22 listopada 2024

Pieniądze są potrzebne, ale to za mało

Odbywające się po raz piąty Warsztaty Dialogu Społecznego nie przyniosły prostej odpowiedzi na pytanie, jak poprawić sytuację w ochronie zdrowia. Uczestnicy zgodzili się co do tego, że udział publicznych środków przeznaczanych na zdrowie jest w naszym kraju niewystarczający.

Dr Jarosław Pinkas

Przestrzegali jednak, by wzrostu nakładów nie traktować jako jedynej recepty na poprawę sytuacji, bo to zdecydowanie za mało, by ulgę odczuli i pacjenci, i lekarze.

Jak poinformowała Katarzyna Głowala, wiceminister zdrowia w trakcie poniedziałkowego spotkania w siedzibie Naczelnej Izbie Lekarskiej w Warszawie, w najbliższym czasie polska służba zdrowia dodatkowe otrzyma prawie 600 mln zł. Połowa tej puli ma wynikać z tzw. specustawy, czyli ustawy o nadzwyczajnym sposobie wydatkowania środków w służbie zdrowia, a druga część trafi na zakup sprzętu dla szpitali klinicznych w zupełnie innym trybie.

– W specustawie jest dokładnie 281 mln zł, które trafią na wyposażenie przede wszystkim dużych ośrodków onkologicznych w sprzęt do kompleksowego leczenia raka piersi. Oprócz tego szpitale neonatologiczne zostaną wyposażone w sprzęt dla noworodków. Chcemy też zakupić wyposażenie gabinetów pielęgniarskich i stomatologicznych, łącznie z dentobusami – wyliczała minister Głowala.

Dzięki pieniądzom ze specustawy mają skrócić się kolejki do najbardziej deficytowych świadczeń takich jak: operacje zaćmy oraz endoprotezoplastyka stawu biodrowego i kolanowego. Poza tym, jak poinformowała wiceszefowa resortu, trwają starania nad zapłaceniem szpitalom za bieżące nadwykonania z tego roku tak, aby placówki weszły do sieci z „czystym kontem”. Odnosząc się do postulatów zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia powiedziała, że w ślad za tym powinno iść efektywne wydatkowanie środków.

– Za pieniądze, które wydajemy na ochronę zdrowia, dostajemy nadzwyczaj dużo – podkreślił dr Jarosław Pinkas z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, a do niedawna wiceminister zdrowia. W jego opinii w dużym stopniu wynika to z poczucia misji u dobrze zmotywowanych pracowników medycznych. Przypomniał, że na Starym Kontynencie nie ma jednego modelu organizacji opieki zdrowotnej, a jego stworzenia nie przewiduje żaden traktat Unii Europejskiej. – Każdy kraj ma własny system, ale możliwy do porównania z innymi – podkreślił.

Organizacyjny kształt systemu ochrony zdrowia w danym kraju jest „szyty na miarę” i zależy od wielu czynników: tradycji, kultury, rozwoju ekonomicznego, edukacji społeczeństwa i jego oczekiwań oraz – o czym również nie należy zapominać – ustroju społeczno-politycznego. Dr Pinkas zwrócił uwagę na to, że w kręgach ekspertów coraz głośniej mówi się, że na dłuższą metę żaden kraj nie udźwignie systematycznie rosnących wydatków na zdrowie wynikających z nieustannego postępu w zakresie innowacyjnych technologii i leków. – A może kiedyś w Europie dojdzie do tego, że zostanie wprowadzony model wolnorynkowy w myśl zasady: „umiesz liczyć, licz na siebie”? – zapytał retorycznie.

O ile w wydatkach na zdrowie per capita w porównaniu do krajów OECD nie mamy czym się chwalić, to – jak zwrócił uwagę dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia – pod względem proporcji środków prywatnych i publicznych wydawanych na zdrowie, Polska znacząco nie odbiega od innych europejskich krajów. Podkreślił, że wielomiesięczne kolejki do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej wykrzywiają obraz, z czym – w jego opinii – mamy do czynienia właśnie u nas, bo postrzeganie o dostępności do leczenia w dużym stopniu zależy od możliwości uzyskania pomocy w ramach AOS. Przy zarządzaniu tak skomplikowanym systemem lekarze nie powinni być pozostawieni zupełnie sami sobie, bowiem niezwykle ważne jest dokonywanie oceny jakości, ale na to – przynajmniej zdaniem dr. Kozierkiewicza – powinniśmy w Polsce zaczekać.

