo ta praca była spełnianiem się w czynieniu czegoś dobrego… nawet jeśli lądował o godz. 4.00 nad ranem” – pisze Marta Jakubiak.

Foto: Jakub Wittchen, Kulczyk Foundation

Początek epidemii w Polsce upłynął pod znakiem braku środków ochrony indywidualnej dla medyków.

Ponieważ apele Prezydium NRL do polskich władz o zaopatrzenie lekarzy w niezbędny ekwipunek chroniący przed zakażeniem nowym koronawirusem trafiały w próżnię, zaczęto działać, by pozyskać samodzielnie choć część niezbędnego zaopatrzenia.

W marcu utworzono w ramach Fundacji Lekarze Lekarzom specjalny fundusz pomocowy NIL, który niebawem fundacja Dominiki Kulczyk zasiliła kwotą aż 20 mln zł. Dzięki całemu łańcuchowi dobrych serc udało się zakupić, sprowadzić do Polski i rozdystrybuować na terenie kraju aż 57 ton sprzętu medycznego, w tym masek, kombinezonów i przyłbic. Kim byli ludzie, którzy całkiem za darmo włączyli się w akcję i dlaczego zdecydowali się pomóc?

Zakupy z drugiego końca świata

W proces zakupowy zaangażowała się Polsko-Chińska Rada Biznesu na czele z Moniką Karpińską oraz Jackiem Boczkiem, a także Konsul Generalny RP w Kantonie Adam Bralczyk oraz Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny RP w Chińskiej Republice Ludowej Wojciech Zajączkowski.

Bez takiego wsparcia trudno byłoby przeprowadzić cokolwiek w kraju oddalonym o ponad 6600 km. – Odpowiedź na pytanie, dlaczego włączyliśmy się w tę akcję, jest bardzo prosta: zarówno ambasada w Pekinie, jak i konsulat generalny w Kantonie wypełniali swoje obowiązki. To wszystko – odpowiada skromnie Wojciech Zajączkowski.

Kiedy już udało się „zdobyć” potrzebny sprzęt z pewnego źródła, trzeba było jeszcze sprowadzić go do Polski. Z pomocą przyszły Polskie Linie Lotnicze LOT, które włączyły się w akcję jako przewoźnik zakupionego towaru, a koszty tego transportu pokryła Kancelaria Prezesa Rady Ministrów przy osobistym zaangażowaniu ministra Michała Dworczyka i dr Joanny Kopcińskiej, posłanki Parlamentu Europejskiego.

Bezpieczne lądowanie

Samoloty, w sumie cztery transporty, lądowały na poznańskiej „Ławicy”. Nikt za ich obsługę nie wziął ani złotówki. – Podczas obsługi rejsów samolotów z pomocą humanitarną, bo taki był oficjalny status tych lotów zgodnie z międzynarodowym prawem lotniczym, nasza praca była tym, czym jest praca lekarzy w szpitalach…, czyli obowiązkiem często połączonym z pasją – opowiada Grzegorz Bykowski, wiceprezes Portu Lotniczego Poznań-Ławica im. Henryka Wieniawskiego.

– Mówiąc wprost i prostym językiem, fajnie było widzieć ludzi uśmiechniętych na widok samolotu, który w normalnych warunkach oznacza ciężką pracę, a tym razem dawał tak bardzo ważną dla każdego możliwość spełnienia się w czynieniu czegoś dobrego… nawet jeśli lądował o godz. 4.00 nad ranem – podsumowuje. – Jeśli można, zawsze trzeba pomagać. To moralny obowiązek. Niesienie pomocy, gdy ktoś jej potrzebuje, jest w naturze ludzkiej – mówi z kolei Maciej Walkowiak, który również wspierał samorząd w przeprowadzeniu tej akcji. Pomogli też Piotr Gromadzki z Grom Cargo Serwis, Izba Celna w Poznaniu (Oddział Celny Port Lotniczy Poznań-Ławica) i Welcome Airport Services – oddział w Poznaniu.

