Ile kosztuje kropelka benzyny (felieton)
Żeby nie zwariować i być dobrym lekarzem, albo trzeba się pogodzić i zaakceptować, że kapiemy kropelki benzyny do pełna, bo tak lubimy, albo znaleźć sposób na stawianie granic.
Jest taki żart. Przychodzi krasnoludek na stację benzynową i pyta: „Dzień dobry, ile kosztuje kropelka benzyny?” „Nic, krasnoludku” – odpowiada pan z obsługi stacji. – „To proszę mi nakapać po kropelce do pełna” – mówi krasnoludek.
Jakoś mi się to kojarzy z życiem lekarza. Jechałam niedawno na kongres z zaprzyjaźnionym lekarzem. I całą drogę, która nie była krótka, ktoś dzwonił po „kropelkę”. Pierwszy był łamiący się głos kobiecy. „Czy możesz pomóc, bo tatuś trafił do was do szpitala” – mówił głos. „Ja jestem upoważniona do informowania mnie, ale wiesz. Nie wiem, gdzie zadzwonić, i nie wiem, co dalej, a ty pewnie wiesz…?”.
Słowo „wiesz” dominowało, więc „wiedzący” doktor powiedział, że spróbuje. Zadzwonił do trzech osób i w końcu dostał informacje. Oddzwonił, tłumaczył. Jeszcze raz tłumaczył i jeszcze raz tłumaczył. Operacja „tatuś 1” zajęła jakieś 60 minut.
Zadzwonił drugi telefon, a właściwie doktor oddzwonił. „Słuchaj, tu mnie boli, co z tym? Mam wyniki, czekaj to ci przeczytam”. „A masz inne badania?” i tak kolejne 30 minut przeleciało. Potem był ktoś ze szpitala skonsultować, co zrobić z pacjentem, a potem jeszcze ktoś. I ktoś kolejny. Operacja „ja”, operacja „ciocia”, operacja „tatuś 2”. Każdy zadzwonił w sprawie darmowej kropelki. Każdy powiedział „dziękuje” i już go nie było.
Każdy tylko na chwilkę i tylko o coś zapytać. Bo przecież to tylko porada. Tak my, wychowani przez rodziców kształtowanych do pracy w czynie społecznym i przekonaniu, że praca to robienie czegoś, a nie gadanie – myślimy o lekarzach, prawnikach, a nawet strategach. Co mu zależy coś poradzić. W końcu wybrał taki zawód, żeby pomagać ludziom i radzić.
Nic nie zrobił, tylko powiedział coś czy zadzwonił do kolegi. Przecież to nic wielkiego, pogadał 20 minut. Tylko że te 20 minut oddał z czasu dla siebie albo dla rodziny. Autobus, który wozi ludzi, musi kiedyś zatankować, bo w końcu stanie i już nikogo nie przewiezie.
Zastanawiałam się kiedyś, dlaczego lekarze z reguły mają płytsze relacje z otoczeniem. Po wielu latach w tej branży myślę, że mimo że lekarz powie, że ma dystans, bo widzi życie z innej perspektywy, sądzę, że dzieje się tak również przez te kropelki. Każdy pacjent przychodzi i marzy o tym kontakcie, uwadze, obsłudze wtedy, gdy potrzebuje. Gdy nie potrzebuje, znika i zapomina.
Relacja – można rzec – oparta na braniu i zapominaniu. Jeśli wykonujesz ten zawód i źle rozumiesz empatię, za bardzo się wkręcasz i angażujesz, możesz w krótkim czasie paść ofiarą własnej ofiary. Wypalić się, rozczarować, czuć wykorzystywanym. W tej pracy ważny jest szacunek do pacjenta, poważne traktowanie czy uważność, ale ważne są też samoświadomość i asertywność.
Trzeba umieć odróżnić oddzielone cienką czerwoną linią sytuacje, gdy należy po godzinach i za darmo komuś ratować życie, od okoliczności, gdy ktoś po prostu idzie na skróty, bo skoro znalazł lekarza, to może przy aktualnym stanie ochrony zdrowia znalazł „sposób na…”.
Kolejka na NFZ nigdy się nie zakończy, zawsze przyjdzie ktoś, kto chciałby, żeby tylko jeszcze jemu i tylko jeszcze dziś. Tylko samochód bez benzyny w końcu stanie. Zmęczony lekarz popełni błąd. Coś przeoczy, pójdzie na skróty albo w zmęczeniu nie okaże wystarczającej „empatii” i dostanie naganę. Albo się wypali i będzie bez pasji, radości życia burczał na każdego, kto stanie mu na drodze: nieważne, czy to pacjent, lekarz, czy taksówkarz.
Żeby zatem nie zwariować i być dobrym lekarzem, albo trzeba się pogodzić i zaakceptować, że kapiemy kropelki krasnoludkom do pełna, bo tak lubimy, albo znaleźć sposób na stawianie granic. Na dokładkę powiem, że ten sposób trzeba znaleźć, zanim wybuchniemy, wypalimy się, zmęczymy i rozczarujemy swoim podobno tak pięknym zawodem.
Może lepszy zgorzkniały doktor niż żaden doktor, ale jeszcze lepszy doktor pozytywnie nastawiony. Doktor z podróży powiedział na koniec dnia, że lubi pomagać i robi to z pełną świadomością kropelek za darmo. Każdy żyje, jak chce. Szacunek dla samoświadomości.
Anna Gołębicka, ekonomistka, strateg komunikacji i zarządzania