Benefis prof. Jerzego Woya-Wojciechowskiego
Benefisy honorują nie tylko osobę i dorobek beneficjenta, ale tworzą szczególną przestrzeń, którą wypełniają ludzie z nim związani. W przypadku prof. Jerzego Woya-Wojciechowskiego (ur. w 1933 r. w Inowrocławiu) ta przestrzeń sięga daleko poza stan lekarski, który od 60 lat godnie wykonuje jako ortopeda i specjalista medycyny nuklearnej.
Foto: Monika Olszewska
Sięga poza jego rodzinny dom, poza Warszawę – miasto, z którym związał swoje zawodowe oraz prywatne życie i Polskę. Przez 5 lat stał na czele Polskiego Komitetu Narodowego UNICEF i na rzecz tej organizacji nie tylko aktywnie działał, ale skomponował hymn „Duże różowe słońce”, który na benefisie zaśpiewała Marysia, córka Joanny Maślankowskiej, lekarza dentysty, sekretarza Komisji Kultury NRL.
Kilkadziesiąt zdjęć z benefisu tutaj.
Tę przestrzeń wypełniają też wszyscy, z którymi profesor zetknął się przy powstawaniu odrodzonych izb lekarskich, w działalności naukowej (był członkiem Rady Towarzystw Naukowych PAN) czy w Warszawskim, później Polskim Towarzystwie Lekarskim, któremu prezesował przez siedem kadencji. Trudno pominąć funkcję prezesa Fundacji im. Jakuba Potockiego, która wysyła setki lekarzy na światowe kongresy, pomagając im się rozwijać zawodowo i poszerzać horyzonty.
O jego społecznikostwie świadczy tytuł Konsyliarza Roku, który otrzymał w uznaniu za wkład i zaangażowanie w integrację polskiego środowiska lekarskiego. Lista tytułów i odznaczeń honorujących działalność profesora jest długa, nie sposób jej przytoczyć w całości. Ale przecież nie o to chodzi, benefisy są po to, aby oddać atmosferę tych działań.
Kompozytor, kabareciarz, literat
Profesor to również kompozytor, kabareciarz, literat. Posiada talent, charyzmę i poczucie humoru – przymioty artystów. W młodości ukończył szkoły gry na fortepianie, który stał się jego narzędziem do tworzenia piosenek i pieśni, a skomponował ich około 200, w tym „Hymn Lekarzy”, który podarował samorządowi. Równolegle z medycyną dzielnie więc kroczy artystyczną drogą, wspólnie ze swoją żoną Alicją Woy-Wojciechowską, autorką wielu tekstów jego utworów. Skomponował szlagiery „Goniąc Kormorany”, „Wyznania najcichsze”, „Weselny walc”, które śpiewali zawodowi wykonawcy: Piotr Szczepanik, Waldemar Kocoń, Ewa Śnieżanka…
Kilkadziesiąt zdjęć z benefisu tutaj.
Mało kto dziś pamięta, że pierwsze wykonanie „Kormoranów” należy do okulistki Krystyny Wieczorek, lekarki o wielkim talencie wokalnym. Przez 30 lat profesor społecznie prowadził Teatrzyk Piosenki Lekarzy „Eskulap”, który przeszedł do historii, a dziś śpiewane tam utwory wykonuje najmłodsze pokolenie uzdolnionych artystycznie lekarzy. Każdy kontakt z profesorem był twórczy, powodował wymianę dobrej energii. Wybitny tenor Jose Carreras na koncertach wciąż śpiewa skomponowaną dla niego przez Woya pieśń „Senza ritorno”.
Rodzina i przyjaciele
15 stycznia 2017 r. w niedzielne, śnieżne popołudnie do Teatru Capitol w Warszawie zjechali przyjaciele prof. Jerzego Woya-Wojciechowskiego. Każdy z zaproszonych gości miał coś wspólnego z beneficjentem i jego rodziną. To „coś” dotyczyło zarówno sfery zawodowej, prywatnej, jak i artystycznej. Dom profesorstwa był otwarty, a jego gospodarze zawsze chętni do pomocy, te kontakty przeradzały się więc w przyjaźnie. Większość z nich przetrwała do dziś – Wiesław Gołas, Piotr Fronczewski, Natalia Kukulska.
Profesor z rozrzewnieniem wspomina, kiedy z Marcinem Wolskim, obecnie dyrektorem Programu 2 TVP, napisali ponad 100 utworów do kabaretu „60 minut na godzinę” i momenty, kiedy cenzura zawieszała program na wniosek Ambasady Radzieckiej. – Mimo trudów podróży przyjechaliście tu z Krakowa, Poznania, Śremu, Częstochowy, Litwy i USA, ofiarowując rzecz najcenniejszą – przyjaźń, bez której moje życie byłoby uboższe – zaznaczył prof. Woy-Wojciechowski. Podkreślił w nim udział żony Alicji, która zawsze podzielała jego artystyczne zaangażowanie.