– Wzrost składki zdrowotnej jest nieunikniony. Im wcześniej to nastąpi, tym lepiej. Współpłacenie jest rzeczą pożądaną i w części społecznie akceptowaną – powiedział Leszek Dudziński, wiceprezes NRL, apelując o adekwatność „koszyka świadczeń gwarantowanych” do wielkości środków publicznych przeznaczanych na ochronę zdrowia. Dr Katarzyna Kolasa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego powiedziała, że co prawda dołożenie kolejnych środków z pewnością pomoże, ale nie doprowadzi do znalezienia optymalnych rozwiązań.

– Finanse to jedno, ale potrzeba też zmian organizacyjnych – przyznał prof. Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Prof. Piotr Czauderna z Narodowej Rady Rozwoju powiedział bez ogródek, że jednostki ochrony zdrowia działają niczym „wyizolowane wyspy”. W jego ocenie kluczowa rola przypada podstawowej opiece zdrowotnej. Temu sektorowi należałoby – zdaniem prof. Czauderny – dołożyć środków, zaś lekarzom rodzinnym dodać kompetencji, bowiem przenoszenie opieki na wyższy poziom generuje wyższe koszty.

Zanim rozpocznie się dyskusja nad tym, co zrobić z rosnącymi nakładam, trzeba rozmawiać o tym, co udoskonalić, a skoro kształcenie lekarzy kosztuje krocie, to – zdaniem Pawła Chorążego, sekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju – zdobycie dyplomu powinno wiązać się np. z koniecznością odpracowywania przynajmniej jakiejś części nakładów poniesionych z tego tytułu. W jego ocenie żadne pieniądze nie zmienią niewłaściwego nastawienia, z którym czasami pacjenci stykają się w gabinetach lekarskich. – Dlaczego pani siedząca w okienku i wydająca prawo jazdy czy dowód osobisty jest w stanie spojrzeć w oczy czy wyjaśnić coś prostymi słowami, a lekarz czasami nie utrzymuje z pacjentem nawet kontaktu wzrokowego? Z psychologicznego punktu widzenia budzi to nieufność – powiedział.

Na to, by nie wyważać otwartych drzwi samodzielnie szukając kompletnie nowych i niesprawdzonych w praktyce rozwiązań, zwrócił uwagę prof. Johan Hjertqvist z Health Consumer Powerhouse. W jego ocenie potrzebne jest m.in. wprowadzenie jasnych zasad finansowania i mechanizmów konkurencji, stosowanie wynagradzania adekwatnego do wydajności, a ponadto stworzenie ogólnodostępnego rankingu jednostek, z którego można by czerpać wiedzę o jakości świadczonych usług. Nie mniej istotna jest możliwość łatwego dostępu do dokumentacji medycznej, a także szerokie wykorzystanie komputerów i internetu.

Ze słów dr. Pinkasa, że Polacy dostają „tak wiele za tak mało” dzięki „heroizmowi” pracowników medycznych, ucieszyła się Zofia Małas, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych. – Za rzadko i za mało mówi się o ludziach. Średnia wieku pielęgniarek wynosi ponad 50 lat, u lekarzy jest podobnie. Mamy lukę pokoleniową – podkreśliła. W jej ocenie nadszedł najwyższy czas, żeby „odrobić błędy systemu” i „wieloletnie zaniedbania”, a bez troski o zastępowalność pokoleń w zawodzie pielęgniarek i położnych nie poprawi się jakość opieki, zwłaszcza szpitalnej. – Nie będzie dobrej opieki w sytuacji, gdy mamy za mało personelu – powiedziała szefowa NIPiP.

– Bez radykalnych zmian poprawa finansowania nie przyniesie radykalnych efektów. Potrzebne są zarówno same pieniądze, jak i znalezienie modelu, w którym będą one „naprawiały” system – podsumował prof. Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, który wraz z Ewą Borek prowadził spotkanie. Zaznaczył, że o zmianach powinni dyskutować pacjenci i pracownicy ochrony zdrowia z udziałem ekspertów, a nie politycy. Z jego obserwacji życia politycznego wynika, że kiedy rządzący zgłaszają jakąś propozycję to zawsze spotyka się ona z krytyką ze strony opozycji niezależnie od tego, kto jest u władzy. – Patrzmy na ochronę zdrowia nie w perspektywie kilku lat, a długofalowo – zaapelował profesor.

Organizatorem poniedziałkowych Warsztatów Dialogu Społecznego była Fundacja My Pacjenci, a partnerami spotkania samorządy: lekarski, aptekarski oraz pielęgniarsko-położniczy. W dyskusji wzięli udział także przedstawiciele organizacji pacjenckich.