19 marca 2024

Lekarz lekarzowi…? (list do redakcji)

Postanowiłem napisać na temat uznawania COVID-19 za chorobę zawodową pracowników ochrony zdrowia (wydaje mi się, że problem dotyczy nie tylko medyków) – pisze dr Ryszard Szozda.

Foto: pixabay.com

Oficjalna lista chorób zawodowych znajduje się w wykazie dołączonym do Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 30 czerwca 2009 r. w sprawie chorób zawodowych. Świadczenie z tytułu choroby zawodowej można otrzymać tylko wskutek stwierdzenia w określonym okresie choroby, która znajduje się w wykazie.

Chorobę zawodową można rozpoznać w czasie zatrudnienia albo po zakończeniu pracy w narażeniu zawodowym. Podejrzenie występowania może zgłosić pracodawca, lekarz, pracownik lub były pracownik. Informacja o takim zgłoszeniu musi trafić do powiatowego inspektora sanitarnego oraz do państwowego okręgowego inspektora pracy.

Wykaz chorób zawodowych zawiera 26 pozycji, a ostatnią są „choroby zakaźne lub pasożytnicze albo ich następstwa”. Nie można określić (w tym przypadku) okresu, w którym wystąpienie udokumentowanych objawów chorobowych upoważnia do rozpoznania choroby zawodowej pomimo wcześniejszego zakończenia pracy w narażeniu zawodowym.

Choroba zawodowa, aby została rozpoznana, a następnie stwierdzona, musi powstać w trakcie wykonywania pracy (narażającej na powstawanie tej choroby), znajdować się w wykazie chorób zawodowych. I teraz przechodzę do zasadniczego problemu. Jak wiemy, COVID-19 jest chorobą mieszczącą się w określeniu punktu 26 wykazu chorób zawodowych. Samo rozporządzenie ani inne akty prawne nie wskazują, na jakiej podstawie można tę chorobę rozpoznać jako zawodową.

Nie dotyczy to tylko pracowników ochrony zdrowia, ale także innych, gdzie istnieje możliwość zakażenia w trakcie pracy. Samo stwierdzenie choroby (nawet bez objawów) związanej z wykonywaniem pracy powinno wystarczyć do jej rozpoznania za zawodową. Przykład: Była sobie lekarka, specjalista laryngologii. Zakaziła się wirusem wywołującym COVID-19. Udowodniono z przeważającym prawdopodobieństwem, że do zakażenia doszło w trakcie wykonywania pracy.

Praktycznie nie miała objawów, ale rozpoznanie zostało jednoznacznie potwierdzone. Otrzymała stosowne skierowanie do poradni chorób zawodowych. Lekarz z tej poradni odmówił rozpoznania choroby zawodowej, bowiem lekarka nie miała zmian płucnych. Niestety dla poradni WOMP rozpoznanie choroby nie wystarczyło. Moim zdaniem w taki sposób są „załatwiani” pracownicy ochrony zdrowia w całej Polsce (można wtedy rozpoznać mniej chorób zawodowych?).

Próbowałem wyjaśnić problem. Dowiedziałem się, że aby rozpoznać COVID-19 jako chorobę zawodową, trzeba mieć nie tylko potwierdzenie choroby nabytej w trakcie pracy, ale trzeba mieć także objawy płucne – a takie jest „zdanie ekspertów”. Czyli ich zdaniem sama choroba nabyta w trakcie pracy nie wystarczy?

A co z postępem wiedzy medycznej wskazującym na inne następstwa owej infekcji? Z ostrożności, nie jest zadaniem ani lekarzy WOMP ani inspektorów sanitarnych stwierdzanie wysokości uszczerbku na zdrowiu. Jeżeli chodzi o uszczerbek na zdrowiu, to jest on orzekany przez lekarzy orzeczników ZUS i wynosi od 0 do 100 proc. Natomiast z obecnej wiedzy medycznej wynika, że infekcja COVID-19 może powodować następstwa dotyczące nie tylko tkanki płucnej, a potwierdzeniem jej przebycia jest dodatni test.

Ja, ani za pierwszym ani za drugim razem, przechodząc tę infekcję, nie miałem zmian płucnych. Za pierwszym razem było to ostre zapalenie zatok, a za drugim – ostre zapalenie krtani i tchawicy. Gdyby nie to, że do zakażenia doszło nie w trakcie pracy, nie miałbym szans na rozpoznanie choroby zawodowej.

Reasumując, należy „zrewidować” pogląd na rozpoznawanie i stwierdzanie infekcji COVID-19 jako choroby zawodowej. Jeżeli dochodzenie epidemiologiczne wykaże z przeważającym prawdopodobieństwem, że do infekcji doszło w trakcie wykonywania pracy zawodowej, winno się rozpoznać chorobę zawodową (a następnie ją stwierdzić). A w przypadkach, kiedy odmówiono jej rozpoznania (jako choroby zawodowej), raz jeszcze (niejako z urzędu) wrócić do sprawy.

Ryszard Szozda, kierownik Ośrodka Opiniowania Sądowo-Lekarskiego NIL