Kilkadziesiąt zdjęć z benefisu tutaj.
Była kierownikiem literackim klubu „Stodoła” ale – jak profesor zażartował – kiedy ją przeciągnął ze stodoły na salony, tworzyła co roku program dla „Eskulapa” i zajmowała się konferansjerką. – To Alicja praktycznie wychowywała nasze córki, odkąd bowiem zostałem prezesem PTL, odwiedziłem wszystkie oddziały, a było ich wówczas 49. Spędziłem więc w tym czasie aż… pięć weekendów z rodziną, ale gdyby jeszcze raz przyszło mi przeżyć życie i tak wybrałbym medycynę – zapewnił.
Uważa, że medycyna łączy w sobie wiele wartości – jest profesją, sztuką, powołaniem, służbą, pasją i choć wymaga dyspozycyjności przez całą dobę i ogromnego wysiłku w ciągłym kształceniu się, daje wiele satysfakcji. – Hinduska maksyma mówi, jeśli nie możesz zostać królem, zostań lekarzem, wtedy za leczenie będą ci winni, a za okazanie serca wdzięczni i będzie to królewski dar – spuentował profesor.
Woya wina
Benefis odbywał się w scenerii biblioteki z fortepianem, zaprojektowanej przez Ewę Strzelecką, tak aby profesor czuł się jak w domu. Nad fotelem wisiał portret beneficjenta autorstwa Mieczysława Chruściela ze Szczecina, lekarza malującego osobistości ze świata medycyny. Dzięki temu – jak powiedział prowadzący koncert organizator uroczystości, przewodniczący Komisji Kultury Naczelnej Rady Lekarskiej, Jarosław Wanecki – muzyczno-sentymentalnej podróży przez lekarskie i artystyczne życie Woya-Wojciechowskiego towarzyszą jego książki, w tym najnowsza „Piosenki w dobrym tonie”, którą każdy z gości otrzymał w prezencie.
Trafiony był pomysł, by występy na żywo połączyć i poprzeplatać z materiałami archiwalnymi z różnych okresów życia beneficjenta. – Nie ukrywam, że dotarcie do tych materiałów wymagało wielomiesięcznej pracy, wręcz karkołomnych wysiłków, tym bardziej cieszę się z efektu – powiedział Wanecki, autor projektu i jego realizator. Koncert składał się z 5 części – rodzina, „Eskulap”, 26 lat PTL i jego wpływ na odrodzenie samorządu lekarskiego, głosy gości, finał.
– Ten koncert to dla mnie niespodzianka, nie pozwolono mi nawet zajrzeć do scenariusza, czuję się więc jakbym zdawał egzamin z biochemii, który oblewała co druga osoba – z humorem i swadą opowiada profesor, dodając, że to wszystko jego, czyli „Woya wina” i prosi o lekką pokutę. Benefis był wydarzeniem kulturalnym, którego patronat honorowy objęło PTL a medialny TVP 2 i „Gazeta Lekarska”.
Kilkadziesiąt zdjęć z benefisu tutaj.
Części dalsze benefisu poprowadzili: aktor Piotr Fronczewski i dziennikarka Joanna Racewicz. O muzyczną oprawę wieczoru zadbał zespół Andrzeja Mikulskiego z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Piosenki z profesorskiego repertuaru przypomnieli m.in. lekarze: Antoni Sydor, wiceprezes ZG PTL, Zofia Małas, Hanna Zajączkiewicz, Ewelina Sielska-Badurek, Dorota Wrona, Anna Kutkowska-Kass.
„Gaudeamus” wykonał chór „Medicantus” pod batutą Beaty Herman, działający przy OIL w Warszawie. Specjalny utwór przygotował student Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego Bartosz Zwolan. Prezes NRL Maciej Hamankiewicz zaznaczył, jak wielki wpływ profesor wywarł na lekarzy młodszego pokolenia w relacjach mistrz-uczeń.
Prezes PTL, prof. Waldemar Kostewicz, zwrócił uwagę na wyjątkowość i rozpoznawalność jego postaci zarówno w środowisku lekarskim, jak i w świecie kultury, co przekłada się na podnoszenie prestiżu zawodu lekarza. Wiceminister zdrowia, Jarosław Pinkas, podkreślił, że profesor przekazuje środowisku coś tak nadzwyczajnego jak klasa, o którą dzisiaj tak trudno. No i finał „Grunt, żebyśmy zdrowi byli”…
Lucyna Krysiak
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 2/2017