Dlaczego Grupa PEKABEX z Poznania włączyła się w akcję, zapewniając transport z lotniska na teren Targów Poznańskich, gdzie zakupiony sprzęt był składowany? – Wszelkie decyzje podejmowane przez Zarząd Grupy PEKABEX, związane ze wspieraniem służby zdrowia i osób najbardziej potrzebujących pomocy, w obecnej sytuacji pandemii są nie tylko wyrazem solidarności, lecz także wielkiej wdzięczności. Szczególnie dla personelu medycznego, który spotyka się na co dzień z największym ryzykiem – odpowiada Przemysław Borek, prezes firmy. – To naprawdę budujące, że mimo trudnego czasu, tyle firm jest gotowych pomagać – zauważa.

– Funkcjonariusze KAS z Oddziału Celnego Port Lotniczy Poznań-Ławica odprawili cztery transporty lotnicze ze środkami ochrony osobistej, niezbędnej do walki z koronawirusem, dokonane przez przewoźnika PLL LOT Cargo. Każdy lot miał nadany status lotu humanitarnego. Wszystkie transporty zostały priorytetowo potraktowane przez funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej, tak aby mogły jak najszybciej trafić do szpitali i placówek medycznych – informuje Małgorzata Spychała-Szuszczyńska, rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Poznaniu.

Centrum dowodzenia

Pomogła też firma Lions Club Pillory, a nawet wojsko. – Zajęliśmy się zorganizowaniem centrum logistycznego, przy dużym wsparciu władz miasta Poznania. Przyjęcie transportu na lotnisku musi przebiegać bardzo sprawnie, bo samolot nie może zbyt długo czekać. Trzeba było szybko załatwić formalności prawno-celne i transportowe. Na terenie Targów Poznańskich zorganizowaliśmy centrum dystrybucji i tam, z pomocą wojska, poprowadziliśmy całą akcję. Żołnierze ze szkoły wojsk lądowych chętnie nam pomogli. Potem nastąpił jeszcze dodatkowo dobry splot wydarzeń, bo poznańska firma Raben zadeklarowała, że bezpłatnie dostarczy towar do wszystkich okręgowych izb lekarskich, oczywiście wg grafiku przekazanego przez Fundację Lekarze Lekarzom – mówi Karol Działoszyński, wiceprezydent Lions Club Pillory, który wraz z prezydentem LCP Jackiem Masiotą zaangażowali się w pomoc.

Choć transport z Chin do Polski był realizowany w czterech transzach, a samoloty lądowały o różnych porach, nawet o 3.00 rano, udało się sprawnie wszystko przeprowadzić. – To, czego doświadczyłem podczas tej akcji, było niezwykle optymistyczne: wszyscy, których prosiliśmy o pomoc, udzielili jej nam bez najmniejszego wahania i dodatkowo zrobili to pro publico bono – zauważa.

– Nie zostałem lekarzem, mimo ubolewań mamy, ale doskonale czuję się w tym środowisku, bo jestem z lekarskiej rodziny. Mój tata był profesorem biochemii i medycyny. Doskonale pamiętam grypę Hong Kong z 1969 r. i to, co się wtedy działo. Wszyscy byli przerażeni, a w wyniku powikłań pogrypowych zmarło 20 tys. osób, co komuniści skrzętnie ukryli. Pamiętam tamte czasy – wspomina Karol Działoszyński.

– Jedną z zasad lionizmu światowego w Lions Club Pillory jest „we serve” – „służymy”. W momencie, kiedy wsparcia najbardziej potrzebowała służba zdrowia, nasze „we serve” było w sposób oczywisty dla Fundacji Lekarze Lekarzom. Nie można było inaczej – podsumowuje. I dodaje, że kiedy ludzie widzą aktywność innych, pomaga to im wszystkim. Uważa, że włączając się w tę akcję, pomogli także samym sobie, a zaangażowanie i pomaganie niesie dobro i wzmacnia ludzi. Z kolei Tomasz Kobierski, prezes zarządu Grupy Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdy pojawiła się kwestia potrzeby magazynowania sprzętu dla medyków zakupionego przez FLL, wiedział, że nie może postąpić inaczej, tylko zaangażować się w tę akcję.

– Grupa MTP w miarę swoich możliwości wspiera służbę zdrowia w trudnym okresie pandemii koronawirusa. Przekazaliśmy pół kilometra barierek, którymi ogrodzono szpital jednoimienny przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. Do tego szpitala przewieźliśmy też maseczki, rękawiczki i stroje ochronne z Agencji Rezerw Materiałowych w Lublińcu. Gdy tylko pojawiła się kwestia, gdzie magazynować dary przekazane przez Fundację Lekarze Lekarzom, a zakupione z funduszy Kulczyk Foundation, nie wahaliśmy się i z chęcią udostępniliśmy jedną z naszych hal – wyjaśnia.

