19 maja 2024

NIL: lekarzy brakuje, ale studentów jest za dużo

W Polsce wciąż brakuje lekarzy, ale na studiach jest już za dużo osób – powiedział prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) Łukasz Jankowski w czasie prezentacji wyników prac Zespołu ds. transformacji i strategii rozwoju systemu ochrony zdrowia.

Fot. Alicja Szczypczyk/NIL

– Prezentujemy wyniki dotychczasowych prac zespołu m.in. w celu rozpoczęcia dyskusji – powiedział prezes NRL Łukasz Jankowski w czasie poniedziałkowego (6 maja 2024 r.) spotkania z dziennikarzami w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL) w Warszawie. Zapewnił, że trafią one m.in. do Ministerstwa Zdrowia.

– Nasza diagnoza pokazała cztery główne bolączki systemu ochrony zdrowia w Polsce. Pierwszą i najpilniejszą jest niedostateczna koncentracja na satysfakcji pacjenta. Kolejne to: niedostateczny konsensus odnośnie priorytetów w reformie systemu, niedostateczne wdrożenie zmian legislacyjnych i słaby przepływ informacji – powiedział Krzysztof Zdobylak z Centralnego Ośrodka Badań, Innowacji i Kształcenia (COBIK) NIL, który omawiał prace Zespołu ds. transformacji i strategii rozwoju systemu ochrony zdrowia NRL.

Niespełnione oczekiwania

Zadowolenie z funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w Polsce w 2020 r. było dwa razy niższe od średniej wśród państw Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), skupiającej 38 wysoko rozwiniętych i demokratycznych krajów. Ba, było najniższe w OECD. I to jest jedna z przyczyn, które skłoniły Zespół ds. transformacji do uznania poprawy satysfakcji pacjentów za najważniejszy problem do rozwiązania.

Mimo że jest ono na niskim poziomie, nie przekłada się na równie negatywną ocenę pracy lekarzy. – Głęboko wierzymy, że lekarze i pacjenci nie staną po przeciwnych stronach barykady. Musimy jednak dbać o zadowolenie każdej z tych grup – powiedział Krzysztof Zdobylak. Dodał, że pacjenci oceniają funkcjonowanie opieki zdrowotnej nie tylko poprzez bezpośredni kontakt z lekarzami, ale również ocenę dostępności do usług medycznych oraz ich jakość i efektywność. – Bez poprawy satysfakcji nie ma potencjału do głębszych reform – dodał.

Liczba lekarzy

Z zaprezentowanych danych wynika, że w latach 2000-2021 liczba absolwentów kierunku lekarskiego w Polsce wzrosła o 120 proc., osiągając wartość 13,4 w przeliczeniu na 100 tys. obywateli. Na tle takich państw jak Niemcy (13 proc.), Norwegia (36 proc.) czy Belgia i Szwecja (po 83 proc.) wygląda to imponująco, ale są państwa, które w tym samym czasie wyprzedziły nasz kraj – jak Dania (190 proc.) czy Australia (182 proc.).

Zdaniem prezesa NRL w Polsce wciąż brakuje lekarzy, a z uwagi na deficyt kadr wiele oddziałów wewnętrznych czy chirurgii ogólnej „trzyma się na włosku”. – Jest nas rzeczywiście za mało. Trzeba kształcić lekarzy, ale z naszych danych wynika, że już kształcimy za dużo – podkreślił Łukasz Jankowski, nawiązując do skokowego wzrostu liczby uczelni, które od kilku lat mogą kształcić przyszłych lekarzy.

Za mało asystentów

Przedstawiciele samorządu lekarskiego obawiają się, że rosnąca liczba absolwentów kierunku lekarskiego może doprowadzić do sytuacji, w której coraz częściej będą oni „łatać” braki kadrowe w innych zawodach medycznych. – Liczba pielęgniarek w Polsce jest zbyt mała. W państwach, które mają dobrze działające systemy ochrony zdrowia, liczba profesjonalistów medycznych w przeliczeniu na jednego lekarza jest nawet trzykrotnie większa niż u nas – podkreślił ekspert COBIK NIL.

Jak mówił rzecznik NIL Jakub Kosikowski, szefowie szpitali nie są w stanie dostrzec korzyści wynikających z odciążenia personelu medycznego od obowiązków biurokratycznych. Jeśli pojawia się postulat, by zatrudnić sekretarkę lub asystenta, zwracają uwagę na wysokie koszty osobowe. – Dyrekcja nie traktuje ich jak osób realizujących kontrakt, tak jak lekarzy czy pielęgniarek. Z ich punktu widzenia to dodatkowy koszt. Nie zwracają uwagi na to, że dzięki dodatkowym pracownikom można by zatrudnić mniej lekarzy, których i tak z reguły jest za mało, więc ratują się zawieraniem kontraktów z osobami z zewnątrz – dodał rzecznik NIL.

Jak jest za granicą

Państwa poddane analizie przez ekspertów z Zespołu ds. transformacji NRL oczekują wzrostu zapotrzebowania na lekarzy, i to mimo coraz szerszej obecności technologii w ochronie zdrowia. Na przykład Japonia (2,6 lekarzy na 1 tys. mieszkańców) zwiększyła nabór na kierunek lekarski i do 2035 r. powinna osiągnąć wskaźnik 3,1 lekarza na 1 tys. mieszkańców. Z tym, że część analityków uważa, że z powodu starzenia się społeczeństwa potrzeby będą jeszcze większe. Pojawiają się postulaty, że należy dążyć do osiągnięcia wskaźnika 4,3 lekarza na 1 tys. mieszkańców, by japońscy lekarze mogli pracować 48 godzin w tygodniu.

Brytyjska National Health Service (NHS) szacuje, że w 2037 r. będzie potrzeba 4,4 lekarza na 1 tys. mieszkańców, co wydaje się realne, o ile dojdzie do podwojenia liczby studentów w niedługim czasie. NHS zwraca jednak uwagę, że konieczny jest szybki wzrost liczby szeroko rozumianych kadr medycznych, a nie tylko lekarzy.

Emigracja lekarzy

Z danych NIL wynika, że liczba lekarzy decydujących się na wyjazd za granicę ustabilizowała się. W ostatnich latach emigrowało ok. 900 osób rocznie, choć przedstawiciele samorządu lekarskiego od dawna alarmują, że ta liczba może wzrosnąć. 2/3 emigrujących lekarzy to obcokrajowcy, w tym obywatele państw skandynawskich, którzy ukończyli studia w Polsce, a jeśli młodzi Polacy decydują się na wyjazd, emigrują przede wszystkim do Wielkiej Brytanii.

Z danych zaprezentowanych przez NIL wynika, że w latach 2019-2022 zaobserwowano znaczny wzrost migracji do Hiszpanii, Izraela i Grecji. I choć nie są to duże liczby, w ujęciu procentowym mogą stanowić sygnał alarmowy. Jak powiedział Krzysztof Zdobylak, potrzebne jest wypracowanie mechanizmów wczesnego ostrzegania przed ewentualnym wzrostem emigracji lekarzy do innych państw. Obecnie w Polsce na 100 tys. mieszkańców przypada 3,6 lekarza, a Ministerstwo Zdrowia szacuje, że za około cztery lata ta liczba wzrośnie do 4,1.