20 kwietnia 2024

Zamieszanie i zmęczenie

Raz po raz dzwonią koledzy z pytaniem, czy nie zechciałbym popracować na zastępstwie w innej przychodni podczas urlopu lub choroby zatrudnionych tam lekarzy. Tymczasem sam od miesięcy szukam kogoś do pomocy. Bezowocnie.

Foto: Krystian Maj/KPRM

Od wielu lat, co tydzień dzielę się swoimi komentarzami w lokalnym dzienniku. W ostatnim czasie zostałem mimowolnym twórcą „notatnika wojennego”, w którym staram się relacjonować walkę z pandemią i próby organizacyjnego ogarnięcia szczepień populacyjnych. Już po pierwszych dwóch tygodniach programu zrozumiałem, dlaczego całkiem spora część poradni podstawowej opieki zdrowotnej zrezygnowała z prowadzenia punktu szczepień.

W celach historycznych zacytuję fragment jednego z felietonów opisujących codzienną batalię na rubieżach wielkiej medycyny: „Już wszystko miało być na dobrej drodze. W pierwszym tygodniu zgadzały się terminy, godziny, rejestracja i dostawy dla seniorów. Aż tu nagle nastąpiło nieoczekiwane załamanie. Cała misterna wieża zawaliła się jak domek z kart. W przychodni to zaledwie trzydziestu umówionych pacjentów, którym zmieniono wizytę, ale zaufanie po raz kolejny zostało nadwyrężone. Znów telefony i informacje do czekających na swoją dawkę. W mediach niejasne tłumaczenia o weryfikacji harmonogramów. W tle barwne konferencje prasowe premiera, ministrów, tymczasem punkty szczepień w piątkowy wieczór, już po zakończeniu pracy, zostają z jednym lakonicznym esemesem, że dostawy w poniedziałek nie będzie. Weekend zamiast odpoczynku naznaczony został przebudową grafików, a później jeszcze raz we wtorek, bo ktoś gdzieś pomylił daty. Czy tak będzie teraz co tydzień?”.

Tak! Historia powtarza się, a nieustanne zmiany terminów rozsadzają normalny tryb pracy niejednej przychodni. Nie ułatwiają jej systemy „sztucznej inteligencji”, które wysyłają wiadomości z przypomnieniami, mimo wiedzy Agencji Rezerw Materiałowych, że w danym dniu szczepienie nie może się odbyć z powodu opóźnienia w wysyłce paczki z pięcioma fiolkami szczepionkowego preparatu. To powoduje nakładające się na siebie sprzeczne komunikaty płynące z e-zdrowia i rodzimego punktu szczepień. Jak ma to zrozumieć osiemdziesięciolatek? Łatwo wówczas o konflikt, bo przecież w telewizji „mówili inaczej”. Winni zamieszania klepią trzy po trzy, gdy w przychodni jest ciągły stan alertu. Ozdrowieńcy po zakażeniu koronawirusem zgłaszają nieustępujący objaw zmęczenia.

Podobny syndrom udziela się osobom zdrowym, zamkniętym w domach, poruszającym się po wyznaczonych szlakach zakazów i nakazów, żyjących w strachu przed kontaktami z innymi. Początkowa mobilizacja zaczęła przeradzać się w marazm lub agresję. Emocje udzielają się i tym, którzy potrzebują pomocy, i udzielającym jej ratownikom, pielęgniarkom, lekarzom. Stres obezwładnia pracodawców i pracowników. Dramatem staje się brak perspektyw, niemożność zaplanowania urlopu, wakacji z dziećmi. Niejasna jest przyszłość rozpoczętego roku. Szczepionka niczym tlen miała wyleczyć ze wszystkich demonów, tymczasem nie znamy odpowiedzi na pytanie: co dalej? Przygotowanie się do akcji szczepień kosztowało tysiące polskich lekarzy wiele godzin nauki, aby móc sprostać nieintuicyjnym aplikacjom. Nikt nie przypuszczał, że to tylko wstęp do galimatiasu, jaki przygotowała władza. W rozmowach z kolegami szukam nadziei. Bezowocnie.

Jarosław Wanecki, pediatra, felietonista