Przy wsparciu żołnierzy Akademii Wojsk Lądowych im. gen. Tadeusza Kościuszki z Wrocławia oraz 12. Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. gen. bryg. Stanisława Taczaka wszystko przebiegło jeszcze sprawniej. Zakupione środki ochrony musiały teraz być podzielone i wysłane do okręgowych izb lekarskich, a stamtąd – do potrzebujących.

W Polskę jedziemy

– Impuls do działania pojawił się po przeczytaniu artykułu w prasie o darowiźnie Kulczyk Foundation na rzecz Fundacji Lekarze Lekarzom, który został opublikowany po przylocie pierwszych samolotów z darami. Jeden z naszych pracowników zwrócił na niego uwagę Januszowi Aniołowi, dyrektorowi generalnemu naszej spółki. Decyzja szefa mogła być tylko jedna. Skoro Raben ma sieć oddziałów w całym kraju, a okręgowe izby lekarskie rozsiane są po całej Polsce, to jak najbardziej powinniśmy pomóc w dystrybucji – opowiada Katarzyna Ostojska, marketing manager Raben Logistics Polska.

– Skontaktowałam się w tej sprawie z Fundacją Lekarze Lekarzom i z Lions Club Poznań Pillory, oferując naszą pomoc i udało się. Rozwieźliśmy 57 ton niezbędnego sprzętu do OIL. Niektórym OIL-om udało się także pomóc dodatkowo – rozwożąc już później przesyłki ze środkami ochrony indywidualnej do delegatur czy innych lokalizacji. Wszyscy pracownicy zaangażowani w proces, choć wykonywali przecież swoje codzienne obowiązki, czuli, że robią coś ważnego i dobrego dla innych – zauważa.

– Cieszymy się, że mogliśmy pomóc i dołożyć naszą skromną cegiełkę do walki z pandemią. Wesprzeć tych, którzy są na pierwszej linii frontu walki z COVID-19 – podsumowuje Katarzyna Ostojska. Cały sprzęt, czyli w sumie 1 mln masek chirurgicznych, 1,5 mln masek FFP2 N95, 100 tys. kombinezonów klasy II, 100 tys. gogli i 100 tys. przyłbic, został rozdysponowany pomiędzy 24 okręgowe izby lekarskie, a te przekazały je, zgodnie ze zgłoszonym zapotrzebowaniem, do personelu medycznego oraz placówek medycznych.

Kontrowersje

Sprzęt zakupiony przez Fundację Lekarze Lekarzom został sprowadzony do Polski zgodnie z rekomendacjami i przy wsparciu Polsko-Chińskiej Rady Biznesu, która poleca tylko sprawdzonych i wiarygodnych dostawców. Wszystkie zamówione produkty posiadają komplet niezbędnych dokumentów dopuszczających do obrotu w Unii Europejskiej, a więc również w Polsce.

Obwieszczenie 19 maja opinii publicznej przez Janusza Cieszyńskiego, podsekretarza stanu w MZ, że sprowadzone przez Naczelną Izbę Lekarską maseczki FFP nie spełniają norm, bez wcześniejszego zwrócenia się do samorządu o wyjaśnienia w tej sprawie, można uznać za grę nie fair. I niezrozumiałe jest, że podczas gdy z wielu miejsc płynie dla medyków wsparcie jako naturalny ludzki odruch, resort zdrowia poddaje w wątpliwość ich dobre intencje i to, że dołożyli wszelkiej staranności przy zakupie środków ochrony osobistej. Zwłaszcza że nie ma jeszcze pewności, z którego transportu maski zostały przebadane przez MZ.

„Przy zakupie wprowadziliśmy najwyższe procedury sprawdzenia wiarygodności dokumentacji oraz jakości zamówionego sprzętu. Strona chińska również przeprowadziła dodatkowe kontrole jakości. Sprowadzone przez nas towary posiadają więcej niż jeden certyfikat jakości oraz złożono nam deklaracje zgodności produktów” – czytamy w komunikacie wydanym przez NIL.

Marta Jakubiak